Narastają plotki na temat konfliktu Vukovicia z Carlitosem. "Na zdrowy rozum go być nie powinno"

Z jednej strony Aleksandar Vuković, który mówi wprost, że nie ma żadnego konfliktu. Z drugiej strony Carlitos, po którym też specjalnie nie widać, by między nim a trenerem był jakiś konflikt. - Bo na zdrowy rozum być go nie powinno - uważa Dariusz Dziekanowski, były napastnik Legii Warszawa.

Drugiego dna szukają wszyscy. I niewykluczone, że ono gdzieś tam jest. Bo na pewno plotek jest sporo. A to, że na jednym z treningów Carlitos coś burknął do Aleksandara Vukovicia. A to, że burknął po meczu z Pogonią Szczecin (1:2), który zaczął na ławce rezerwowych. A to, że mu odbiło już kilka dni wcześniej, zaczął gwiazdorzyć po dwóch bramkach zdobytych w rewanżu z Europa FC (3:0). A to, że niesportowo się prowadzi, i to od dłuższego czasu. A to, że w szatni - poza Jose Kante - wcale nie ma zbyt wielu sprzymierzeńców.

Ale oprócz plotek, są też słowa, które wypowiada Aleksandar Vuković. A trener Legii o Carlitosie mówi dużo i chętnie. Nie ukrywa przed nikim, że Hiszpan po prostu nie pracuje tak, jakby chciał. I powtarza to od kilku tygodni. Niemal na każdej konferencji prasowej, na której cały czas padają pytania o Carlitosa. Od kilku tygodni Vuković też próbuje przekonać wszystkich do 19-letniego Sandro Kulenovicia. A to wcale takie proste nie jest, bo Kulenović, choć gra regularnie, goli nie strzela. Nie trafił do bramki rywala od sześciu spotkań, czeka na gola od 466 minut.

Vuković w stawianiu na Kulenovicia jest jednak konsekwentny do bólu. I wszyscy w klubie próbują sobie to jakoś tłumaczyć. Na pewno szanują Vukovicia za to, że ma własne zdanie. I nawet chyba rozumieją. Wszyscy. Poza Carlitosem. No i kibicami na trybunach, którzy ostatnio wygwizdali Kulenovicia. - To przykre, niezrozumiałe, wręcz obrzydliwe zachowanie wobec 20-letniego zawodnika. Nie oczekuję, że będę żył w realiach Franka Lamparda, który po porażce 0:4 na Old Trafford był oklaskiwany, ale oczekuję też więcej szacunku od kibiców względem piłkarzy ich zespołu - komentował Vuković na konferencji po meczu z Zagłębiem Lubin.

Zobacz wideo

"Na zdrowy rozum tego konfliktu być nie powinno"

- Kulenović ma szanse w przyszłości stać się dobrym napastnikiem. Proszę pamiętać, że on w grudniu dopiero skończy 20 lat. Na pewno jest piłkarzem perspektywicznym. Ale pytanie jest inne: czy teraz, w tej chwili, jest on lepszy od Carlitosa? Moim zdaniem nie jest. Zresztą chyba nie tylko moim, bo reakcje kibiców na trybunach też mówią wiele na ten temat - wskazuje Dariusz Dziekanowski, były napastnik Legii.

Te reakcje to nie tylko spotkanie z Zagłębiem Lubin, bo Kulenoviciovi dostało się już wcześniej. Już w trakcie pierwszego meczu z Atromitosem Ateny (0:0) kibice Legii przeraźliwie go wygwizdali, by po chwili oklaskami powitać zmieniającego go Carlitosa. Już wtedy Vuković brał Chorwata w obronę, ale też po raz kolejny musiał tłumaczyć, że nie ma żadnego konfliktu z Carlitosem. - Powtórzę jeszcze raz: na dzisiaj moim numerem jeden w ataku jest Kulenović, który na swoją pozycję ciężko pracuje podczas treningów. To on daje najwięcej zespołowi. A gdyby był między mną a Carlitosem jakiś konflikt, to i tak bym o nim nie powiedział. Ale nie ma żadnego konfliktu - tłumaczył znowu Vuković.

Dziekanowski: - Ja też uważam, że nie ma żadnego konfliktu. To znaczy inaczej: na zdrowy rozum go być nie powinno. Wiadomo: w piłce zdarzają się takie sytuacje, że trenerom bywa nie po drodze z niektórymi piłkarzami. Ale jeśli tak się dzieje, trener powinien dać władzom klubu jasny sygnał, że dany zawodnik nie jest w jego planach. Nie sadza go też wtedy na ławce rezerwowych, jak Vuković sadza Carlitosa. Co samo w sobie nie jest dla mnie zrozumiałe, bo w tej chwili to jeden z lepszych, o ile nie najlepszy, piłkarz Legii. Już w poprzednim sezonie Carlitos pokazał, że potrafi strzelać gole, a do tego kreować okazji innym. I niekorzystanie z niego teraz według mnie jest błędem. Ale rozumiem to, co mówi Vuković, czyli że Kulenović na treningach jest zawodnikiem, który prezentuje się lepiej od Carlitosa. Nie rozumiem tylko jednego: dlaczego to nie przekłada się na mecze.

Początek końca Carlitosa w Legii?

Z jednej strony Vuković, który mówi wprost, że nie ma żadnego konfliktu. Z drugiej strony Carlitos, po którym też specjalnie nie widać, by między nim a szkoleniowcem Legii był jakiś konflikt. Na wtorkowym treningu - ostatnim w całości otwartym dla mediów przed meczem z Rangers FC (czwartek, godz. 20) - Hiszpan na bocznym boisku przy Łazienkowskiej pojawił się jako jeden z pierwszych. Od razu przywitał się z wszystkimi dziennikarzami, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Dobra mina do złej gry? Być może. W końcu to też Hiszpan, czyli człowiek pogodny z natury. Tylko że Carlitos zbyt wielu powodów do radości  nie ma. A przynajmniej mieć nie powinien, bo nic nie wskazuje na to, by zaczął grać więcej.

- Naszym pierwszym wyborem na pozycji numer "9" jest w tej chwili Kulenović. I nie chodzi tu o moje upodobania, tylko o to, że on po prostu daje najwięcej drużynie. Carlitos występował wcześniej na pozycji numer "10", ale tam teraz najlepiej wygląda Walerian Gwilia. I dlatego gra on, a nie Carlitos - powiedział Vuković dzień przed meczem z Rangersami.

Jeszcze kilka tygodni temu mówiło się, że Carlitos podpisze z Legią nową umowę. Teraz więcej mówi się o tym, że jeszcze tego lata może opuścić Łazienkowską. Że jeśli pojawi się jakaś oferta, siłą nikt go zatrzymywał nie będzie. Zresztą między wierszami mówi o tym chyba nawet sam Vuković, który ostatnio przypominał, że okno transferowe jest jeszcze otwarte. I że jeśli ktoś do Legii przyjdzie, będzie to wzmocnienie ofensywy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.