Liga Mistrzów: Czy księżniczka zostanie księżniczką czyli dzień prawdy Realu

Po porażce w Lyonie 0:1 Real musi w środę wygrać dwoma bramkami na Santiago Bernabeu, by awansować do ćwierćfinału. Odpadnięcia z Ligi Mistrzów nikt w Madrycie nawet nie próbuje sobie wyobrazić. Relacja Z czuba i na żywo od 20.30 na Sport.pl

Na początku była żaba. Florentino Perez zastał na Santiago Bernabeu zespół rozbity, rozjechany w maju przez Barcelonę 2:6. Budowany bez pomysłu, zawodzący w najważniejszych momentach, nieradzący sobie w europejskich pucharach. Do ćwierćfinału LM Real nie może doskoczyć od pięciu lat.

Real musi wyeliminować Lyon! Inaczej kompromitacja galaktycznego projektu Ćwierć miliarda euro wydane latem na piłkarzy miało zmienić zespół. Prezes "Królewskich" wymarzył sobie dream team - drużynę niezwyciężoną, pokonującą rywali w stylu znanym z gier komputerowych. Wymyślił sobie Perez najlepszą drużynę w historii ludzkości.

Do ideału jeszcze daleko, ale jego zespół gra coraz lepiej. Wyliczono, że jeśli Real zachowa takie tempo w lidze, zdobędzie w niej najwięcej punktów i bramek od 1961 r., gdy drużyna z Alfredo Di Stéfano, Ferencem Puskásem i Francisco Gento miała 94 pkt i 102 gole.

Marcello Lippi uważa Real za faworyta do zwycięstwa w LM. - W Madrycie zebrano wybitne indywidualności, które zaczęły tworzyć drużynę - powiedział kilka dni temu trener reprezentacji Włoch.

Ale jeśli w środę Realowi nie uda się wyeliminować Lyonu, żaden rekord nie sprawi, by sezon uznano na Santiago Bernabeu za udany.

W poniedziałek Perez przypomniał, że Ligę Mistrzów kocha ponad wszystko. - Mój klub Europę ma w DNA - powiedział prezes "Królewskich", dziewięciokrotnych triumfatorów Pucharu Europy.

O znaczeniu LM dla klubu mówią piłkarze i trener Manuel Pellegrini. Nie wyobrażają sobie, by nie wyeliminowali Lyonu, bo ich celem jest zwycięstwo w majowym finale na ich własnym Santiago Bernabeu. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić, jaka rewolucja czeka Real, gdyby nie udało się pokonać Francuzów.

Pellegrini, któremu w razie klęski oberwie się najbardziej, był już w tym sezonie nazywany "tchórzem", bo ustawiał zespół zbyt defensywnie. Po porażce z trzecioligowym Alcorcon i odpadnięciu z Pucharu Hiszpanii "Marca" i "As" domagały się jego zwolnienia.

Zawiedzeni stylem gry Realu dziennikarze pisali nawet, że Pellegrini przeistacza się z księżniczki w żabę. Media zarzucają mu, że podejmuje złe decyzje taktyczne, nie potrafi wykorzystać potencjału Kaki i błędnie reaguje na zdarzenia na boisku.

Środowe spotkanie to kolejny test dla trenera, który musi znaleźć następcę dla pauzującego za kartki Xabiego Alonso. Hiszpan jest kluczowym piłkarzem drugiej linii, od niego zaczyna się niemal każda akcja, więcej spotkań w pierwszej jedenastce zaliczyli tylko Marcelo (także dziś zawieszony), Albiol i bramkarz Iker Casillas.

Na wtorkowym treningu defensywnym pomocnikiem był Lass Diarra, przed nim ustawiono Estebana Granero i Gutiego. - Poradzimy sobie. Gdy ostatnio graliśmy bez Xabiego, pokonaliśmy Saragossę 6:0 - mówił trener Realu.

Niewykluczone, że znajdzie też miejsce dla Rafaela van der Vaarta, który w sobotę strzelił zwycięskiego gola w spotkaniu z Sevillą.

Po tym meczu Real awansował na pierwsze miejsce w tabeli. Coraz bardziej przypomina księżniczkę wyśnioną przez Pereza. Ale jeśli nie da rady Lyonowi, znów stanie się żabą.

Copyright © Agora SA