Liga Mistrzów. Real wrócił między mistrzów

Od 2004 r. piłkarze z Madrytu nie zaznali ćwierćfinału Champions League. Wreszcie zagrają, bo w środę rozbili prześladujący ich od dawna Lyon 3:0. Losowanie następnych rund w piątkowe południe.

Lyon to na stadionie Santiago Bernabeu gość bardzo nietypowy. Kiedy przyjeżdżają tam rywale hiszpańscy, wchodzą na boisko już to z respektem, już to przerażeni. Gdyby nie porażka z Barceloną, drużyną uchodzącą za najlepszą na świecie, piłkarze z Madrytu wygraliby ostatnie 32 mecze u siebie w krajowej lidze.

Francuzi reagują inaczej. Po katalońsku. Nie ulegli Realowi w żadnym z siedmiu meczów Ligi Mistrzów, więc mieli mnóstwo czasu, aby wyzbyć się przesadnego lęku przed słynną futbolową marką. Zwłaszcza że w zeszłym sezonie ją z rozgrywek wyeliminowali. Ich pracodawca, właściciel klubu Jean-Michel Aulas, pozwalał sobie nawet na prowokujące żarty, że skoro faworytom po remisie 1:1 w Lyonie wystarczy do awansu mecz bezbramkowy, to zagrają skrajnie defensywnie.

Goście nie mieli wyjścia i zaatakowali. Na całego. Królewscy musieli bronić się agresywnie. Już po półgodzinie na żółte kartki zapracowali jego obaj środkowi obrońcy, Pepe i Ricardo Carvalho.

Mecz był ostry, szybki i zacięty, aż w lyońskim polu karnym roztańczył się Marcelo. Lewy obrońca o temperamencie lewoskrzydłowego wymienił piłkę z Cristiano Ronaldo, przedryblował obu stoperów przeciwnika, strzelił na 1:0. Wtedy Real jeszcze dodał gazu, już do przerwy nacierał bez wytchnienia, bliziutko podwyższenia prowadzenia był Karim Benzema.

W drugiej połowie gospodarze z każdą minutą rośli, a Lyon malał. Drugiego gola strzelił urodzony w tym mieście Benzema, który zaczyna ścigać najskuteczniejszych graczy LM - zdobył już sześć bramek, o dwie mniej niż lepsi od niego Messi, Eto'o i Gomez (już odpadł), a dobił gości Angel Di Maria.

Real wciąż też nie stracił na własnym stadionie gola. Jesienią nie udało się pokonać Ikera Casillasowi Milanowi, Ajaksowi i Auxerre, wczoraj nie udało się Lyonowi.

José Mourinho, chyba największy trenerski gwiazdor w historii futbolu, znów triumfuje. W 2002 r. Real zdobył ostatni z dziewięciu Pucharów Europy, a potem powoli opadał. W 2003 r. dotrwał do półfinału. W 2004 r. do ćwierćfinału. Od tamtej pory nie przeżył 1/8 finału. Koszmar ciągnął się - z perspektywy ambicji królewskiego klubami - przez całą wieczność. Z wieków ciemnych wyprowadził ich dopiero Mourinho, który zwykł mawiać, że z ćwierćfinału już zaczyna być widoczny finał. Choć on widział go już wcześniej - do Madrytu przyjechał, aby zostać pierwszym trenerem, który najcenniejsze trofeum w klubowej piłce zdobędzie z trzema różnymi klubami.

Zobacz bramki z meczu:

Real - Lyon. Marcelo (1:0)

Real - Lyon. Benzema (2:0)

Real - Lyon. Di Maria (3:0)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.