Jak Lech i Legia uczyły się Europy

I mistrzowie, i wicemistrzowie Polski zagrają w fazie grupowej Ligi Europy. Lech wyeliminował wczoraj węgierski Videoton, a Legia - ukraińską Zorię. Bo oba kluby wreszcie mają trenerów, którzy umieją grać w pucharach.

Dwóch reprezentantów na tym etapie rozgrywek mamy po raz drugi. Za awans oba kluby dostaną po 2,4 mln euro premii, mogą też liczyć na kolejne zyski. Pewne (ze sprzedanych biletów) i niepewne (za ewentualne zwycięstwa i remisy). Dziś mogą wylosować np. Borussię Dortmund, Liverpool, Tottenham czy Napoli.

Dla Legii to już trzeci z rzędu awans do grupy LE. I czwarty w ostatnich pięciu latach. Dla Lecha - pierwszy od 2010 r.

Henning Berg awansował do LE drugi, a Maciej Skorża - trzeci raz. Ich sukcesy biorą się być może stąd, że są urodzonymi pragmatykami. Gdy planują europejskie mecze, nie kierują się emocjami, tylko zimną kalkulacją. Skorża już w pierwszym roku pracy z Lechem zrealizował cel, którego przez trzy sezony nie osiągnął jego niedoświadczony poprzednik Mariusz Rumak. Z kolei Berg w ciągu dwóch lat pracy w Warszawie ma już dwa awanse.

Są trenerzy, którym nie idzie w Europie. Jak poprzednik Berga Jan Urban, który w czterech sezonach pracy z Legią tylko raz wprowadził drużynę do fazy grupowej. A w innych edycjach przegrywał decydujące wyrównane dwumecze eliminacyjne z Brondby i Rosenborgiem. I są trenerzy jak Skorża i Berg, którzy - jak się wydaje - pojęli, jak należy taktycznie rozgrywać pucharowe dwumecze, a przy tym mają szczęście. Spotkania z Zorią były dla Legii podobne do tych z Brondby i Rosenborgiem.

Trenerzy Lecha i Legii nie pozwalają na otwartą grę. Ich zespoły starają się 180 minut rozstrzygnąć maksymalnie w 20-30 minut. Widzieliśmy to wczoraj, gdy po pierwszym meczu, wygranym 3:0, Lech czekał na to, co zrobi Videoton. Mistrzowie Polski nie musieli atakować, nie błyszczeli, wyczekiwali na błąd słabego rywala. I błąd w końcu się zdarzył, a zwycięskiego gola strzelił Tomasz Kędziora.

Podobnie w przypadku Skorży wyglądała II runda eliminacji Ligi Mistrzów z FK Sarajevo - po wyjazdowym zwycięstwie 2:0 rewanż Lech wygrał 1:0 po strzale z rzutu wolnego. Tak ostrożne podejście bywa krytykowane. Po porażce 1:3 z Basel w III rundzie eliminacji LM w rewanżu w Szwajcarii nastawił zespół zachowawczo. Jakby chciał zremisować, chociaż trzeba było odrabiać straty. Było blisko remisu 0:0, Lech stracił gola w doliczonym czasie. To bolesne dla oka, ale Skorża ocenia, co może jego zespół, i dobiera środki. Być może uznał, że tamtego dnia jego drużyny nie stać na więcej, a na pewno nie dzięki otwartej grze. Dla Skorży europejskie starcia stały się sensem pracy trenerskiej. 43-latek wielokrotnie podkreślał, że gra w pucharach sprawia mu więcej radości niż w kraju. Skorża traktuje ją jak wyzwanie, które sprawdza jego umiejętności taktyczne.

Kiedyś rozmawialiśmy o meczu Legia - Lech, któremu Skorża przyglądał się, jako bezrobotny. Oba zespoły grały ofensywnie. Skorża podsumował: Ale tak się nie gra w europejskich pucharach...

Przed tym sezonem przypominał, jak ważna dla kształtowania jego trenerskiej tożsamości okazała się LE w sezonie 2011/12. Doszedł wtedy do 1/16 finału, zapałał do Europy tak wielką miłością, że zimą tak przygotowywał zespół, by forma przyszła już na dwumecz ze Sportingiem Lizbona. - Wydawało mi się, że to jest to, czego klub najbardziej potrzebuje... - wspominał po latach.

W piątek Skorża pozna rywali Lecha w fazie grupowej, w Europie będzie mógł się sprawdzać całą jesień, już ze znacznie silniejszymi przeciwnikami.

Berg posmakował pucharów w zeszłym sezonie, gdy zaszedł aż do 1/16 finału LE. W wielu meczach Legia całkowicie kontrolowała przebieg gry. Podobnie było w pierwszych rundach tegorocznych eliminacji, przez które przeszła z kompletem czterech zwycięstw. W pierwszym meczu IV rundy LE ograła 1:0 Zorię w Kijowie. Ale było jasne, że czeka ją trudny rewanż.

Wczorajszy mecz nie układał się Legii tak dobrze jak zeszłoroczne spotkania oraz tegoroczne w kwalifikacjach, a mimo to udało się przeskoczyć i tę przeszkodę.

Na początku kontuzji ręki doznał najbardziej stabilny w tym sezonie stoper Michał Pazdan. Później Legia pierwsza wbiła gola, ale Ukraińcy wyrównali. Po godzinie znów objęła prowadzenie, ale znów prędko je straciła. I grała niepewnie, denerwowaliśmy się do ostatnich sekund, w których zwycięstwo dał strzał z rzutu karnego Ondreja Dudy.

Norweg jako trener Legii ma zatem w europejskich pucharach niewiarygodny bilans: 20 meczów - 16 zwycięstw, 1 remis i 3 porażki. Skorża pewnie zazdrości.

Dla kogo oni grają. Gregory van der Wiel i Rose Bertram [KLIKNIJ]

Zobacz wideo
Kto wyjdzie z grupy Ligi Europy?
Więcej o:
Copyright © Agora SA