Król Ligi Europy znowu w drodze na tron. Villarreal jest nie do zatrzymania

Jakub Kręcidło
Moim celem jest zdobycie pierwszego trofeum w historii klubu - deklarował przed sezonem Unai Emery. Jego Villarreal w LaLiga nie miał szans i odpadł z Pucharu Króla, ale w Lidze Europy, ulubionych rozgrywkach trenera, jest nie do zatrzymania. Po ograniu Dinama Zagrzeb (2:1) ma tylko trzy mecze do końcowego triumfu, a jego bilans w tym sezonie LE to 13 wygranych i remis w czternastu występach.

Europa wyciąga z Villarrealu to, co najlepsze. Drużyna Unaia Emery’ego w LaLiga miała swoje lepsze i gorsze momenty, ale w Lidze Europy jest nie do zatrzymania. Trzynaście zwycięstw i remis w czternastu meczach, jak i ogranie solidnych przeciwników, każą widzieć w Żółtej Łodzi Podwodnej jednego z faworytów rozgrywek. Tym bardziej że na ich ławce siedzi człowiek, który wygrywał je częściej niż ktokolwiek inny. Emery może i nie jest najlepszym trenerem ligowym, ale w pucharach radzi sobie spektakularnie – nikt inny nie może pochwalić się trzema triumfami w Lidze Europy (wszystkie z Sevillą) oraz kwalifikacją do kolejnego finału (z Arsenalem).

Zobacz wideo Atletico pozostaje faworytem LaLiga? "To jest największy problem Barcelony"

Unai Emery – król Ligi Europy wyciąga z Villarrealu to, co najlepsze

Po relatywnie nieudanych okresach w Paris Saint-Germain i w Arsenalu Emery zdecydował się zrobić krok w dół. Przejął mający duże aspiracje Villarreal, który dla niego zwolnił Javiego Calleję, trenera, który był mocno związany z zespołem i który w poprzednim sezonie doprowadził ją do piątej pozycji w LaLiga. Właściciele klubu, państwo Roig, uważali jednak, że tylko dzięki Emery’emu zawodnicy z Estadio de la Ceramica będą w stanie wejść na ten najwyższy poziom. I w tym kierunku zmierzają, poświęcając LaLiga, w której wyniki są gorsze niż za kadencji Callejy. Najlepszym tego dowodem był fakt, że na mecz ostatniej kolejki z Osasuną Emery dokonał aż siedmiu zmian. Skończyło się porażką 1:2. 

Villarreal piąty raz zagra w półfinale europejskiego pucharu. Przełamie klątwę?

Nikt na Estadio de la Ceramica jednak nie płakał. Villarreal znalazł się w LaLiga w miejscu, w którym ani nie grozi mu wypadnięcie poza pozycje dające prawo gry w pucharach, ani nie ma szans na kwalifikację do Ligi Mistrzów, bo Sevilla się oddaliła. Drzwi do Champions League mogą uchylić się dzięki triumfowi w Lidze Europy. Ale by myśleć o zwycięstwie, trzeba zakwalifikować się do finału. A historia piłkarzom w żółtych strojach nie sprzyja. Villarreal piąty raz awansował do półfinału europejskich pucharów. Do tej pory, za każdym razem odpadał. Ostatni raz na tym szczeblu grał w sezonie 2015/16, ale wówczas silniejszy okazał się Liverpool Jürgena Kloppa. Teraz przeciwnikiem będzie Arsenal. To będzie mecz z podtekstami, bo Emery ostatnio pracował właśnie w Londynie, a w sezonie 2005/06 obie ekipy zmierzyły się w półfinale Ligi Mistrzów. Lepsi okazali się Kanonierzy, a kluczowego karnego w rewanżu zmarnował Juan Roman Riquelme. 

Po kryzysie śladu nie ma. Gerard Moreno to gwiazda dużego formatu

Hiszpanie faworytami nie będą, ale skreślać ich nie można. Mają naprawdę mocny skład. Właściwie na każdą pozycję jest wartościowy zmiennik. Fundamentem zespołu są bramkarz, Sergio Asenjo, stoper Pau Torres, pomocnicy Dani Parejo czy Manu Trigueros, skrzydłowy Samu Chukwueze, no i fenomenalny Gerard Moreno. Napastnik w 2021 roku jest jedną z największych gwiazd LaLiga i europejskiego futbolu. Żaden Hiszpan nie gra w ostatnich tygodniach tak dobrze jak on. Od początku roku, wliczając kilkunastodniową przerwę spowodowaną kontuzją, miał udział przy 23 golach w 18 występach, w tym w 20 z ostatnich 23 bramek zdobytych przez drużynę. Lepsi w Europie byli tylko Leo Messi i Robert Lewandowski.

Prezes Roig uprzedza chętnych (np. Atletico), że na transfer szans nie ma – jeśli ktoś chce reprezentanta kraju, musi wyłożyć 100 mln euro. Nie można się dziwić. Bez Gerarda siada cała ofensywna gra Villarrealu. Emery musi zmieniać system, co odbija się na poziomie drużyny, która na początku roku wpadła w kryzys. Długo nie umiała wygrać w LaLiga, jednak ostatnio pojawiły się powody do nadziei. Zakończyła się fala kontuzji, w związku z którą przez długi okres trener nie mógł co mecz liczyć na ośmiu-dziewięciu zawodników. Niedługo później drużyna odzyskała rytm. – Nigdy nie przestałem wierzyć w moich zawodników – podkreśla Emery, którego kariera również wydaje się wracać na właściwe tory.

Więcej o:
Copyright © Agora SA