Liga Europy. Dudelange - Legia Warszawa. Jak pokonać Dudelanege?

Nawet w obliczu coraz powszechniejszych klęsk polskich zespołów w europejskich pucharach, fakt wyjazdu Legii do Luksemburga celem odrabiania strat brzmi groteskowo. A mając w pamięci wydarzenia z pierwszego starcia można zakładać, że nie będzie to najłatwiejsze zadanie. Jak powinna zagrać Legia, by wyeliminować luksemburską przeszkodę?

Pressing od pierwszej minuty

Legia potrzebuje zdobycia w tym meczu minimum dwóch bramek. Jej dotychczasowy dorobek w bieżącej edycji europucharów nie napawa tu optymizmem. Warszawianie nie tyle mieli problem z wykorzystywaniem szans, co z samym ich stwarzaniem. Legii brakowało momentów, kiedy piłka była odzyskiwana wysoko, a ataki - błyskawicznie wykańczane. Sa Pinto w kilka dni nie będzie w stanie znacząco poprawić mechanizmów pressingowych, może jednak nakłonić do intensywniejszego ich wykorzystywania. Sam fakt szybszego doskoku do rywala na jego połowie powinien spowodować błędy w szeregach luksemburczyków i pozwolić na odbiory bliżej bramki rywala, co inicjowałoby szybką kombinację podań czy nawet indywidualne wykończenie. Bramka dla Legii w pierwszym meczu była zresztą efektem takiego doskoku pressingowego. Nawet mimo niskiej intensywności, udało się w ten sposób wymusić błąd ze strony rywala.

>> Mecze LaLiga będą rozgrywane w USA! Umowa na 15 lat. W tym sezonie Barcelona lub Real

Więcej zdecydowania w pojedynkach

Konieczne jest nie tylko doskakiwanie do rywala i utrudnianie wyprowadzenia ataku, ale też więcej zdecydowania w bezpośrednich starciach. W poprzednim meczu Legia wygrała zaledwie 41% pojedynków, co jest zatrważająco niskim wynikiem. Każde wygrane starcie pozwalało rywalom na zyskanie czasu i miejsca, a równocześnie przekreślało szanse warszawiaków na wyprowadzenie własnej kontry. Sa Pinto jest znany ze swoich metod motywacyjnych, stąd też można mieć nadzieję, że mimo braku możliwości przećwiczenia schematów na treningach, nastroi zespół w wystarczająco bojowy sposób, by w pojedynkach prezentował się on już znacznie lepiej.

>> Nowy sezon w Sport.pl. Artur Boruc: Manchester City jest poza zasięgiem całej ligi

Ograniczanie miejsca rywalom w środku pola

Nieszczęście Legii w pierwszym meczu pod własną bramką brało się przede wszystkim z braku kontroli w środku pola. Owszem, Legia sporą część meczu musiała grać w osłabieniu, jednak nawet przy braku zawodnika styl w jakim oddali rywalom środek mógł budzić zdumienie. Przeciwnicy mieli dużo czasu i miejsca na wyprowadzenie ataków, rzadko byli naciskani i spokojnie mogli operować piłką do momentu, w którym znajdowali lukę w defensywie warszawiaków. Problem brał się też z braków w asekuracji, szczególnie na bokach. Nie pomagała też niewielka świadomość pozycyjna Nagy'a, zaś jego sparowanie na boku z Kucharczykiem otwierało po tej stronie przeciwnikom autostradę. Większość problemów brała się jednak z faktu, że piłkarze Dudelange praktycznie bez presji mogli przerzucać piłkę w boczne sektory blisko pola karnego Legii. Aktywniejszy pressing w środku z całą pewnością pozwoliłby nieco na ograniczenie tego typu akcji.

>> Superpuchar Europy. Real - Atletico. Diego Costa wrócił na dobre? Mecz w Tallinie był jego popisem

Więcej zagrań na wysokim tempie

Wyprowadzanie ataków przez Legię długimi momentami nosiło znamiona ślamazarności, co przekładało się na możliwości kreowania ataków. Końcowa statystyka była brutalna - warszawianie mieli na koncie dwa razy mniej podań kluczowych niż ich luksemburscy rywale. Zbyt dużo wymian w środkowej strefie nie pozwalało wykorzystać szans na kontrataki po odzyskaniu piłki w głębi pola. Sytuacja była tym gorsza, że Legia grała w osłabieniu i przy zbyt wolnym atakowaniu rywale bez trudu mogli zastawiać opcje podań. Można było też mieć wrażenie, że znajdując się w trudnej sytuacji Legia nie spieszy się z rzuceniem większej liczby graczy do ofensywy. W rewanżowym starciu będzie już do tego zmuszona, a wysokie tempo gry będzie konieczne także dlatego, że można się spodziewać, że Dudelange będzie bronić się głęboko i zagęszczać maksymalnie własną połowę. Legia musi jednak śrubować tempo, ryzykować stratami, gdyż w innym wypadku nie będzie miała szans na odwrócenie wyniku dwumeczu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.