Polski piłkarz rywali Legii w Lidze Europy: Nie jesteśmy jeszcze przygotowani do sezonu

Atromitos nie jest jeszcze przygotowany do sezonu, ale Legia też nie zachwyca. Wygra ten, kto popełni mniej błędów - mówi w rozmowie ze Sport.pl piłkarz Atromitosu Dawid Kort.

Sebastian Staszewski: W trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy Legia Warszawa zmierzy się z Atromitosem, w którym występuje pan od siedmiu miesięcy. Po mękach w rywalizacji z zespołami z Gibraltaru i Finlandii legioniści mają powody do obaw?

Dawid Kort: Analizując wynik rewanżu z Dunajską Stredą można odnieść takie wrażenie, ale w rzeczywistości nie był to w naszym wykonaniu najlepszy mecz. Przed nami jeszcze miesiąc przygotowań do ligi, dwumecz ze Słowakami był naszym pierwszym letnim graniem o coś. To z pewnością może być atutem Legii, która rozegrała już kilka spotkań. Z drugiej strony piłkarze Legii narzekali na sztuczne boisko, które miało być istotnym czynnikiem. My mamy murawę naturalną, ale kłopot będzie inny: temperatura. Dziś graliśmy mecz z drugą drużyną, zaczęliśmy o 7.30 czasu polskiego, i termometr pokazał 34 stopnie. Z Legią gramy o 19, czyli dość wcześnie. Z DAC zaczęliśmy o 20 i Słowacy narzekali, że nie mają czym oddychać…

Grecy ucieszyli się z wylosowania Legii? W pucharowych polsko-greckich dwumeczach bilans jest remisowy: siedem raz awansowały drużyny z Polski, siedem razy z Grecji.

Koledzy przede wszystkim pytali o kibiców Legii, o atmosferę na stadionie w Warszawie. Widzieli w sieci kilka filmików i są ciekawi na jakim poziomie kibicują legioniści. Mówiłem im, że to poziom zbliżony do PAOK Saloniki, którego kibice są w Grecji numerem jeden. Na naszym stadionie takiego dopingu właściwie nie doświadczamy. W Atenach kibicowsko liczą się wyłącznie Olympiakos, Panathinaikos i AEK. Do tych klubów jest nam daleko. Na mecze derbowe przychodzi co prawda kilka tysięcy kibiców, ale zazwyczaj jest ich znacznie mniej.

Atromitos to drużyna, której największą siłą jest defensywa? W poprzednim sezonie straciliście 28 bramek, co było czwartym najlepszym wynikiem w całych rozgrywkach.

Nie zwracałbym zbyt wielkiej uwagi na statystyki z poprzedniego sezonu, bo jesteśmy nową drużyną. Kilku chłopaków odeszło, kilku do nas dołączyło, zmienił się trener. Opuścili nas m.in. prawy obrońca, dwóch skrzydłowych, środkowy pomocnik, napastnik. Zmienił się cały kręgosłup Atromitosu. W okresie przygotowawczym trenowaliśmy w jednym ustawieniu, w meczach ze Słowakami zagraliśmy w innym. Dlatego potrzebujemy czasu, abyśmy odnaleźli swoją tożsamość. Cały czas się poznajemy, cały czas się zgrywamy. To czasochłonny proces.

Legia może to wykorzystać.

Zobacz wideo

Może, ale też mamy szczęście, bo z Legią najłatwiej gra się na początku sezonu. Przeżyłem to w Pogoni Szczecin, w której zazwyczaj spotykaliśmy się z warszawiakami na koniec sezonu, gdy ci potrzebowali punktów. Niemal zawsze wygrywali. Na początku jednak rozpędzają się powoli, tak jak teraz. I Pogoń, która zmierzyła się z Legią w pierwszej kolejce, wygrała 2:1.

Liczy pan na występ przeciwko Legii? W meczach sparingowych grał pan regularnie, ale w dwumeczu z Dunajską Stredą nie pojawił się pan na boisku nawet na minutę.

Wszystko zależy od ustawienia. Kilka dni przed meczem z DAC byłem pewny, że będę grał, ale okazało się, że było inaczej. Dla drużyny nie ma to znaczenia, bo awansowaliśmy, ale we mnie jest oczywiście sportowa złość. Dziś czuję się dużo lepiej, niż pół roku temu. Wiem jacy Grecy są, jak funkcjonuje klub. Jestem gotowy. Z drugiej strony mecz z Legią jest dla mnie tak samo ważny, jak każdy inny. Nie nastawiam się, że w Polsce muszę coś udowadniać.

Może udowodnić coś będzie chciał Dimitris Goutas, który nie poradził sobie w Lechu Poznań, ale w Atromitosie od początku sezonu jest ważną postacią?

To zupełnie inny zawodnik niż ten, którego pamiętamy z Polski. Widać, że u siebie czuje się pewniej, że dzięki pogodzie czy językowi ma swobodę, która pozwala mu pokazać jego atuty.

Miał pan latem możliwość powrotu do Ekstraklasy?

Miałem.

I nie chciał pan?

Nie chciałem.

Może więc pan porównać poziom ligi greckiej do Ekstraklasy? W Pogoni i Wiśle zagrał pan w 79 meczach, w Superleague Elladzie…

Zagrałem dwadzieścia, ale minut!

Dokładnie. I ponad 160 minut w Pucharze Grecji.

Nie poddaję się. W Grecji jest mniej walki fizycznej, jest za to więcej piłki w piłce. Nie ma co kryć, że czołowe greckie zespoły są poza zasięgiem czołowych ekip z Ekstraklasy. Niedawno w eliminacjach Ligi Mistrzów Olympiakos rozbił u siebie Viktorię Pilzno 4:0. A przecież Czesi nie są ogórkami. Nie mieli jednak szans, bo Olympiakos ma teraz niesamowitą paczkę, kupili na przykład Mathieu Valbuenę. Drugim klubem z wielkimi możliwościami jest PAOK, choć sądzę, że w tym sezonie Olympiakos będzie górą. Jest też druga strona medalu, czyli dół tabeli. W poprzednim sezonie był na przykład Apollon Smyrnis, który zdobył dwanaście goli. Liga jest bardziej rozwarstwiona niż u nas. Kandydatów do walki o mistrzostwo jest dwóch, w Ekstraklasie – pięciu. Ale na poziom nie narzekam. Grecy umieją grać w piłkę. Świadczy o tym chociażby fakt, że z europejskich pucharów nie odpadła jeszcze żadna grecka drużyna.

Kto będzie więc faworytem dwumeczu Legii z Atromitosem?

Nie będzie takiego. My nie jesteśmy jeszcze przygotowani do sezonu, a Legia nie zachwyca. Wygra ten, kto popełni mniej błędów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.