Lechia Gdańsk, podobnie jak Piast Gliwice, odpadła z eliminacji Ligi Europy już w drugiej rundzie. Dla zdobywcy Pucharu Polski za mocne okazało się duńskie Broendby IF. Drużyna Piotra Stokowca przed tygodniem wygrała u siebie 2:1, jednak na wyjeździe przegrała 1:2, a po dogrywce 1:4 i odpadła z rywalizacji.
"Cyfrowi Atleci." Drugi odcinek naszego najnowszego programu zobaczycie na wideo poniżej
- Spodziewaliśmy się, że to będzie inny mecz i momenty, w których będziemy cierpieć. Było za dużo prostych błędów. Bramki wpadały w taki sposób, w jaki nam się wcześniej nie zdarzały. Mecz mógł się potoczyć zupełnie inaczej i mogliśmy się pokusić o coś więcej. Na pewno zabrakło nam pierwszej bramki z pierwszego meczu. Mieliśmy ochotę żeby awansować, ale nie wystarczyło sił na Broendby. Pokazaliśmy się z niezłej strony, ale to dla mnie marne pocieszenie - powiedział po meczu Stokowiec.
- Wiadomo, że przeciwnik wszedł na wyższy poziom i szybko grał. My nie ustrzegliśmy się prostych błędów i spodziewaliśmy się trudnych momentów. Mieliśmy swoje sytuacje, ale nie wykorzystaliśmy ich. Była akcja Lukasa Haraslina, dwie-trzy inne. Boli strata bramki ze stałego fragmentu gry. Zbyt dużo napracowaliśmy się w dwumeczu, by tracić bramki. Można mieć o to pretensje - dodał.
- Zdobyliśmy bramkę, mieliśmy okazje na kolejne. Oczekiwałem po doświadczonych zawodnikach chłodnych głów. Takimi detalami przegraliśmy. Liczyłem na więcej po zmianach i taka różnica była, gdy zawodnicy wchodzą z rezerwy. Nie wszyscy zawodnicy są gotowi na granie pełnych meczów. Zawodnicy muszą liczyć się z tym, że przed nami dużo pracy - zakończył trener Lechii.