Legia Warszawa wydała pieniądze z głową. Wszyscy są na sprzedaż, ale kupować nie trzeba

Legia Warszawa latem wydaje pieniądze z głową. I, przynajmniej personalnie, wydaje się drużyną gotową do nowego sezonu. A ten startuje już w czwartek - na Gibraltarze, gdzie wicemistrz Polski w I rundzie eliminacji Ligi Europy zmierzy się z Europa FC. Początek spotkania o 20.30.

Legia Warszawa latem sprowadziła bramkarza, stopera, środkowego pomocnika, dwóch skrzydłowych, a także lewego obrońcę. Czyli Ivana Obradovicia, który poprzednie cztery sezony spędził w Anderlechcie. W czwartek 31-letni Serb podpisał z klubem dwuletni kontrakt. I tym samym rozwiązał ostatni problem, bo solidny lewy obrońca to był ostatni brakujący element w zespole Aleksandar Vukovicia. Jeszcze przez chwilę go będzie brakować. Przynajmniej w I rundzie eliminacji Ligi Europy, którą Legia inauguruje sezon 2019/20. Już w czwartek o 20.30 na sztucznej murawie Victoria Stadium na Gibraltarze, gdzie zagra z tamtejszym Europa FC.

- W tej chwili na lewej obronie mamy Artura Jędrzejczyka. On dobrze zna to miejsce na boisku, bo w reprezentacji Polski występował na tej pozycji podczas Euro 2016. Od tamtej pory minęło już jednak trochę czasu i w tym momencie najlepiej czuje się na środku defensywy. No, ale jedyny lewy obrońca, którego mam w kadrze, to kontuzjowany Luis Rocha. Do treningów wróci za około tydzień. Dlatego dobrze, że jest  chociaż „Jędza” - mówił Aleksanadar Vuković po sobotnim sparingu z Pogonią Siedlce.

FOT. KUBA ATYS

Jeszcze wtedy nie było jasne, czy do Legii trafi właśnie Obradović. Rozmowy z piłkarzem zostały co prawda wznowione, ale podwyższona została także oferta za Mikkela Kirkeskova (z 200 do 250 tys. euro) - lewego obrońcę Piasta Gliwice, który mógł w każdej chwili trafić na Łazienkowską, gdyby Legia zdecydowała się zapłacić 450 tys. euro. Tyle bowiem wynosi klauzula odstępnego w kontrakcie Duńczyka. Tylko że Legia tyle płacić nie chciała. Zresztą w ogóle nie była skłonna wydawać tego lata dużych pieniędzy. Choć sama takie przecież dostała, bo ruchy transferowe zaczęły się od sprzedaży Sebastiana Szymańskiego do Dinama Moskwa za rekordowe 5,5 mln euro (plus przyszłe bonusy). Nawet połowa z tej kwoty nie rozeszła się jednak na nowych piłkarzy. A pewnie wydano by jeszcze mniej, gdyby nie Cafu, którego po sezonie za 800 tys. euro trzeba było wykupić z FC Metz.

"Pewnie będą jeszcze jakieś ruchy"

Latem zespół wzmacniano rozsądnie, sprowadzano piłkarzy z ekstraklasy, za niewielkie pieniądze. - Pewnie jeszcze będą jakieś ruchy. Jakie? To jest pytanie, na które ten, kto dziś zna poprawną odpowiedź, mógłby sporo zarobić u bukmachera - uśmiechał się Vuković po sobotnim sparingu z Pogonią Siedlce. I choć na razie nie ma sygnałów, że jego drużyna miałaby zostać osłabiona, wiadomo, że za odpowiednio wysoką kwotę na sprzedaż jest każdy. Na czele z Carlitosem, Mateuszem Wieteską i Dominikiem Nagyem.

- Dla mnie najważniejsze, że w drużynie jest rywalizacja. Kwestiami, na które nie mam większego wpływu, staram się zajmować jak najmniej - powtarza Vuković. I przy tym często zaznacza, że ostatnie zdanie w sprawie transferów należy nie do niego, a do dyrektora sportowego Radosława Kucharskiego. Że sam woli skupić się na tym, co dzieje się na boisku. Czyli na trenowaniu i doprowadzeniu piłkarzy do jak najlepszej dyspozycji.

5:0, 3:0, 1:2, 3:3, 6:0. To wyniki letnich sparingów odpowiednio z czeskimi FK Pribram i Viktorią Pilzno, brazylijskim CA Bragantino, rumuńską Universitateą Craiovą oraz wspomnianą Pogonią Siedlce. - Czy z College Europa chciałbym powtórki wyniku z Pogonią? Przede wszystkim nie chciałbym takiego podejścia. W przeszłości kilka zespołów przejechało się na lekceważeniu rywali. Dlatego nie ma o tym mowy. Nie możemy myśleć o tym dwumeczu jak o sparingach. To byłoby niepoważne, no i przede wszystkim niebezpieczne - zwracał uwagę Vuković.

Legia Warszawa wykrystalizowała skład?

Choć forma Legii to wciąż niewiadoma, to raczej jasne jest, że sezon rozpocznie w ustawieniu 4-5-1 (lub zmodyfikowanym 4-2-3-1). Z Carlitosem na dziesiątce i Vamarą Sanogo na szpicy, gdzie pierwszym wyborem był Jarosław Niezgoda, ale 24-letni napastnik znowu nabawił się kontuzji. Jeśli sugerować się ostatnim treningiem przed wylotem na Gibraltar, wyjściowy skład Legii w czwartek powinien wyglądać tak: Radosław Majecki - Marko Vesović, William Remy, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk - Arvydas Novikovas, Walerian Gwilia, Andre Martins, Dominik Nagy - Carlitos - Vamara Sanogo.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.