Siedem lat temu byli blisko 2. ligi. Teraz rywala Legii zna cała Europa

Konrad Ferszter
Siedem lat temu Slavia nie spadła z czeskiej ekstraklasy tylko dzięki łutowi szczęścia. Dziś klub z Pragi może chwalić się kolejnymi mistrzostwami i sukcesami w Europie. Sukcesami, o jakich Legia - najbliższy rywal na drodze do Ligi Europy - może tylko pomarzyć.

Kiedy w ostatnich latach Legia Warszawa kompromitowała się w Europie, Slavia Praga się w niej urządzała. Gdy mistrzowie Polski przegrywali z Astaną, Sheriffem Tyraspol, Spartakiem Trnava, Dudelange i Omonią Nikozja, Czesi zbierali pochwały. Bo w Lidze Mistrzów i Lidze Europy umieli postawić się Sevilli, Chelsea, Barcelonie, Borussii Dortmund, Interowi, Leicester City czy Arsenalowi.

Zobacz wideo Raków gra dalej w Europie. "W starciu z Gent nie stawiam ich na straconej pozycji"

Przed pierwszym meczem obu drużyn w IV rundzie kwalifikacji do Ligi Europy nie ma wątpliwości, kto jest faworytem. Mistrzowie Czech to zespół, jakiego Legia dawno nie pokonała. Zespół prawdopodobnie silniejszy niż Dinamo Zagrzeb, które dopiero co stanęło na drodze drużyny Czesława Michniewicza do Ligi Mistrzów.

Wypadek przy pracy

Slavia, tak jak Legia, znalazła się w LE po porażce w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. W dniu, w którym mistrzowie Polski przegrali z Dinamem, zespół Jindricha Trpisovsky'ego nie umiał odrobić strat z pierwszego meczu z węgierskim Ferencvarosem. Na wyjeździe Slavia przegrała 0:2, u siebie wygrała tylko 1:0, mimo że okazji do strzelenia gola miała mnóstwo.

– Nikt tak naprawdę nie wie, co się stało. Wyjazdowa porażka była efektem fatalnego błędu bramkarza, przez którą padł gol samobójczy, i obrońcy, który spowodował głupi rzut karny. Mecz na Węgrzech nie był w wykonaniu Slavii zły, ale w ofensywie zabrakło szczęścia. Do rewanżu drużyna była bardzo szczegółowo przygotowana, jednak w żaden sposób nie potrafiła przełożyć tego na gole – mówi nam Tomas Danicek, który prowadzi na Twitterze konto Czech Football. Danicek przed sezonem przygotował też przewodnik kibica, w którym opowiada o najbliższym rywalu Legii. - Największym problemem Slavii był brak pewności siebie pod bramką przeciwnika. Piłkarze albo nie dochodzili do uderzeń, albo strzelali bardzo słabo. Ostatecznie tylko trzy z 20 strzałów w rewanżu było celnych – dodaje.

I tłumaczy: – Porażkę z Ferencvarosem można nazwać wypadkiem przy pracy. Trudno za nią winić sztab, któremu większość ludzi w Czechach po prostu współczuje. Brak awansu jest dla Slavii bolesny z uwagi na różnice finansowe między rozgrywkami. Zeszłoroczna porażka z Midtjylland w IV rundzie na pewno była łatwiejsza do zniesienia.

Europejska rewelacja

Porażka Slavii z Ferencvarosem była niespodzianką przede wszystkim z uwagi na wyniki, jakie mistrzowie Czech uzyskiwali w ostatnich latach w europejskich pucharach. W sezonie 2018/19 Slavia awansowała aż do ćwierćfinału Ligi Europy, gdzie okazała się minimalnie gorsza od późniejszego triumfatora rozgrywek – Chelsea. Po drodze Czesi wyeliminowali jednak Sevillę i Genk, a w fazie grupowej pokonali Zenit.

W kolejnym sezonie Slavia awansowała do Ligi Mistrzów. Mistrzowie Czech trafili do grupy śmierci, w której grali z Interem, Barceloną i Borussią Dortmund. Chociaż Slavia zajęła ostatnie miejsce, to zyskała uznanie w oczach potęg – zdobyła dwa punkty, a żadnego meczu nie przegrała wyżej niż dwoma golami.

W ostatnim sezonie Slavia znów błyszczała w Lidze Europy. Mistrzowie Czech awansowali do ćwierćfinału, gdzie tym razem lepszy okazał się Arsenal. Po drodze Slavia ograła jednak faworyzowanych Rangers FC i Leicester City.

"Liga Europy jest Slavii niezbędna"

Dwumecz z Legią będzie dla Czechów najważniejszym wydarzeniem początku sezonu. Chcą zminimalizować straty finansowe związane z brakiem awansu do Ligi Mistrzów i podtrzymać dobrą passę w europejskich pucharach. Jak mówi Danicek, porażka z Legią i spadek do Ligi Konferencji Europy byłby dla Slavii wstydem. I nie chodzi tu o poziom mistrzów Polski, a o honor, bo w fazie grupowej Ligi Europy na pewno zagra największy rywal Slavii – Sparta Praga.

– Z finansowego punktu widzenia awans do Ligi Mistrzów był dla Slavii priorytetem. W klubie są rozczarowani, ale z drugiej strony przedłużone przez Euro 2020 urlopy i forma niektórych zawodników sprawiły, że porażka z Ferencvarosem nie jest aż tak dużą sensacją, na jaką wygląda. Pocieszeniem dla Slavii jest wysoki współczynnik w europejskich pucharach, który sprawia, że jeśli wyeliminuje Legię, to w Lidze Europy losowana będzie z pierwszego koszyka. To daje szansę na kolejny bardzo dobry wynik. Ani klub, ani liga nie mogą pozwolić sobie na 1-2 punkty, jakie Slavia ugrała dwa lata temu w Lidze Mistrzów w bardzo trudnej grupie – tłumaczy Danicek.

Dodaje: – Finanse sprawiają, że Liga Europy jest Slavii niezbędna. Nie tylko z uwagi na brak awansu do Ligi Mistrzów, ale też z powodu braku ofert za zawodników, jakich klub jeszcze niedawno się spodziewał. Abdallah Sima niedługo opuści Slavię, ale najprawdopodobniej nie wyjedzie do klubu z pięciu najlepszych lig w Europie, tylko do Rosji, co wiązać się będzie z mniejszym zarobkiem. Inni zawodnicy z różnych powodów nie budzą zainteresowania. Lukas Provod w zeszłym sezonie zerwał więzadło krzyżowe i nie zagra jeszcze przez kilka miesięcy, Ondrej Kolar jest bardzo wybredny, jeśli chodzi o zagraniczne oferty, a Nicolae Stanciu klub oczekuje ogromnych pieniędzy.

Chińczycy, którzy uratowali Slavię

Dziś Slavię zna każdy kibic w Europie, a jeszcze niedawno niewiele brakowało, by klub spadł do 2. ligi. W sezonie 2013/14 Slavia utrzymała się tylko dzięki korzystnym wynikom w ostatniej kolejce rozgrywek. Rok później ledwie wczłapała się na 11. miejsce.

Wtedy, w 2015 r, w klub zainwestowała potężna chińska spółka energetyczna, będąca jednym z większych przedsiębiorstw Chin - CEFC China Energy. Chińczycy nie tylko wzmocnili zespół, ale i spłacili długi klubu i wykupili dla niego stadion, który długo nie był własnością Slavii.

Efekty działań CEFC China Energy są widoczne gołym okiem. Od momentu wejścia Chińczyków Slavia nie tylko pokazała się w Europie, ale została też lokalnym dominatorem, zdobywając cztery z sześciu ostatnich mistrzostw kraju.

– Siedem lat temu Slavia była w beznadziejnej sytuacji. Dziś, dzięki chińskim inwestorom, jest znana w Europie. I choć pewnie znalazłoby się kilku romantyków, którzy chcieliby, żeby Slavia dała sobie radę bez chińskich pieniędzy, to wejście nowego inwestora było historycznym momentem – mówi Danicek.

I dodaje: – Teraz Chińczycy nie odgrywają w Slavii aż tak ważnej roli. Klub musiał nieco uniezależnić się od ich pieniędzy i zacząć samemu na siebie zarabiać. Nie tylko z powodu pandemii, ale i wewnętrznych turbulencji u chińskich właścicieli. Teraz ich sytuacja jest stabilna, jednak wiosną 2018 r. założyciel CEFC China Energy trafił do więzienia, a spółkę przejęło CITIC Group.

Tanio kupię, drożej sprzedam

Chociaż Chińczycy ze Slavii nie szczędzili na klub grosza, nie kupowali zawodników za ogromne kwoty. Najdroższym zawodnikiem w historii klubu jest Stanciu, którego sprowadzono za 4 mln euro. Chociaż mistrzowie Czech nie mają problemów z kupowaniem piłkarzy za ponad milion euro, to nie szukają wielkich gwiazd. Do Slavii najczęściej trafiają piłkarze wyróżniający się w Czechach, którzy mają potencjał sportowy i zarobkowy. 

Najlepszymi przykładami na to są Vladimir Coufal i Alex Kral. Obaj kosztowali Slavię łącznie niecałe dwa miliony euro, a na obu klub zarobił blisko 20 milionów, sprzedając ich odpowiednio do West Hamu United i Spartaka Moskwa. Najdrożej sprzedanym zawodnikiem Slavii jest jednak jej wychowanek - Tomas Soucek - za którego West Ham United zapłacił ponad 20 milionów euro.

- Skauting jest ogromną siłą Slavii. Ostatnio klub był krytykowany za to, że nie daje wielu szans młodym zawodnikom, ale to wynika z tego, że oni zawsze znajdą doskonałą okazję. Latem Slavia sprowadziła za darmo Srdjana Plavsicia, który przez ostatnie lata grał w Sparcie Praga. Serb mocno wyróżniał się w lidze czeskiej, a ma dopiero 25 lat, więc Slavia na pewno zdąży na nim zarobić. Tak jak wcześniej na Coufalu i być może w przyszłości na Petrze Sevciku czy Kolarze, którzy przyszli ze Slovana Liberec - mówi Danicek.

Trener, czyli co najmniej 70 proc. wartości zespołu

Ostatnich sukcesów Slavii nie byłoby nie tylko bez chińskich pieniędzy, ale i bez trenera. Tripsovsky pracuje w Pradze od grudnia 2017 r., gdy klub wyciągnął go ze Slovana Liberec. 45-latek jest architektem ostatnich trzech mistrzostw Czech i doskonałej gry drużyny w europejskich pucharach.

- Trudno słowami opisać to, jak ważny dla Slavii jest Tripsovsky. Według mnie to co najmniej 70 procent wartości zespołu. Nawet kibice Sparty przyznają, że to najlepszy trener w kraju, a to już o czymś świadczy. Tripsovsky ma niesamowicie analityczne podejście do zawodu, zwraca uwagę na każdy szczegół. Nie przesadzę, jeśli powiem, że Slavia mogłaby wygrać 1:0 dzięki temu, że trener zauważył, iż w konkretnym momencie u rywali tworzy się zbyt duża przestrzeń między stoperem a lewym obrońcą - wyjaśnia Danicek.

Dodaje: - Tripsovsky ma też niezwykłą umiejętność rozwijania piłkarzy na pozycjach, na których wcześniej nie grali. Najnowszym przykładem na to jest Oscar Dorley, który jeszcze niedawno był skrzydłowym, a dzisiaj imponuje na lewej stronie obrony (trzy asysty w tym sezonie - red.). Tomas Holes zaczynał jako prawy obrońca, a w Slavii i reprezentacji Czech doskonale poradził sobie w środku pola. Na współpracy z Tripsovskim bardzo zyskali Coufal i Soucek, którzy dzięki niemu zapracowali na transfer do Premier League. Sporo wskazuje na to, że kolejnym takim graczem będzie Sima, którego nazwisko jeszcze rok temu było anonimowe, a niedawno interesowały się nim duże, europejskie kluby.

Uwaga na Stanciu

Jakim zespołem jest Slavia Tripsovsky'ego? - To drużyna, która umie i lubi dużo biegać. Trzeba podkreślić, że robi to bardzo mądrze, a jej ruch bez piłki jest świetny. Slavia nie boi się agresywnego pressingu i nie pozwala rywalom na swobodne rozgrywanie piłki na własnej połowie. Drużyna lubi bronić daleko od własnej bramki i chociaż czasami kończy się to na pozór niepotrzebnymi kartkami, to ten styl przyniósł jej najwięcej dobrego w ostatnich latach - mówi Danicek.

Kto poza Tripsovskym odpowiada za wyniki Slavii? Daniek bez chwili zastanowienia mówi, że w ostatnich latach był to Stanciu. Patrząc tylko na liczby, trudno z tym polemizować. W sezonie 2019/20 Rumun strzelił cztery gole i miał 12 asyst w 40 występach. W poprzednich rozgrywkach Stanciu zdobył aż 16 bramek i miał osiem asyst w 45 meczach.

- W tym momencie to zdecydowanie najważniejszy zawodnik Slavii. O ile w pierwszym sezonie zarzucano mu niewielkie zaangażowanie w grę defensywną, o tyle w kolejnym grał już na miarę swoich możliwości i został tu gwiazdą. Jego przemianę widać zwłaszcza w europejskich pucharach, gdzie potrafi wrócić do defensywy, odebrać ważną piłkę czy zaliczyć przechwyt. Jego największą zaletą jest jednak niesamowita wizja gry. Stanciu potrafi zagrać dokładną, długą piłkę za linię obrony, czym niejednokrotnie zaskakiwał rywali. W poprzednim sezonie aż 16-krotnie nominowany był do drużyny tygodnia ligi. Nikt nie zdobył tylu nominacji. Oglądanie Stanciu w akcji to czysta przyjemność - tłumaczy Danicek.

"Trudno nie upatrywać w Slavii zdecydowanego faworyta"

Mimo porażki z Ferencvarosem początek sezonu Slavia może uznać za udany. Choć ekipa Tripsovsky'ego nie zagra w Lidze Mistrzów, to w kraju zaczęła doskonale, wygrywając trzy pierwsze mecze. Czego mistrzowie Polski mogą spodziewać się po Slavii? Jak mówi Danicek, na pewno ustawienia 4-1-4-1, bardzo groźnych skrzydłowych, ale też szybkich wymian podań w środku pola.

- Przed meczem z Legią trener Slavii może mieć mieszane uczucia. Z jednej strony, z powodu kontuzji na pewno nie zagrają skrzydłowy Plavsić i środkowy pomocnik Sevcik. Z drugiej zaś do składu wracają lewy obrońca i kapitan zespołu Jan Boril i napastnik Michael Krmencik, którzy będą mogli zagrać pierwsze mecze w tym sezonie. Po spotkaniu w Pradze skończy się też zawieszenie Ondreja Kudeli, który został ukarany za rasistowski incydent z Glenem Kamarą z Rangers FC - tak Danicek przedstawie sytuację kadrową Slavii.

Nasz rozmówca przyznaje na koniec, że mimo iż dla Slavii będzie to bardzo ważna rywalizacja, to na razie nie cieszy się szczególnym zainteresowaniem w Czechach. - Mimo że jesteśmy sąsiadami, a czescy kibice spoglądają na polską ekstraklasę z powodu naszych zawodników, to o meczu pisze się naprawdę niewiele. Ostatnie słabe lata Legii i polskich klubów w Europie na pewno temu nie pomagają. Sam wiem tylko tyle, że Legia nie ma szczególnie szerokiej i dobrej kadry na puchary. Może niektórzy kibice w Czechach będą ją pamiętali z występów w Lidze Mistrzów, ale z drugiej strony od tego czasu minęło już pięć lat i to zupełnie inna drużyna. Trudno nie upatrywać w Slavii zdecydowanego faworyta - kończy Danicek.

Mecz Slavia - Legia w czwartek o godzinie 19:00. Rewanż tydzień później w Warszawie o 21.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.