Liga Europy. Legia - F91. Dudelange naciska na piłkarską Europę. "Szanse, że przejdziemy mistrza Polski są"

Przy piłkarskiej bramie Europy majstrują od kilkunastu lat, na razie przejść jej nie mogą. Robią jednak wszystko, by nie być futbolowym kopciuszkiem. Czekają, by na boisku znów ośmieszyć jakiegoś faworyta. F91 Dudelange nie musi być dla Legii łatwym rywalem. Spotkanie odbędzie się w czwartek o godz. 21:00.

Była końcówka kwietnia roku 1991. Legia była na ostatniej prostej rozgrywek o Puchar Polski. Ostatecznie "wojskowych" zatrzymał w finale GKS Katowice, ale dla Legii właśnie nadchodziły najlepsze lata w historii.

F91 Dudelange, czwartkowy rywal Legii w eliminacjach Ligi Europy, jeszcze wtedy nie istniał. W liczącym niespełna 20 tys. mieszkańców miasteczku grały trzy kluby: Stade Dudelange, US Dudelange i Alliance Dudelange. W kwietniu postanowiły się połączyć. Tak powstał Football 1991 Dudelange. Do kibiców został wysłany jasny sygnał, że w Luksemburgu jest nowa piłkarska siła. Ekipa mogąca konkurować z utytułowanym Jeunesse Esch, najsłynniejszym klubem z Luksemburga.

Sentymentalny 1991

Oczywiście wszystkie te historie działy się na poziomie lokalnym. Dotychczasowe sukcesy ekip z Dudelange nikogo poza małym, liczącym 2,5 tys km kwadratowych państwem interesować nie mogły. Losy nowej drużyny nazwanej Football 1991 też nie, tym bardziej, że rozgrywki zaczynała od drugiej ligi. Luksemburska piłka klubowa była wtedy dla europejskiego kibica czymś enigmatycznym, a Legia na starym kontynencie zdobywała uznanie po wyeliminowaniu Sampdorii Genua z Pucharu Zdobywców Pucharów. W półfinale tych rozgrywek zagrała wyrównany dwumecz z Manchesterem United. Przez kolejne dwie dekady (nie licząc ćwierćfinału Ligi Mistrzów w 1996) europejskie sukcesy w stolicy Polski można było wspominać z sentymentem. Legia od futbolowej Europy raczej się w tym czasie oddalała. Coraz większe zakusy na międzynarodową niespodziankę z każdym sezonem miała za to F91 – oczywiście zachowując wszelkie proporcje.

Majstrowanie przy bramie piłkarskiej Europy

Pisanie, że obecny mistrz Luksemburga jakoś mocniej forsuje europejskie pucharowe bramy byłoby nadużyciem. Czasem jednak zauważalne jest jego monotonne majstrowanie przy zamku, czy ciągnięcie za klamkę. Tym bardziej, że od roku 2006 - gdy F91 jako pierwszy luksemburski klub przekroczył 1. fazę kwalifikacji Ligi Mistrzów, pokonując NK Zrinjski (z Bośni i Hercegowiny) - w eliminacjach europejskich pucharów radzi sobie coraz śmielej. Wyczyn awansu do drugiej rundy powtórzył w 2012, tym razem z rywalem z Andory, tyle że chwilę później wyeliminował z kwalifikacji turnieju Red Bull Salzburg strzelając austriackiemu faworytowi cztery gole (1:0, 3:4). Trzecia runda eliminacji nie poszła już tak dobrze, ale do dziś jest najlepszym wynikiem w historii tamtejszego futbolu. W obecnej edycji bitwy o Ligę Mistrzów F91 zdołali raz zremisować z MOL Vidi (dawny Videoton) i wyrzucić z kwalifikacji Ligi Europy mistrza Kosowa. Szczególnie optymistycznie wypadło starcie z Węgrami (1:1, 1:2).

- To był dobry mecz z silnym rywalem, w którym nasza drużyna stworzyła sobie sporo okazji. Niestety niewykorzystanych. Videoton, który miał z nami problemy, w następnym meczu pokonał Łudogorca Razgrad, drużynę jak na moje oko zbliżoną poziomem do Legii – mówi nam Dan Elvinger z gazety „Tageblatt”.

Bundesliga, Ligue 1 i Ekstraklasa w F91

O rywalu Legii nie można powiedzieć, że to drużyna amatorska. Czasy, w których jej zawodnicy masowo po treningu jechali do pracy w restauracjach i sklepach już prawie minęły.

- Jest dosłownie jeszcze kilku zawodników, którzy oprócz gry w piłkę gdzieś dorabiają, m.in. środkowy obrońca Tom Schnell, ale to, przy niemieckim trenerze Dino Toppmollerze, w ostatnim czasie mocno się zmieniło. Sprowadzamy sporo profesjonalnych zawodników z zagranicy. Marc Andre Krusk ma na koncie niemal sto występów w Bundeslidze w barwach Borussii Dortmund. Milan Bisevac zagrał ponad 250 razy w Ligue 1, m.in. w barwach PSG czy Lyonu. W koszulce młodzieżowego Bayernu Monachium biegał też Yannick Kakoko – wymienia Elvinger.

Co ciekawe przypadek tego ostatniego, który właśnie podpisał kontrakt z Dudelange, pokazuje, że niektórzy obecni zawodnicy Luksemburczyków nie odstają poziomem od tych grających w polskiej lidze. Przez 3 sezony z usług Kakoko chętnie korzystała Miedź Legnica, a potem ekstraklasowa Arka.

Piłkarze z zagranicy nie mogą też jakoś bardzo narzekać na zarobki w Luksemburgu. Kominów płacowych tam nie ma, ale podstawowi gracze F91 mogą liczyć na wynagrodzenie sięgające 9 tys. euro miesięcznie. To około 40 tys. złotych. Dodatkowo, drużyny zwykle pomagają rodzinom piłkarzy w znalezieniu pracy w Luksemburgu. Wynagrodzenie w tym państwie należy do jednych z najwyższych w Europie.

Kluby szanują pieniądze,  zwykle nie wydają ich podczas okienek transferowych. Największy zakup rywala Legii nie przekroczył 65 tys. euro. Zazwyczaj graczy bierze się za darmo i uzupełnia skład o najzdolniejszych piłkarzy z kraju. Przykładem może być tu Dave Turpel. Ściągnięty niegdyś z Ettelbruck, w poprzednim sezonie strzelił 24 gole i miał 9 asyst w 22 meczach. Pomocna bywa też własna akademia.

Akademia niedostatku

Football 91 jest jedynym klubem w Luksemburgu, który posiada własną i rozbudowaną akademię piłkarską. Co ważniejsze wspieraną przez osobnego sponsora. Kształci ona w sumie około 300 zawodników w praktycznie wszystkich kategoriach wiekowych. Oprócz piłkarskich treningów zapewnia też pomoc w nauce czy opiekę medyczną.

Akademia daje jednak przeciętne korzyści. W pierwszej drużynie F91 jest obecnie dwóch jej wychowanków. To m.in. młody bramkarz Enzo Espozito czy obrońca Delvin Skenderović. Pierwszy jest jednak daleko w hierarchii golkiperów. Drugi do tej pory grał w kraju dla konkurencji.

Niektórzy krytykują piłkarskich działaczy F91, że w takich warunkach powinni promować większą liczbą własnych wychowanków i nie sprowadzać tylu graczy z zagranicy. Nie jest to łatwe, bo polityka krajowego związku piłkarskiego polega na zachęcaniu młodych talentów do nauki futbolu za granicą, głównie w rozwiniętych piłkarsko Francji, Belgii czy w Niemczech. W ten sposób w barwach Legii znalazł się np. Chris Philipps. Urodzony w luksemburskim Wiltz  już jako 13 latek uczył się w szkółce francuskiego FC Metz, gdzie spędził kolejnych 8 lat życia. Potem po krótkiej przygodzie w Niemczech trafił do Warszawy.

F91 łatwiej niż kształcić swoich jest brać tych już ukształtowanych. Obecnie w drużynie ma reprezentantów kilkunastu państw. 

Sponsorów w bród, procentów mało

Na bezpieczeństwo finansowe nikt w Dudelange nie narzeka. Człowiekiem, który od dłuższego czasu wspiera F91 jest biznesmen Flavio Becca. Wielbiciel luksusowych zegarków, finansista, który swoje pieniądze inwestował w ziemię lub wykładał na sport m.in. w ekipę kolarską Leopard-Trek. Miłość do dwóch kółek była jednak trudniejsza, a właściwie sprawiała więcej problemów. Becca obecnie przerzucił się na inwestowanie w Leopard Racing Moto3. Rowery zamienił zatem na motocykle, ale przy futbolu pozostał. Jego napoje energetyczne Leopard są jednym z głównych sponsorów piłkarskiego mistrza kraju. Jak słyszymy w Luksemburgu, to dzięki niemu klub wygląda tak, jak wygląda. Sponsorów zresztą F91 nie brakuje. Obecnie jest ich kilkunastu. Warunki do trenowania czy gry też są wystarczające.

Dudelange gra na obiekcie, który może przyjąć 4,5 tysiąca kibiców, ale frekwencja na meczach ligowych jest zwykle czterokrotnie mniejsza. Ekipa Topmoellera ma do dyspozycji kilka boisk treningowych.

Chociaż z każdym rokiem klubowa piłka w Luksemburgu stara się pójść o krok do przodu, to jednak nadal w rankingach i wszelkich zestawieniach pozostaje o dwie długości za naszą Ekstraklasą.

- Szanse, że przejdziemy Legię wynoszą od 5 do 10 procent, ale są – uśmiecha się Dan Elvinger. Dlatego właśnie na F91 lepiej uważać. Przypadek RB Salzburg nie zdarza się często, ale jednak bywa możliwy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.