Rywal Lecha podniósł się po koszmarnym upadku. "Przed sezonem nikt nie wierzył w taki wynik"

Osiem lat temu Rangers FC zbankrutowali i zostali zdegradowani do czwartej ligi szkockiej. Klub stanął już jednak na nogi i dziś mierzy w detronizację Celtiku oraz jak najlepsze występy w Lidze Europy. W czwartek drużyna Stevena Gerrarda zagra z Lechem Poznań. Początek meczu o godzinie 21:00, relacja na żywo na Sport.pl.

2844 - dokładnie tyle dni na gola swojej drużyny w fazie grupowej europejskich pucharów czekali kibice Rangers FC. Czas między bramką Kenny'ego Millera przeciwko Bursasporowi w Lidze Mistrzów w grudniu 2010 roku i trafieniem Scotta Arfielda z Villarrealem w Lidze Europy blisko osiem lat później to najgorszy okres w historii 54-krotnych mistrzów Szkocji. Było w nim wszystko, co najgorsze: bankructwo, degradacja na czwarty poziom rozgrywkowy w kraju, odbudowa, która niemal nie skończyła się kolejnym upadkiem oraz upokorzenia w meczach z Celtikiem i eliminacjach europejskich pucharów.

Zobacz wideo Leśnodorski: Lech ma 300 mln zł przewagi nad Legią. Teraz albo nigdy [SEKCJA PIŁKARSKA #69]

Od dwóch lat Rangersi powoli wracają jednak na swoje miejsce w kraju i Europie. Zespół prowadzony przez legendę Liverpoolu, Stevena Gerrarda, wyraźnie zmniejszył dystans do Celticu, a w poprzednim sezonie dotarł aż do 1/8 finału Ligi Europy. Chociaż priorytetem klubu jest teraz odzyskanie mistrzostwa Szkocji, to europejskich pucharów na Ibrox Stadium nikt nie ma zamiaru odpuszczać. Rok temu przekonała się o tym Legia Warszawa, w czwartek w drugiej kolejce fazy grupowej LE z drużyną Gerrarda zagra Lech Poznań.

Upadek legendy

Kadencja David Murray'a, który zarządzał klubem od 1988 roku, obfitowała nie tylko w sportowe sukcesy w kraju (16 mistrzostw Szkocji!), ale też doprowadziła Rangersów do bankructwa i degradacji do czwartej ligi. Wszystko przez szastanie pieniędzmi na rynku transferowym i - przede wszystkim - machlojki przy podpisywaniu kontraktów z zawodnikami.

Reportaż BBC - "Rangers, The Men Who Sold The Jerseys" - dowiódł, że przez lata piłkarze z Ibrox Park podpisywali podwójne umowy. Jedną oficjalną, a drugą z zarejestrowaną w raju podatkowym firmą Employees Benefited, która umożliwiała im wysokie zarobki bez konieczności płacenia podatków.

Omijanie urzędu skarbowego nie mogło jednak trwać w nieskończoność. Sprawą w końcu zainteresowali się wierzyciele, szkocki bank, a na końcu komornik. Klubowi nie pomogło przejęcie przez Craiga Whyte'a, który kupił go za symbolicznego funta. Jak się okazało, nowemu właścicielowi bardziej niż na Rangersach, zależało na poprawieniu własnej sytuacji finansowej.

Z powodu stale rosnącego zadłużenia i odmowy zapłaty podatków, w lutym 2012 roku do klubu wprowadzony został zarząd komisaryczny. Ten nie uchronił struktur przed likwidacją, ale w czerwcu sprzedał klubowe aktywa konsorcjum Sevco Scotland Ltd, które po kilku tygodniach zmieniło nazwę na The Rangers Football Club Ltd.

Nowy twór zgłosił się do gry w szkockiej Premier League, jednak zgody na jego udział w rozgrywkach nie wyraziły pozostałe kluby. Rangersi odbudowę musieli więc zacząć od najniższej profesjonalnej ligi - Third Division.

Trudna odbudowa

A ta wcale nie należała do najłatwiejszych. Przynajmniej finansowo, co znów spowodowane było beznadziejnym zarządzaniem klubem. Chociaż "nowi" Rangersi stracili niemal wszystkich najważniejszych i najdroższych piłkarzy, a przed startem rozgrywek w czwartej lidze udało im się zebrać budżet w okolicach 20 mln (!) funtów, to po dwóch latach i dwóch awansach z rzędu, stare problemy wróciły.

Trudno się temu jednak dziwić. Chociaż Rangersi grali najpierw na czwartym, a później na trzecim poziomie w kraju, to ich lista płac była niższa jedynie od lokalnego rywala i mistrza Szkocji - Celticu! Na Ibrox Stadium nie obawiano się jednak kolejnych drogich transferów, które w ostateczności znów postawiły klub na krawędzi.

Rangersi wciąż zarządzani byli przez ludzi skrajnie niegospodarnych. W drugiej połowie 2014 roku odpowiedzialny za odbudowę klubu Charles Green sprzedał prawa do nazwy stadionu za... funta. Nabywcą praw był właściciel Newcastle United - Mike Ashley. We wrześniu tego samego roku klub przetrwał tylko dzięki kolejnej sprzedaży akcji, za które otrzymał ponad trzy miliony funtów.

Upokorzeni przez Celtic i Progres

Ponowne problemy finansowe klubu zbiegły się z pierwszą, poważną przeszkodą w powrocie do Premier League. Po dwóch awansach z rzędu, pierwszy sezon na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej Rangersi ukończyli na trzecim miejscu ze stratą aż 24 punktów do Hearts.

54-krotnym mistrzom kraju udało się wrócić do elity sezon później, co wg niektórych źródeł, uchroniło klub przed kolejnym upadkiem. Powrót Rangersów do szkockiej Premier League nie oznaczał jednak natychmiastowego powrotu na dawne miejsce. Sezon 2016/17, zespół prowadzony kolejno przez Marka Warburtona, Graeme'a Murty'ego (trener tymczasowy) i Pedro Caixinhę, zakończył na trzecim miejscu ze stratą aż 33 punktów do Celticu.

W sezonie 2017/18 różnicę udało się zmniejszyć do 13 punktów i zostać wicemistrzem kraju. Nie znaczy to jednak, że kibice Rangersów nie najedli się wstydu. W tamtych rozgrywkach "the Gers" przegrali trzy z czterech ligowych Old Firm Derby, z czego ostatnie z nich zakończyło się wyjazdową klęską aż 0:5. Dwa tygodnie wcześniej Rangersi przegrali z Celtikiem w półfinale Pucharu Szkocji 0:4.

Powodem do zakopania się pod ziemię był też powrót do europejskich pucharów. Sześć lat po porażkach z Malmo i Mariborem kolejno w kwalifikacjach LM i LE, Rangersi wrócili do Europy. Nikt jednak nie wspomina tego dobrze, bo drużyna Caixinhy przegrała dwumecz ze słabiutkim Progresem Niederkorn już w pierwszej rundzie kwalifikacji. Do tamtej pory klub z Luksemburga występował w pucharach raptem sześć razy i zawsze odpadał w pierwszych rundach.

Gerrard nadzieją

Nową jakość Rangersom miał dać Gerrard. Anglik, który nie był dla zarządzających klubem menedżerem nr 1 na liście życzeń (tym miał być David Moyes), pracę na Ibrox Stadium rozpoczął od spotkania z Walterem Smithem. Nowy szkoleniowiec Rangersów chciał poznać kulturę i DNA klubu, a nikt nie przedstawiłby mu tego lepiej niż jego trenerska legenda, 10-krotny mistrz kraju.

Gerrard mocno postawił na ludzi związanych z Rangersami. Swoim asystentem mianował Gary’ego McAllistera, do drużyny ściągnął m.in. Allana McGregora i Kyle’a Lafferty’ego, którzy pamiętają grę na Ibrox jeszcze sprzed czasów bankructwa. Bramkarz i napastnik dołączyli do lewego obrońcy - Lee Wallace’a - który na Ibrox grał nieprzerwanie od 2011 roku i przeszedł z klubem całą odbudowę (w czerwcu 2019 roku został zawodnikiem londyńskiego QPR).

39-letni szkoleniowiec odrzucił większość portugalskiego zaciągu Caixinhy, wymienił niemal pół kadry, stawiając też na graczy, których np. znał z Anfield Road, czyli Jona Flanagana oraz wypożyczonych stamtąd Ryana Kenta i Oviego Ejarię.

Gerrard postawił na naturalny, bardziej wyspiarski styl gry. - Moim najważniejszym zadaniem jest dopasowanie stylu gry do zawodników, których posiadam. Naszym celem jest ładna i skuteczna gra, ale jeśli nie będziemy w stanie zdobyć w ten sposób przewagi, to nie będziemy unikać gry długimi podaniami - mówił.

Niedosyt po sezonie na plus

Pierwszy sezon pracy Gerrarda na Ibrox miał być i był lepszy dla Rangersów, jednak pozostawił po sobie mały niedosyt. Drużyna pierwszy raz od ośmiu lat awansowała do fazy grupowej europejskich rozgrywek i chociaż w trzech pierwszych meczach z Villarrealem (2:2), Rapidem Wiedeń (3:1) i Spartakiem Moskwa (0:0) zdobyła pięć punktów, to w fazie pucharowej LE nie zagrała. Wszystko przez zaledwie punkt zdobyty w rewanżach i porażkę w decydującym meczu w Austrii (0:1).

W lidze, w porównaniu do sezonu 2017/18, Rangersi zdobyli o cztery punkty więcej, a stratę do Celticu zmniejszyli do 11 punktów. Tak blisko lokalnych rywali nie byli od dawna. O postępie zespołu Gerrarda względem "the Bhoys" najlepiej świadczyły dwie wygrane z nimi. Na pierwszą, z 29 grudnia 2018 roku, Rangersi czekali równo 2470 dni. W marcu 2012 roku, chylący się ku upadkowi zespół, pokonał u siebie Celtic 3:2.

- Byliśmy fantastyczni. Przed meczem prosiłem zawodników, by szczególną wagę przykładali do pojedynków, a oni wygrali je wszystkie! Zagraliśmy kapitalny mecz, jednak dziś najważniejsi są kibice. Cieszcie się nocą, cieszcie się kolejnymi tygodniami. Teraz jest was czas, bo od dawna nie mieliście możliwości do przechwalania się na mieście - uśmiechał się Gerrard po grudniowym zwycięstwie.

Niespodziewanie dobrzy w Europie, ale znów daleko za Celtikiem

Poprzedni sezon, który był drugim pod wodzą Gerrarda, znów można odbierać dwojako. O ile Rangersi świetnie zaprezentowali się w Europie, gdzie doszli do 1/8 finału Ligi Europy, o tyle w lidze znów nie zagrozili Celticowi. Chociaż rozgrywki nie zostały dokończone z powodu pandemii koronawirusa, to Rangersi i tak nie mieliby szans na odrobienie 13-punktowej straty do odwiecznego, lokalnego rywala.

- Do Bożego Narodzenia grali doskonale, ale potem wszystko się rozsypało i nikt nie wie, dlaczego. W ostatnim meczu przed zimą przerwą Rangersi pokonali Celtic, jednak później w lidze już nie zbliżyli się do tego poziomu. Zespół Gerrarda grał źle, nieskutecznie i odpadł też z Pucharu Szkocji, co pogorszyło nastroje w klubie. Celtic zaś zaczął wygrywać mecz za meczem, po drodze tylko raz remisując i pewnie obronił mistrzowski tytuł - mówi nam David Friel, dziennikarz "The Scottish Sun".

Na osłodę pozostał bardzo dobry występ w Lidze Europy, gdzie od drużyny Gerrarda lepszy okazał się dopiero Bayer Leverkusen. Rangersi doszli aż do 1/8 finału rozgrywek, chociaż udział w nich rozpoczęli latem poprzedniego roku, przechodząc cztery rundy eliminacyjne. W ostatniej z nich Szkoci pokonali Legię Warszawa, wygrywając w dwumeczu 1:0.

Friel: Przed sezonem nikt by w taki wynik nie uwierzył. W fazie grupowej zespół zaprezentował się jednak bardzo dobrze, a jeszcze lepszą robotę wykonał w dwumeczu z Bragą w 1/16 finału. Wyjazdowe zwycięstwo 1:0 było jednym z najlepszych występów Rangersów za kadencji Gerrarda. Chociaż Bayer Leverkusen okazał się zdecydowanie za silny, to drużynie należały się duże słowa uznania za to, czego dokonała.

Priorytet: odzyskać tytuł po 10 latach

Obecne rozgrywki mają być dla Rangersów przełomowymi. Chociaż klub stosunkowo niedawno ustabilizował swoją sytuacją finansowo-sportową, to głód sukcesu i chęć detronizacji Celticu są ogromne. Ostatnie mistrzostwo Szkocji klub z Ibrox świętował w 2011 roku. 

Na razie wszystko wskazuje na to, że dekadę po ostatnim sukcesie, Rangersi mogą odzyskać tytuł. Zespół Gerrarda ma sześć punktów przewagi nad Celtikiem, który pokonał przed dwoma tygodniami 2:0. Chociaż zdobycie mistrzostwa Szkocji jest dla klubu z Ibrox priorytetem, to europejskich pucharów nikt tam nie odpuszcza. 

- Gra w europejskich pucharach jest dla nich bardzo istotna. Nie tylko z uwagi na prestiż, ale przede wszystkim z powodu pieniędzy. Umowy telewizyjne w Szkocji nie gwarantują wysokich zarobków, dlatego i Rangersi, i Celtic muszą polegać na dochodach z europejskich pucharów - wyjaśnia Friel.

Szkoci nie rzucają słów na wiatr. Przed tygodniem przekonał się o tym Standard Liege, który przegrał z Rangersami 0:2 w pierwszej kolejce LE. Gerrard w Belgii wystawił najsilniejszy z możliwych składów, a na niedzielny mecz ligowy z Livingston FC (2:0) dokonał aż sześciu zmian w podstawowej jedenastce. Nie inaczej będzie w tym tygodniu.

Początek spotkania Rangers FC - Lech Poznań w czwartek o godzinie 21:00. Transmisja w TVP 2 oraz Polsat Sport Premium 1, relacja na żywo na Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.