Korespondencja z Gdańska
Lipiec 2020 roku. Unai Emery podpisuje kontrakt z Villarrealem. Trwa pierwsza konferencja prasowa. – Przyszedłem tu, by zdobyć pierwsze trofeum w historii klubu – deklaruje Hiszpan. Po roku misja została wypełniona. Piłkarze Żółtej Łodzi Podwodnej w Gdańsku długo cierpieli, brakowało im sił, ale po heroicznym boju ograli Manchester United (1:1, k. 11:10), sięgając po Ligę Europy. – Dla takich chwil zatrudniliśmy Emery’ego – podkreśla prezydent Fernando Roig, który przejmując klub 24 lata temu, nawet nie wyobrażał sobie, iż kiedykolwiek może triumfować w Europie. Ale w odpowiednim momencie znalazł do tego idealnego człowieka.
Unai Emery potrzebował Villarrealu, a Villarreal Emery'ego. Tworzą znakomity duet
Ta historia zaczęła się w listopadzie 2019 roku. Arsenal zwalnia Emery’ego, którego kariera wydaje się być na równi pochyłej. Opromieniony zdobyciem trzech Lig Europy opuścił Sevillę, ale w Paris Saint-Germain i w Arsenalu nie spełnił oczekiwań. O sukcesach zapomniano, pamiętano o „good ebening", o utracie mistrzostwa Francji na rzecz AS Monaco i innych porażkach. 49-latek potrzebował miejsca, by się odbudować. W normalnych okolicznościach pewnie nawet nie spojrzałby na propozycję z Villarrealu. Podziękowałby za zainteresowanie, ale jego ambicje sięgały znacznie wyżej. Ale mamy za sobą dziwny rok. Emery czas lockdownu spędził w Walencji, 65 kilometrów od Villarrealu.
– Potrzebowaliśmy kogoś z takim CV i doświadczeniem jak to Unaia – podkreślali dyrektorzy klubu. Roig i jego ludzie widzieli, że z Javim Calleją ich drużyna może być dobra, ale pewnego poziomu nie przeskoczy. Szansę na zrobienie kroku naprzód mógł dać tylko nowy, lepszy trener. Będący na zakręcie Emery spadł im z nieba. W trakcie pandemii Roigowie dogadali się z trenerem, a latem zwolnili Calleję, nie zważając na to, że zespół w końcówce sezonu grał świetnie. Wielu kwestionowało tę decyzję, tym bardziej, że wyniki Żółtej Łodzi Podwodnej w LaLiga były w tym roku gorsze niż w poprzednim sezonie. Ale po triumfie w Gdańsku problemy odeszły w niepamięć.
Unai Emery – dla jednych wielki przegrany, dla innych wielki zwycięzca
Jak pisał „The Guardian", w Lidze Europy nie ma historii o Emerym – wielkim przegranym. Jest Emery – wielki zwycięzca. To jego rozgrywki. Żaden trener nie prowadził drużyny w większej liczbie meczów (96). Żaden trener nie ma tak wielu zwycięstw (61). Żaden trener nie grał w pięciu finałach. Żaden trener nie ma na swoim koncie czterech trofeów. W Villarrealu doskonale o tym wiedzieli. I dziś triumfują po niemal perfekcyjnym sezonie – z piętnastu spotkań w Lidze Europy Hiszpanie wygrali aż trzynaście, pozostałe dwa remisując. To najlepszy wynik w historii rozgrywek! Wcześniej tylko Chelsea udało się nie przegrać w drodze po trofeum, ale londyńczycy zremisowali jeden mecz więcej.
W Hiszpanii Emery wrócił do strefy komfortu. W ojczyźnie nikt nie zapomniał o sukcesach z Sevillą. Jego sprowadzenie było od startu uznawane za majstersztyk Villarrealu. Trener błyskawicznie odcisnął na zespole swoją markę. Nie musiał już martwić się, że ktoś będzie się śmiał z tego, jak mówi po francusku po czy angielsku. Odzyskał pewność siebie i rósł z miesiąca na miesiąc, pokazując, że i on przeszedł ewolucję jako trener. Jest bardziej elastyczny. Przez lata plan był niezmienny. Teraz fundament runął już na początku sezonu. Ofensywne 4-3-3 zostało brutalnie zweryfikowane przez Barcelonę (0:4), więc Emery zdecydował na przejście na 4-4-2 i uszczelnienie obrony. Efektem była seria 19 meczów bez porażki, najdłuższa w historii klubu. Na początku 2021 roku nadszedł kryzys, po którym trener wyciągnął prosty wniosek: nie damy rady zakwalifikować się do Ligi Mistrzów przez LaLiga (Sevilla odjechała), miejsce w czołowej siódemce jest pewne, więc trzeba rzucić wszystkie siły na Europę i rotować w LaLiga. Ryzyko się opłaciło. Villarreal zakończył grę w lidze na siódmej pozycji, ale dzięki sukcesowi w Gdańsku zagra w Lidze Mistrzów.
"Marzenia nic nie kosztują. A ja marzę o trofeum z Villarrealem". Ten sen się spełnił
Villarreal Emery’ego nie jest tak efektowny jak ten z poprzednich lat, ale jest niemniej skuteczny. Unaiowi udało się przede wszystkim uszczelnić defensywę, która w poprzednich latach była piętą achillesową zespołu. Emery czasem przesadzał, nadmiernie cofał zespół po wyjściu na prowadzenie. Ten sam błąd popełnił w środę, ale w porę go naprawił i, generalnie, występ jego zespołu mógł być jednym z rozdziałów książki pt. „Sztuka bronienia". Manchester United miał przewagę optyczną, ale długo nic z niej nie wynikało. Villarreal, zdając sobie sprawę z różnicy w jakości i w fizyczności, bronił głęboko, często nawet dziewięcioma graczami w polu karnym, ale robił to pewnie i przede wszystkim skutecznie.
Sukces zespół zawdzięcza przede wszystkim znakomitej organizacji. Kiedyś Joaquin, któremu z Emerym nie było po drodze, powiedział, że odprawy taktyczne są tak długie, że należy brać na nie popcorn. W Villarrealu nikt nie narzeka, bo - tak jak swego czasu w Sewilli - zobaczyli, że w szaleństwie i perfekcjonizmie Emery’ego jest metoda. Gwiazdom PSG czy Arsenalu trudniej było zaakceptować trenerów ingerujących do każdego aspektu gry. Piłkarzom nienasyconym, ciągle rozwijającym się, przychodzi to znacznie łatwiej. – Możemy krytykować sesje filmowe, ale dzięki nim jesteśmy lepiej przygotowani. Unai wie wszystko o wszystkich, a dzięki temu i my wiemy nawet to, ile dzieci mają Paul Pogba czy Edinson Cavani – śmiał się Alberto Moreno, obrońca Villarrealu.
Emery w Villarrealu nie musi zmagać się z presją mediów. Nie ma gwiazd i wielkiego ego w szatni. Ma pełnię władzy i możliwość skupienia się na futbolu. Niczego więcej mu nie potrzeba. – Marzenia nic nie kosztują, a ja marzę o zdobyciu trofeum z Villarrealem – powiedział Emery na starcie pracy w Villarrealu. W środę te marzenia stały się rzeczywistością, a wszystko spięło się pewną klamrą: i ten, i poprzedni finał Ligi Europy kończony serią rzutów karnych, wygrywała ekipa Emery'ego. W 2014 roku triumfowała Sevilla, teraz przyszedł czas Villarrealu.