Portugalczyk, który barw MU broni od początku sezonu, był jak na razie ostrożnie wprowadzany do składu przez Alexa Fergusona. Ostatnio jednak piłkarz zrobił wokół siebie sporo szumu strzelając po jednej bramce w meczach przeciwko Wolverhampton w Pucharze Ligi Angielskiej oraz we wtorkowym starciu z Bursasporem w Lidze Mistrzów.
Bebe przyznaje jednak, że jego początki na Old Trafford przysporzyły mu sporo nerwów: - Pamiętam swój pierwszy dzień treningów. Nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Byłem otoczony tyloma znanymi piłkarzami siedzącymi razem ze mną w szatni - powiedział 20-latek.
- Wcześniej oglądałem ich wszystkich tylko w telewizji, a tu byłem z nimi na treningu. Byłem tak spięty, że nie byłem w stanie właściwie ćwiczyć - dodał Portugalczyk, którego Manchester ściągnął bez obejrzenia go w akcji choćby jeden raz.
- Wszyscy marzą o grze w tym klubie. Gdy przyjechałem na Old Trafford pierwszy raz, wyobrażałem sobie siebie grającego tutaj - powiedział Bebe, zaznaczając że zawsze wiedział, że trafi do wielkiego klubu. - Nie sądziłem jednak, że stanie się to aż tak szybko. Teraz jestem tutaj i zrobię, co w mojej mocy by "wycisnąć" z tego ile się da.
Piłkarz wspomina także swoje pierwsze doświadczenia z Fergusonem, który ostatnio coraz częściej daje mu szanse gry. - Poznałem Sir Alexa dzień po podpisaniu kontraktu. Powiedział mi, że muszę się szybko nauczyć angielskiego i pójść do fryzjera tak szybko jak mogę. To oczywiście był żart, ale myślę, że coś było na rzeczy - powiedział Bebe.
Bursaspor - Manchester 0:3. Bebe (0:3)
Duży wpływ na politykę transferową Alex Fergusona ma Carlos Queiroz, wieloletni współpracownik Szkota w Manchesterze. To właśnie Portugalczyk jest odpowiedzialny za sprowadzenie i rozkwit na Old Trafford największej gwiazdy portugalskiej piłki - Cristiano Ronaldo. Tym razem Queiroz polecił do Manchesteru innego swojego rodaka - 20-letniego Bebe z Vitorii de Guimaraes.
Ferguson pierwszy raz spotkał Bebe w Lizbonie, gdy pojechał spotkać się z Queirozem. Postanowił sprowadzić młodą gwiazdę, którą polecił mu przyjaciel, jak najszybciej. Interesować się nim miał podobno także Real Madryt.
Bebe nazywa się naprawdę Tiago Manuel Dias Correia, dzieciństwo spędził w sierocińcu, później mieszkał na ulicy. W meczu oficjalnej reprezentacji Portugalii nie wystąpił, otarł się za to o kadrę, która przygotowywała się do mistrzostw świata bezdomnych. Zanim latem 2009 roku podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt z drugoligową Estrelą da Amadora, grał w amatorskiej drużynie w ligach dla bezdomnych.
Młode gwiazdy MU błyszczą w Lidze Mistrzów - zobacz galerię ?