Ponury, wietrzny i deszczowy - taki był Gdańsk we wtorek, na półtorej doby przed rozpoczęciem finału Ligi Europy. Gdyby nie dekoracje, które pojawiły się na Głównym Mieście i drodze prowadzącej na stadion, można nawet byłoby mieć wrażenie, że nic nadzwyczajnego się tu nie dzieje.
A przecież gdy w maju 2018 roku komitet wykonawczy UEFA przyznał miastu prawo organizacji finału Ligi Europy, emocje były zupełnie inne. Pamiętając to, co w 2015 roku działo się w Warszawie przy okazji finału, w którym Sevilla pokonała Dnipro Dniepropietrowsk, w Gdańsku mogliśmy spodziewać się kolejnego święta przy okazji meczu znanych, europejskich klubów.
Zwłaszcza że na finał nad Bałtykiem czekaliśmy dłużej, niż zakładaliśmy. Z powodu pandemii koronawirusa zeszłoroczny został przeniesiony do "bańki" w Kolonii, gdzie Sevilla pokonała Inter Mediolan. W środę Gdańsk przyjmie Manchester United i Villarreal, których kibice, mimo ograniczonej liczby, nie zawiedli i dzięki którym znów możemy poczuć namiastkę futbolu, jaki pamiętamy sprzed pandemii.
Pierwsze, wtorkowe wrażenie z Gdańska na szczęście okazało się mylne. Chociaż obawialiśmy się, że z powodu ograniczonej liczby kibiców święta nie będzie, a w ciągu dnia o finale Ligi Europy przypominały jedynie okolicznościowe dekoracje, to już wieczorem w mieście pojawiły się pierwsze grupy kibiców. Co zaskakujące, byli to głównie fani Villarrealu, którym klub zorganizował wyjazd do Gdańska. Kibice z Hiszpanii przylecieli do Polski w dwóch grupach, we wtorek i środę.
Wśród nich byli nawet tacy, którzy do Gdańska przylecieli bez biletu. Chociaż szanse na zdobycie wejściówki przed meczem są znikome (kluby otrzymały po dwa tys. biletów - red.), to jeden z fanów powiedział, że finał Ligi Europy jest dla Villarrealu wydarzeniem tak wielkim, że grzechem byłoby je opuścić.
Popularnością wśród kibiców cieszyły się nie tylko lokalne restauracje i knajpki, lecz także atrakcja w postaci trzymetrowej repliki pucharu, która stoi na gdańskim Zielonym Moście.
Replika pucharu za wygranie Ligi Europy własne
Poza trofeum w mieście pojawiły się flagi wyznaczające drogę na stadion oraz zdjęcia obu finalistów z poprzednich meczów tej edycji Ligi Europy.
Gdańsk przygotowany na finał LE Własne
Gdańsk, finał LE Własne
Dzięki hiszpańskim kibicom wieczorem miasto rozkręcało się z godziny na godzinę. Zabawa połączona ze zwiedzaniem Gdańska przebiegała w spokojnej atmosferze. Wtorkowe wieczorne wydarzenie, w którym pseudokibice Lechii zaatakowali pub i zasiadających w nim fanów Manchesteru United, spokojnie można nazwać nieprzyjemnym incydentem.
W środę już od samego rana nikt nie mógł mieć wątpliwości, że wieczorem w Gdańsku odbędzie się wyjątkowy mecz. Dzięki fanom Villarrealu miasto stało się żółto-niebieskie, co na co dzień byłoby przecież nie do pomyślenia.
Przechadzając się gdańskim Głównym Miastem, można było nawet odnieść wrażenie, że kibice z Hiszpanii są wszędzie. Klubowe barwy zalały miasto, kibice Villarrealu nie tylko zwiedzają czy przesiadują w knajpkach, lecz także doskonale bawią się pod Fontanną Neptuna, śpiewając klubowe piosenki.
Kibice Villarrealu w Gdańsku Własne
Mniej widoczni, ale za to bardziej słyszalni są kibice Manchesteru United. Ci, w brytyjskim stylu, częściej wybierają puby i piwo. Nie brakuje jednak ich flag i śpiewów w samym sercu gdańskiego Głównego Miasta. Podczas meczu na stadionie zespół Ole Gunnara Solskjaera wspierać będzie nie tylko grupa dwóch tysięcy kibiców, ale też między innymi były piłkarz klubu, Wayne Rooney, który w Gdańsku pojawi się z synem.
Zabawa w mieście, której mimo prognoz meteorologicznych na razie nie psuje pogoda, trwać będzie jeszcze kilka godzin. Mecz Manchesteru United z Villarrealem rozpocznie się o 21. Relacja na żywo na Sport.pl.