Finał LM. Eto'o znów wygra wszystko?

Sobotni finał Ligi Mistrzów jest dla napastnika Interu Mediolan, Samuela Eto'o, szansą, by stać się największym triumfatorem roku. Transfer z Barcelony do Interu okazał się dla Kameruńczyka decyzją fantastyczną, ma bowiem okazję, by drugi raz z rzędu sięgnąć po puchar Ligi Mistrzów. Dołączyłby wtedy do wąskiej listy trzech piłkarzy, którzy w przeszłości osiągnęli to samo. Jeżeli mu się uda, po wakacjach będzie mógł zdobyć trzy kolejne trofea i wraz z Interem powtórzyć sukces Barcelony z 2009 roku. Finał Ligi Mistrzów w sobotę o 20.45 Z czuba i na żywo.

Pierwszy na elitarnej liście transferowych farciarzy jest Marcel Desailly, który w 1993 roku wygrał LM z Marsylią, odszedł do AC Milan i w 1994 roku jeszcze raz triumfował w najbardziej prestiżowym turnieju Europy. Wyczyn ten powtórzył wkrótce Paulo Sousa - w 1996 wygrał z Juventusem, 12 miesięcy później z Borussią Dortmund.

Ostatniego gracza, który może pochwalić się podjęciem świetnej decyzji transferowej Eto'o zna osobiście. To Gerard Pique; wychowanek FC Barcelona w 2008 roku był zawodnikiem Manchesteru United, który w Champions League nie miał sobie równych. Czerwone Diabły zdobyły tytuł najlepszego zespołu Europy, ale Pique natychmiast przeszedł do klubu, który go wychował, stając się częścią projektu Pepa Guardioli. W 2009 roku Katalończycy zdobyli wszystko, co można było zdobyć, dzięki czemu Pique został trzecim członkiem prestiżowej listy szczęśliwców.

Eto'o, którego z Camp Nou wręcz wypychano, myśląc wyłącznie o sprowadzeniu - niezależnie od kosztów - Zlatana Ibrahimovicia, na Barcelonę spogląda teraz z góry. Jest w zespole, który wygrał Serie A i Puchar Włoch, a w sobotę może skompletować potrójną koronę. Ewentualny triumf w Champions League pozwoli Interowi na powtórzenie fenomenu Barcelony, która w 2009 roku sięgnęła po sześć trofeów, bo oprócz spotkania o Superpuchar Włoch piłkarze z Mediolanu będą mogli wygrać Superpuchar Europy (tam czeka już Atletico Madryt), a w dalszej perspektywie - Klubowe Mistrzostwo Świata. Gdyby tak się stało, po Barcelonie 2009 mielibyśmy identyczny Inter 2010.

Sobotni wieczór jest dla zawodników Jose Mourinho furtką do glorii takiej, jakiej zasmakowała Barcelona w 2009 roku, jednak największą satysfakcję będzie miał Eto'o. Przy sprzyjających okolicznościach Kameruńczyk otworzy nową kartę historii, bo stanie się jedynym, który w ciągu dwóch lat sięgnął po dwanaście pucharów w dwóch różnych klubach.

Klucz do sukcesu Eto'o i Interu ma Mourinho, o czym wspomina jego bramkarz, Julio Cesar. - Jose jest systematyczny. Sama jego precyzja i powaga budzi strach u naszych przeciwników - wyjaśniał Brazylijczyk. - Nasza taktyka na Bayern jest na razie sekretem, ale dobrze wam radzę: obejrzyjcie ten mecz! - namawiał.

Swojego trenera wychwala też Eto'o. - Mourinho jest wyjątkowy, nie ma drugiego takiego człowieka. Mówi to, co myśli i dzięki temu mamy świetne wyniki. Jose wie jak sprawić, by Inter wygrywał - zapewniał Kameruńczyk.

Jeśli napastnik nerazzurrich nie rzuca słów na wiatr, w wieku 29 lat zostanie - trochę przypadkiem - piłkarzem niesamowicie utytułowanym, choć ani w Barcelonie 2009, ani w ewentualnym Interze 2010 nie był największą gwiazdą. - Marzę o wygraniu tego finału - mówi.

Finał LM już trwa na blogu Rafała Steca ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.