Faulują najwięcej w Europie, ale mogą się podobać. Przygoda życia hiszpańskiego klubu

Mecz Getafe z Ajaksem był starciem zupełnie różnych stylów gry w piłkę. Ale więcej było Getafe w Getafe. Piłkarze Jose Bordalasa rozegrali to spotkanie na swoich warunkach, do których Ajax do końca nie potrafił się dostosować i przegrał 0:2.

Ajax to piękno zapisane w historii, wynikające z akademii, zamknięte w osobie Erika ten Haga. Rok temu o tej porze zaczynał uwodzić nas w Lidze Mistrzów: pięknie grał z Realem Madryt, Juventusem i Tottenhamem. Odpadł dopiero w ostatniej minucie półfinałowego dwumeczu z Kogutami. Ale w tym roku przygoda z wielkim graniem skończyła się już po fazie grupowej - przesądziła ostatnia kolejka i porażka 0:1 z Valencią. Ajax musiał szukać pocieszenia w Lidze Europy, ale wylosował przeciwnika, którego w Hiszpanii określają "ligowym dentystą". Gdy wpadasz do Getafe, trudno poprawić sobie humor. Łatwiej o zmęczenie, zniechęcenie, irytację i porażkę. Z Coliseum Alfonso Perez z trzema punktami wyjechali w tym sezonie tylko zawodnicy Barcelony, Realu Madryt i FC Basel w Lidze Europy.

Zobacz wideo Michał Karbownik pobije transferowy rekord? Dariusz Mioduski wskazał cenę za piłkarza Legii Warszawa [SEKCJA PIŁKARSKA #35]

Faulują najwięcej w Europie, ale i tak mogą się podobać

Bordalas nie ma problemu, by nakłaniać piłkarzy do faulowania największej gwiazdy rywala. A już mądry taktyczny faul to zagranie, którym zaimponować mu najłatwiej. Jego piłkarze faulują więc najczęściej w Europie - średnio osiemnaście razy w meczu. A gdy już mają pozytywny wynik, zaczynają wybijać piłkę w trybuny i długo zwlekać przed wznowieniem. Słowem - przedłużają i przeciągają, jak tylko się da. I niby nie jest to w futbolu nic nowego, ale oni doprowadzili to do skrajności. Wyliczono, że co mecz kradną w ten sposób około 35 minut!

Ale faule to tylko jeden ze środków do osiągnięcia celu. Ten, którego najczęściej czepiają się trenerzy przeciwnych drużyn. Jednak niejedyny. Getafe to w gruncie zespół niezwykle zdyscyplinowany taktycznie. Perfekcyjnie przygotowany fizycznie i skupiony na realizacji zadań nakreślonych przez Bordalasa. Dopracowanych do ostatniego szczegółu, by maskować aspekty, w których są słabi, a uwypuklać zalety. Stosowany przez nich pressing należy do najlepiej zorganizowanych w Europie. Linię obrony ustawiają najwyżej w całej lidze hiszpańskiej - około czterdziestu metrów od własnej bramki. Są zwarci - środkowego obrońcę i najwyżej wysuniętego napastnika średnio dzieli na boisku raptem 38 metrów. Rywale nie mają więc w środku pola miejsca na nic. A gdy już stracą piłkę, Getafe potrzebuje zaledwie trzech podań, by doprowadzić akcję do końca. Nie szukają bowiem pięknej gry. Dryblingi i skomplikowane akcje nie są dla nich. Ich cała pierwsza jedenastka z meczu przeciwko Ajaksowi kosztowała 23 miliony euro.

Wystarczająco dużo, by wygrać 2:0 i nie pozwolić Holendrom na oddanie choćby jednego celnego strzału! Ajax miał dwa niecelne. Oba z końcówki meczu. Jego piłkarze mieli olbrzymie problemy z zawiązaniem składnej akcji, wymienieniem kilku podań. Od razu następował doskok i odbiór Getafe. Jeszcze przed meczem zawodnicy Bordalasa deklarowali w wielu wywiadach, że nie mogą się tego spotkania doczekać. Dla nich to przygoda. Nagroda za fantastyczny poprzedni sezon. I od początku widać było, że te słowa znajdują odzwierciedlenie na boisku. Grali jak nakręceni, nieustannie biegali, byli znacznie szybsi od rywali, dynamiczniejsi na kluczowych pierwszych dwóch-trzech metrach. Zabiegali Ajax, ale pokonali go sprytem.

Wygrali sprytem i konsekwencją

Była 38. minuta. Getafe miało już za sobą jeden ciekawie rozegrany rzut wolny, ale zmarnowany przez nie najlepsze przyjęcie Angela Rodrigueza. Już wtedy dało się dostrzec, że Bordalas przygotował na ten mecz kilka schematów rozegrania rzutów wolnych oddalonych od bramki o kilkadziesiąt metrów. Znów przy piłce ustawiło się kilku piłkarzy i zaczęło dyskutować. Po chwili się zaczęło: dwóch skrajnych pomocników zaczęło biec w stronę największego tłumu zgromadzonego na 25. metrze. Piłka zaskakująco została podana ze środka na prawo. Stamtąd poszedł przerzut po przekątnej, zgranie bez przyjęcia od Mathiasa Olivery do Deyversona i strzał. Znów z pierwszej piłki. Prosto do siatki.

Dwoma podaniami poprzedzającymi gola, zawodnicy Getafe zupełnie zgubili obrońców Ajaksu, którzy nie połapali się w tym wszystkim i zostali przed polem karnym. Zespół, z którego jeszcze dwa lata temu śmiano się, że jako jedyny w La Lidze nie ma kibiców, teraz był oklaskiwany przez kilkanaście tysięcy dumnych fanów. Getafe stworzyło jeszcze kilka okazji, które mogły skończyć się golem. Oddali dziesięć strzałów, cztery celne. Wyrobili też średnią fauli - skończyli z osiemnastoma. Żaden nie był brutalny, żaden nie zrobił rywalowi wielkiej krzywdy, ale wszystkie wybijały Ajax z rytmu. Wiele było przemyślanych: zatrzymywały akcję daleko od pola karnego, więc po żadnym Hakim Ziyech nie miał okazji uderzyć na bramkę Sorii. Tak to Bordalas zaplanował.

Brzydki gol uczynił ten wieczór pięknym

Do końca meczu pozostawało kilka minut, a Getafe wydawało się słabnąć. Cofnęło się, przyjmowało Ajax bliżej własnej bramki. Gdy do głowy przychodziło pytanie, czy uda im się utrzymać prowadzenie, oni strzelili drugiego gola. To była akcja w ich stylu: przejęcie na swojej połowie, szybkie zagranie do przodu, jeszcze jedno długie podanie, uderzenie Kenedy’ego, rykoszet i gol. Brazylijczyk w momencie oddawania strzału się poślizgnął, piłka zmieniła tor lotu po odbiciu od pięty Sergino Desta i przeleciała nad rzucającym się Bruno Varelą. Wpadła w środek bramki. Brzydki gol uczynił ten wieczór pięknym.

Liga Mistrzów ma Atalantę, którą postronny kibic może się zachwycać. Liga Europy, uboższa wersja Champions League, ma też bardziej ograniczony zespół do podziwiania. Ale konsekwencji Getafe trudno nie docenić. Lubimy przecież, jak Dawid pokonuje Goliata. Gdy na tacy dostajemy dowód, że nie zawsze pieniądze są najważniejsze. Że pozostając wiernym idei, można osiągać sukcesy. Poza tym, w Lidze Europy, w której część zespołów widzi jedynie utrapienie w i tak przeładowanym terminarzu, piłkarze Getafe upatrują przygody życia. I trudno temu nie kibicować.

Więcej o: