Manchester United walczy w środę o jedno miejsce dla angielskiego klubu w półfinale Champions League. Ostatni raz Premier League nie miała przedstawiciela w czwórce LM siedem lat temu, przez ostatnie trzy o finał biły się trzy zespoły z Wysp.
Tydzień temu Manchester przegrał w Monachium 1:2, choć przed przerwą dominował i wydawało się, że awans może sobie zapewnić już w pierwszym meczu. Zamiast tego tuż przed końcem stracił Rooneya, który skręcił kostkę. Wtorek długo zanosiło się na cudowne ozdrowienie, 25-letni napastnik miał nawet trenować, ale ostatecznie trener Alex Ferguson uznał, że nie warto ryzykować. - Dużo udało się zrobić, lekarze dali z siebie wszystko, ale nie jestem gotowy na ryzyko. Nie wydaje mi się, by usiadł na ławce. Ale może mnie do tego zmusić - powiedział Szkot.
Gdyby Ferguson zaryzykował, a Rooney doznał poważniejszego urazu, obaj ponieśliby śmierć cywilną na miejscu. Napastnik Manchesteru to ich nadzieja na udany mundial, z nim Anglicy chcą zdobyć pierwsze od 1966 r. mistrzostwo świata.
Trudno sobie wyobrazić reprezentację bez Rooneya, trudno sobie wyobrazić bez niego MU. Latem Ferguson sprzedał za 93,5 mln euro Cristiano Ronaldo do Realu Madryt. Przy Portugalczyku Anglik zajmował się boiskową harówką, wylewał litry potu, by partner mógł skupić się wyłącznie na ataku. Wielu zarzucało mu, że nie wykorzystuje wielkiego talentu, bo zamiast wyczekiwać na podania pod polem karnym rywala, wspomaga obrońców.
Gdy Ronaldo przeprowadził się do Madrytu, Rooney musiał zamienić ciężką pracę na zdobywanie bramek. Do nowego zadania zabrał się z nadzwyczajną ochotą, szybko uzależnił od siebie drużynę.
W 40 meczach zdobył 34 gole, drugi Dimitar Berbatow uciułał ich 12. Trzecim najlepszym strzelcem MU jest abstrakcyjny "gol samobójczy" - rywale sami sobie wpychali piłkę do bramki jedenastokrotnie.
Brak Rooneya zmusił Fergusona do poszukiwania piłkarza, który zdoła doprowadzić jego zespół do półfinału LM. Nie znalazł lidera w Berbatowie, który wciąż czeka na wielki mecz w barwach MU, nie znalazł w 37-letnim Ryanie Giggsie, 35-letnim Garym Neville'u i 36-letnim Paulu Scholesie, których wypuścił na sobotnie spotkanie z Chelsea, przegrane 1:2. - W tym sezonie łatwiej wygrać z MU niż wcześniej. W lidze przegrali już siedem razy. Stają się coraz starsi, nie są tak odporni i po prostu nie tak dobrzy jak kiedyś - napisał były gwiazdor Liverpoolu Alan Hansen.
Bayern takich problemów nie ma. Żaden piłkarz z Monachium nie wypracował sobie takiej pozycji jak Rooney w MU, a do urazów liderów trener Louis van Gaal zdążył się przyzwyczaić. Franck Ribery zagrał w tym sezonie połowę meczów, Arjen Robben niewiele więcej. Holender opuścił pierwsze spotkanie, ale w środę ma zagrać od pierwszej minuty. Wróci też zawieszony tydzień temu za kartki Bastian Schweinsteiger.
Mimo że awans da Bayernowi nawet remis, Niemcy wciąż twierdzą, że nie są faworytem. - Manchester ma lepsze karty w ręku. My postaramy się wykorzystać naszą małą szansę - powiedział Karl-Heinz Rummenigge, prezes Bayernu. Ale pewnie nawet on wie, że szansa była mała tydzień temu. Po zwycięstwie w Monachium znacznie urosła.