Liga Europy. Lech miał większe ambicje, ale braku zaangażowania nikt piłkarzom zarzucić nie może [SPOSTRZEŻENIA]

Lech Poznań odpadł z walki o Ligę Europy już w III rundzie eliminacji. Ambicje zespołu Nenada Bjelicy były większe, ale po dramatycznym spotkaniu z Utrechtem kibice Lecha Poznań pożegnali swoich piłkarzy brawami. Braku ambicji i zaangażowania nikt im zarzucić nie może. Spostrzeżeniami po spotkaniu w Poznaniu dzieli się Dominik Wardzichowski.

Zabrakło sił w decydującym momencie

Kiedy w 70. minucie czerwoną kartkę obejrzał Ramon Leeuwin, pomocnik Utrechtu, wydawało się, że Lech jeszcze mocniej ruszy do ataku. Nic bardziej mylnego. Zespół Bjelicy zapłacił za szaloną, pierwszą połowę. Atakował, ale już bez takiej werwy i polotu, jak w pierwszych 45 minutach. Lech odpadł z europejskich pucharów już w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy. Oczekiwania i ambicje w Poznaniu były większe, ale po spotkaniu z Utrechtem nikt nie może zarzucić piłkarzom Lecha braku ambicji i zaangażowania. Walczyli do ostatnich sił i tylko szkoda, że zabrakło ich w decydującym momencie.

Pierwsza minuta zweryfikowała zapowiedzi

Bjelica zaskoczył na przedmeczowej konferencji prasowej. - Wynik 0-0 jest lepszy niż zwycięstwo 1-0. Dlaczego? Możemy lepiej przygotować się do rewanżu, jest większa mobilizacja. Gdybyśmy wygrali 1-0, moglibyśmy się zastanawiać, czy skupić się na obronie, czy zaatakować. Tu nie możemy kalkulować, musimy być mocno skoncentrowani i grać o zwycięstwo – przyznał przed meczem szkoleniowiec Lecha Poznań. Na grę Lecha Poznań w rewanżu nie wpłynął jednak wynik przywieziony z Holandii, a brak koncentracji w pierwszej minucie spotkania na Inea Stadionie w Poznaniu. Fatalny błąd defensywy "Kolejorza" wykorzystał Gyrano Kerk i Lech musiał postawić na szaloną ofensywę.

Kluczowa postawa Tetteha

Szybko stracony gol postawił Lecha w trudnym, ale nie beznadziejnym położeniu. Zespół Bjelicy nie miał czasu na sprawdzenie nastawienia Holendrów. Właściwie trudno określić, czy czwarty zespół poprzedniego sezonu Eredivisie przyjechał do Poznania grać ofensywną czy defensywną piłkę. Po golu Kerka Lech zepchnął Utrecht do defensywy, a Holendrzy mieli otwartą drogę do kontrataków. Teoretycznie, bo w praktyce większość prób szybkiego wyprowadzenia piłki z połowy Utrechtu zatrzymywał w środku pola Abdul Aziz Tetteh. Defensywny pomocnik Lecha rozegrał w czwartek świetne spotkanie.

Duńczyk pomógł Duńczykowi

Nie ma wątpliwości. Christian Gytkjaer był na spalonym, ale duński arbiter uznał gola swojego rodaka. Sytuacja była tak ewidentna, że zachowanie sędziego liniowego trudno wytłumaczyć. Jedynym usprawiedliwieniem Duńczyka może być fakt, że Radosław Majewski nie chciał podawać do Gytkjaera. Ofensywny pomocnik Lecha strzelał, a wyszła idealna asysta.

Jakość w ofensywie, niepokój w defensywie

Im dalej od bramki Matusa Putnocky’ego, tym więcej jakości w nowym sezonie ma Lech. Imponujący pomysłowością i celnymi podaniami Majewski, szybki Maciej Makuszewski i skuteczny Gytkjaer. Ofensywna gra "Kolejorza" w meczu z Utrechtem wyglądała lepiej od tej, którą w spotkaniu z Astaną zaprezentowała warszawska Legia. Gorzej z defensywą. Obrońcy Lecha w spotkaniu z czwartym zespołem poprzedniego sezonu Eredivisie popełniali proste błędy. Nie tylko w kryciu, ale też w wyprowadzaniu piłki. Bjelica ma nad czym pracować. Tym bardziej, że w defensywie Lech ma trzech nowych, jeszcze niezgranych obrońców.

Copyright © Agora SA