Liga Europejska. Wisła pod ścianą

- Do awansu może wystarczyć osiem punktów - wylicza trener Robert Maaskant. Wisła na razie nie ma żadnego i w czwartek w Krakowie o przetrwanie w Lidze Europy bije się z Fulham, zespołem najsilniejszej ligi świata. Relacja Zczuba i na żywo od godz. 19 w Sport.pl

Zobacz mecz Ligi Europejskiej Wisła - Fulham na żywo i w jakości HD w IPLA.TV

W przepaść między polską a angielską ligą krakowianie wpadli trzy lata temu. O awans do fazy grupowej Pucharu UEFA grali z Tottenhamem, który nieudolnie próbował odbić się od dna Premier League, ale w głębokim kryzysie okazał się za mocny dla mistrzów Polski. W czwartek zadanie może być jeszcze trudniejsze, bo Fulham zajmuje 14. miejsce w lidze, a w składzie ma takich graczy jak Andrew Johnson (ośmiokrotny reprezentant Anglii), Bobby Zamora (obecnie powoływany przez Fabio Capello), Damien Duff (blisko 100 występów dla Irlandii) czy wyceniany na ponad 10 mln euro Clint Dempsey (reprezentant USA). - Bardzo ciężko powiedzieć, jak ich ugryźć. W każdym meczu wystawiają inny skład, na ławce lądują nawet największe nazwiska - przyznaje Maaskant.

Klucz do awansu leży w Krakowie

Jego piłkarze stoją pod ścianą, bo jeśli co najmniej nie zremisują z Fulham, to pozostanie im już tylko skupić się na obronie krajowego tytułu. Wiślacy po dwóch fatalnych występach (1:3 z Odense w Krakowie i 1:4 w Enschede z Twente) mają najwięcej bramek straconych wśród 48 zespołów startujących w LE i w szatni czuć zniechęcenie rywalizacją na europejskim poziomie. - Powiedziałem zawodnikom, że wokół klubu, głównie w mediach, unosi się atmosfera, jakbyśmy do LE trafili za karę. Przecież to wyróżnienie. Czyżby Wisła grała w LE co roku? Piłkarze zresztą też czują złą atmosferę i pytają: co się dzieje? Czy jesteśmy aż tak słabi? - irytuje się Maaskant.

Zdenerwowanie Holendra rośnie odwrotnie proporcjonalnie do formy mistrzów Polski. Po słabych występach z Twente i Legią szkoleniowiec bardziej niż na swoich piłkarzy narzekał na... dziennikarzy. Na media oburzał się także po spotkaniu z Jagiellonią Białystok, bo musiał odpowiadać na pytania o słabe sędziowanie. On od początku pobytu w Krakowie działa pod hasłem "Nie ma żadnego problemu" i gdy trzeba, potrafi podnieść drużynę na duchu. - W LE nic nie jest jeszcze stracone. Nawet osiem punktów może wystarczyć do awansu [w poprzednim sezonie Anderlecht Bruksela i Napoli awansowały do play-off z siedmioma]. Kluczem są wygrane u siebie, więc z Fulham mamy okazję, by zacząć gromadzić punkty - podkreśla Maaskant.

Na łaskę Anglików krakowianie raczej nie mają co liczyć. O ile w poprzednim sezonie np. Manchester City traktował LE jak zło konieczne, to londyńczycy widzą w tych rozgrywkach szansę na chwilowe wyjście z cienia wielkich angielskich klubów. Dlatego zdecydowali się na wykorzystanie dzikiej karty (UEFA przyznaje je ligowym krajowym w nagrodę za postawę fair-play) i już w czerwcu zaczęli żmudne eliminacje, które rozpoczynał dwumecz z NSI Runavik, trzecim zespołem Wysp Owczych. Zresztą dwa lata temu Fulham awansowało do finału LE, w którym po dogrywce uległo z Atletico Madryt. W tym sezonie wygrało w Odense (2:0) i zremisowało u siebie z Twente (1:1).

Zastrzyk mógłby skończyć karierę

W poszukiwaniu kłopotów krakowianie nie muszą jednak zaglądać w osiągnięcia Anglików, bo piętrzą się im tuż pod nosem. Wystarczy, że kontuzji nabawi się jeszcze jeden gracz i mistrzowie Polski nie będą w stanie wystawić pełnej kadry meczowej (18 piłkarzy).

Przez co najmniej miesiąc nie zagra Maor Melikson, tylko trochę krócej potrwa przerwa Patryka Małeckiego, ostatnio rozsypuje się też defensywa: z Jagiellonią kontuzji nabawił się Gordan Bunoza, ciągle kurują się też Marko Jovanović i Radosław Sobolewski. - Długo grał z bólem ścięgna Achillesa i nie odpuszczał. To taki typ, że jak go nie ściągniesz, to sam nie zejdzie. Teraz moglibyśmy dać mu środki przeciwbólowe i wpuścić na boisko, ale to mogłoby oznaczać dla niego koniec sezonu, a nawet kariery - podkreśla Maaskant i dodaje, że Sobolewski może nie zdążyć wyleczyć się na niedzielne spotkanie z ŁKS-em w Łodzi.

By ratować sytuację, szkoleniowiec pożycza pomysły od poprzednika Macieja Skorży i próbuje na nowej pozycji Juniora Diaza. Kostarykanin do Wisły przychodził jako lewy obrońca, ale z czasem zwiedził niemal każdy zakątek boiska (oprócz ataku). Dziś może zagrać jako defensywny pomocnik obok Cezarego Wilka (wtedy na ławce usiadłby Gervasio N nez). Maaskant nie wyklucza też, że rozgrywającego Tomáša Jirsáka zastąpi Łukasz Garguła. - Teraz, gdy mamy sporo kontuzji, przyszedł czas poszukiwania różnych opcji - przyznaje Maaskant.

Zobacz mecz Ligi Europejskiej Legia - Rapid na żywo i w jakości HD w IPLA.TV

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.