Liga Europy. Legia Warszawa - Dudelange. Pokazać jedność i uniknąć kompromitacji

- Dostałem ostatnio kilka pytań o to, czy Radović bije Carlitosa... Poziom insynuacji w poprzednich tygodniach jest dziwny. W Legii chcemy tworzyć jedność - powiedział Aleksandar Vuković na konferencji prasowej przed czwartkowym spotkaniem z luksemburskim Dudelange.

Chaos, brak zaangażowania i motywacji, a także niedopowiedzenia. Właściwie mnóstwo niedopowiedzeń – to główne problemy Legii Warszawa w ostatnim czasie. Mistrzowie Polski nowy sezon rozpoczęli najgorzej jak mogli. Przegrali w słabym stylu z Zagłębiem Lubin, a później odpadli z kwalifikacji Ligi Mistrzów. Po drodze wygrali jeszcze co prawda z Koroną Kielce, ale wyjazdowe zwycięstwo ani trochę nie przykryło wad i niedociągnięć. A tych, zwolniony niedawno Dean Klafurić pozostawił po sobie wiele.

>> Liga Europy. Legia Warszawa - Dudelange. Vuković o rywalach: Nie można ich lekceważyć

Nie było rewolucji. Ewolucji też nie ma

Dawno w Warszawie nie było tak spokojnego okna transferowego. Właściwie wszyscy kluczowi zawodnicy z zeszłego sezonu pozostali w klubie. W przeciwieństwie do swoich poprzedników Klafurić nie ściągnął też kilkunastu graczy, skupiając się raczej na jakości, zamiast ilości. Przynajmniej tak wydawało się przed rozpoczęciem sezonu. Sprowadzenie Carlitosa i Jose Kante miało dać warszawiakom gwarancję strzelania goli, a powrót Mateusza Wieteski z Górnika Zabrze stabilność i zabezpieczenie na wypadek odejścia Michała Pazdana.

Hiszpańscy napastnicy na razie jednak spisują się znacznie poniżej oczekiwań. Bo co z tego, że biegają, co z tego, że walczą, jak nie dostarczają bramek. Wystarczy przypomnieć, że jedynego gola w rewanżowym starciu ze Spartakiem Trnawa, a w zasadzie w całym dwumeczu z mistrzem Słowacji, strzelił obrońca – Inaki Astiz. Inaki Astiz, który teoretycznie przez wielu ekspertów był stawiany w roli zawodnika rezerwowego, bo grać mieli przecież Wieteska i Pazdan. Ten pierwszy na razie jednak nie pokazał formy prezentowanej w ubiegłym sezonie, popełniając sporo błędów i notując kilka przeciętnych występów. Inna sprawa, że raczej nikt nie wymagał od niego gry na boku obrony, a tak był ustawiany, kiedy Legia grała czwórką z tyłu. W formacji z trójką stoperów radził sobie jeszcze gorzej.

Legendy zmieszane z błotem

Trudno jednak negatywnie oceniać nowych piłkarzy, kiedy cała drużyna gra źle i spisuje się poniżej oczekiwań. Podobnie jest m.in. z liderami zespołu, którzy walczyć muszą nie tylko ze zniżką formy, ale również z ogromną krytyką. Gromy po pierwszym meczu ze Spartakiem spadły m.in. na Miroslava Radovicia, który powiedział, że „gra w Wiśle Kraków i Wiśle Płock, to nie to samo, co gra w Legii”, nawiązując w ten sposób do postawy Carlitosa i Kante. Serb dodał jednak od razu, że liczy na aklimatyzację nowych piłkarzy i na to, że wprowadzą oni do zespołu nową jakość. Chciał dobrze, a wyszło... jak wyszło. Kilkanaście dni później podobna sytuacja dotknęła Michała Kucharczyka, który w przerwie meczu z Lechią Gdańsk (0:0) stwierdził na antenie Canal+, że jeden z kolegów „nie dojechał na mecz”. Później ze swoich słów się wytłumaczył, mówiąc, że chodziło mu o niego, ale do tej pory słowa wypowiedziane po przeciętnej słabej połowie starcia z gdańszczanami zostały zinterpretowane w różny sposób, najczęściej nawiązujący do Carlitosa, bo to właśnie on opuścił boisko w przerwie. - Legendę naszego klubu miesza się z błotem, ponieważ zagrała jedną słabą połowę. Niektórzy korzystają z każdej sytuacji, aby siać ferment w klubie – komentował wszystkie zajścia Vuković na konferencji. - Dostałem ostatnio kilka pytań o to, czy Radović bije Carlitosa... Poziom insynuacji w poprzednich tygodniach jest dziwny, tworzą się niestworzone historie. Rozumiem, że niektórzy muszą wymyślać pewne rzeczy w swoim smutnym życiu. W klubie zawsze pojawiają się kwestie, na które ludzie patrzą inaczej, ale tak jest wszędzie. Chcemy iść w tę samą stronę, mamy mocną drużynę, zjednoczoną szatnię i liczymy na to, że będziemy grać tylko lepiej – dodał.

>> Liga Europy. Legia Warszawa - Dudelange. Gdzie obejrzeć? Transmisja

Uniknąć kompromitacji

- Dudelange to ekipa, która nieszczęśliwie odpadła z Videotonem i jestem daleki od jej lekceważenia. Abstrahując od przeciwnika, musimy trzymać się jakieś logiki. Jeśli zawsze będziemy uważali, że polska piłka jest beznadziejna i do niczego się nie nadajemy, to nie róbmy promocji każdego spotkania. Jeśli beznadziejna drużyna przegrywa, to dlaczego mówimy o kompromitacji? Albo jesteśmy zaje*istymi kozakami, albo docenimay walkę słabych drużyn. Tak naprawdę to, co powiem o drużynie z Luksemburga nie będzie miało żadnego znaczenia, bo i tak wiem, że wiecznie jesteśmy rozczarowani tym, co prezentują nasze drużyny. Zdaniem wielu, jak nie udowodnimy wyższości, pojawi się problem – charakteryzował Vuković w środę.

Trzeba jednak otwarcie przyznać, pomimo szacunku i braku lekceważenia rywala, że porażka mistrza Polski z drużyną luksemburską będzie tragedią i blamażem. Bo drogi od remisu z Realem Madryt w Lidze Mistrzów, do porażki z Dudelange, w dwa lata nie przebył chyba jeszcze nikt. Mistrzowie Polski są zdecydowanym faworytem dwumeczu w III rundzie kwalifikacji Ligi Europy, co w czwartek muszą udowodnić, by po raz kolejny w tym sezonie z trybun „Żylety” nie popłynęło gromkie „Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie”. Ta przyśpiewka warszawiakom ostatnio towarzyszy bowiem zbyt często.

>> Legia - F91 Dudelange. Z kim zagra Legia Warszawa? Rywali może przytłoczyć stadion i atmosfera

Początek spotkania Legii Warszawa z Dudelange w czwartek o 21:00. Relacja LIVE w Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.