Arsenal dostał trzy ciosy od piłkarza, którego nie chciał. Triumf krytykowanej Chelsea

Unai Emery swój trzeci puchar Ligi Europy zdobył w przerwie meczu z Liverpoolem. W tym roku w tym samym momencie go przegrał, bo z szatni wypuścił zupełnie inny zespół. Wtedy w ciągu 20 minut trzy gole strzelił, dzisiaj trzy bramki stracił. Skończyło się 4:1 dla Chelsea. To triumf ludzi zdecydowanie częściej krytykowanych niż chwalonych.

Trzy lata temu w Bazylei, Emery podniósł podłamanych piłkarzy wmawiając im, że wygrają ten mecz, jeśli w drugiej połowie zagrają tak, jak na swoim Estadio Sanchez Puzjuan. Chciał, żeby odważnie ruszyli do przodu, podjęli ryzyko, a efekty przyjdą. I tak z 0:1 zrobili 3:1 wygrywając te rozgrywki trzeci raz z rzędu. Podobno przez dziesięć minut Bask nawet nie podszedł do tablicy, skupiał się tylko na sferze mentalnej i dopiero ostatnie minuty przerwy poświęcił na wprowadzenie drobnych korekt taktycznych.

Zobacz wideo

Wideo pochodzi z serwisu VOD

A o tym, jak długie potrafią być jego odprawy krążą już legendy. Piłkarze Sevilli mieli na nich ziewać i zasypiać, ale mimo to Emery dalej bombardował ich wiedzą na temat rywali. W Arsenalu jest podobnie, a w drugiej połowie jego piłkarze wyglądali na tak zaspanych i zniechęconych do gry, jakby trener właśnie podzielił się z nimi najbardziej nudnymi danymi o Chelsea, jakie przygotował przed tym meczem.

Triumf niedocenianych

Trzy ciosy zadał im Olivier Giroud, którego sami wypchnęli z klubu, żeby mieć pieniądze na gigantyczny kontrakt dla beznadziejnego w tym meczu Mesuta Oezila. Francuz zaczął od trafienia absolutnie w swoim stylu – wsadził głowę tam, gdzie Laurent Kościelny nie dał rady sięgnąć nogą. W kolejnej akcji dał się przewrócić w polu karnym i wywalczył jedenastkę, a swój występ zwieńczył fantastycznym podaniem do Edena Hazarda. Był najlepszym zawodnikiem Chelsea i brakującym ogniwem Arsenalu, bo Kanonierzy, jeśli już zbliżali się do bramki Kepy, to po dośrodkowaniach z bocznych sektorów. Próbowali z lewej i prawej strony, z rzutów rożnych i wolnych, ale nie miał kto tych akcji wykończyć. Obrońcy „The Blues” zawsze byli szybsi albo lepiej ustawieni. Z Giroud nie poszłoby im tak łatwo.

Maurizio Sarri miał dobre przeczucie, że postawił na niego kosztem Gonzalo Higuaina. Zresztą, w tym meczu wszystkie jego wybory się obroniły – Emerson zaliczył asystę, Pedro strzelił gola, Kante dominował w środku pola, mimo że nie był w pełni zdrowy. Dzień przed meczem, Sarri w nerwach opuścił trening, gdy dowiedział się, że nie będzie mógł przećwiczyć z drużyną stałych fragmentów gry, bo ktoś wpadł na pomysł, żeby zajęcia mogli oglądać dziennikarze i mu o tym nie powiedział. Przynajmniej tak brzmi oficjalna wersja klubu, który jeszcze w dniu finału tłumaczył furię Włocha. Dziennikarze twierdzą jednak, że nie chodziło o ich obecność, a o kłótnię Davida Luiza z Gonzalo Higuainem. Tak czy inaczej, z Baku poszedł sygnał, że w klubie jest zła atmosfera, co pewnie skłoni Sarriego do odejścia. Kibice nie zamierzali po nim płakać.

Za Włochem trudny sezon, bo zdecydowanie częściej był krytykowany niż chwalony, mimo że zrealizował cele, jakie przed nim stawiano – wywalczył awans do Ligi Mistrzów, a dodatkowo dorzucił jeszcze Ligę Europy. Swój drugi puchar w życiu. Zdobyty po 16 latach od zwycięstwa w finale Pucharu Włoch na szczeblu Serie D. Skoro jest tak cierpliwy, to może zostanie w Chelsea?

Eden Hazard zasugerował, że odchodzi

- Skoro to pożegnanie, to odchodzisz w wielkim stylu – powiedział do Edena Hazarda dziennikarz BT Sport. Ten tylko uśmiechnął się, puścił mu oczko i wrócił świętować z kolegami. Wcześniej sugerował jednak, że to czas na zmiany i on już podjął decyzję, a teraz czeka tylko aż kluby dogadają się między sobą. – Koncentrowałem się tylko na finale i zdobyciu pucharu, ale za kilka dni powinniśmy się wszyscy dowiedzieć, co dalej – mówił.

Zdobył w tym meczu bramkę z rzutu karnego, a kilka minut później z dużym spokojem wykorzystał podanie od Giroud. - Kocham kibiców Chelsea, są częścią mojej rodziny. Zawsze będę wspierał ten klub. Nie wiem, czy to jest pożegnanie, ale jeśli to jest pożegnanie, to dziękuję za te 7 lat – powiedział dla beIN Sports w kolejnym wywiadzie. To zdecydowanie brzmi, jak pożegnanie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA