Lech Poznań wygrał w Sztokholmie po bramkach Pedro Tiby, Jakuba Kamińskiego oraz Filipa Marchwińskiego. Dwaj młodzi piłkarze z Poznania swoją cegiełkę w postaci bramki dołożyli w samej końcówce spotkania. Trener zespołu Dariusz Żuraw przyznał, że jest zadowolony z tego, jak jego zawodnicy kontrolowali przebieg spotkania.
- To był dobry mecz w naszym wykonaniu. W pierwszej połowie mieliśmy trochę szczęścia, ale bramkarz wykazał się swoimi umiejętnościami. Z przebiegu całego meczu uważam, że wygraliśmy zasłużenie. Ta gra ofensywna, którą proponujemy w polskiej lidze, przynosi efekty na arenie międzynarodowej - przyznał Dariusz Żuraw.
Kibice oglądający spotkanie na pierwszą bramkę musieli czekać do 55. minuty, gdy Pedro Tiba wykorzystał błąd obrońcy Hammarby, przejął piłkę wychodząc sam na sam, a następnie pokonał bramkarza gospodarzy. Kilka minut później drugą żółtą kartkę zobaczył Jeppe Andersen, co trener szwedzkiego zespołu uznał, za przełomowy moment spotkania.
- Pierwsza połowa była dla nas dobra. Powinniśmy wykorzystać w niej swoje szanse i zdobyć bramkę. Potem w głupi sposób daliśmy sobie strzelić gola. Po czerwonej kartce gra stała się bardzo ciężka. Gol na 2:0 był kurtyną, która zamknęła spotkanie - dodał Billborn, który stwierdził także, że gra w osłabieniu odegrała kluczową rolę w środowym meczu Ligi Europy.
Dziennikarze postanowili zapytać o tę sytuację Dariusza Żurawia, którego ominęła cała sytuacja. - Czerwona kartka? Szczerze powiem, że nie widziałem drugiej żółtej kartki dla zawodnika Hammarby. Od moich zawodników dowiedziałem się, że gracz gospodarzy dosyć mocno dyskutował z arbitrem - powiedział trener Lecha Poznań.
Piłkarze Lecha Poznań wciąż czekają na wyłonienie swojego następnego przeciwnika w III rundzie eliminacji Ligi Europy. Potencjalni przeciwnicy drużyny prowadzonej przez Dariusza Żurawia to OFI Kreta lub Apollon Limassol. Oba zespoły zmierzą się między sobą w czwartek o godz. 19:00.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!