"Sorry, Lewandowski". Polak musiał czekać długie cztery lata

Michał Kiedrowski
Wśród wszystkich 101 bramek, które Robert Lewandowski strzelił w Lidze Mistrzów, brakuje mi tej jednej, którą strzeliłby dla polskiego klubu. Po tym względem należę do grona kibiców, którzy golami Lewandowskiego wciąż są nienasyceni - pisze Michał Kiedrowski ze Sport.pl.

Pod wywiadem Dawida Szymczaka z Paweł Wilkowiczem, autorem biografii Roberta Lewandowskiego "Nienasycony", Sport.pl zamieścił sondę z pytaniem: Czy jesteś dumny z Roberta Lewandowskiego? 86,7 proc. osób odpowiedziało, że tak. 6,7 proc. kliknęło "nie", a 6,67 proc. uznało, że nie obchodzą ich sukcesy "Lewego". Patrząc na wyniki, uświadomiłem sobie, że ja nie odnajduję się w żadnej z tych kategorii. 

Zobacz wideo

Duma z Lewandowskiego? A co było, gdy "Bild" nazywał go LewadDOOFski?

Bo jakim prawem mam czuć się dumny z Roberta Lewandowskiego? Owszem: tak jak on jestem Polakiem, więcej jeszcze: pochodzimy z tego samego województwa, a do tego z tego samego powiatu. Może nieraz, gdy jeszcze nie był sławny i bogaty, mijaliśmy się na tych samych ulicach, a może nawet cmentarzach. Ale czy to wystarczy, bym ja był z niego dumny? 

Mam bowiem poczucie, że Robert Lewandowski zrobił wielką karierę nie dlatego, że był Polakiem, mazowszaninem czy mieszkańcem podwarszawskiej gminy, ale pomimo tego. Tak, zrobił coś niewyobrażalnego. Dotarł tam, gdzie przed nim nie dotarł żaden jego rodak czy ziomek. Jest wielki i dorównał największym, ale jego polskość była mu raczej ciężarem niż atutem. 

Doskonale pamiętam, jak ciężko miał w swoich początkach w Borussii Dortmund. Jak brukowy "Bild" przekręcał jego nazwisko. Pisał LewanDOOFski, bo "doof" to niemiecki przymiotnik, który można przetłumaczyć jako głupi albo durny. Przyjeżdżając z niedorozwiniętego piłkarsko kraju, z wielkimi brakami w wyszkoleniu Lewandowski musiał pracować ciężej i uczyć się więcej niż jego koledzy z drużyny.

Dumni z Roberta Lewandowskiego? Nie nam zawdzięcza swój sukces

Jako jego rodak czułem wtedy raczej wstyd i zażenowanie, że nie stwarzamy w kraju młodym zawodnikom takich warunków, żeby już na starcie kariery nie ustępowali rywalom z zagranicy. Zresztą to się nie zmieniło od czasów Lewandowskiego. Gdy popatrzymy, jak z Zachodem zderzyli się niewątpliwie utalentowani młodzi piłkarze jak Dawid Kownacki, Tymoteusz Puchacz, Kamil Jóźwiak czy Kacper Kozłowski, to dopiero widać, jak wielką pracę wykonał obecny napastnik Barcelony.  

Swój sukces Lewandowski zawdzięcza tylko sobie, swoim bliskim i trenerom. Szczególnie Juergenowi Kloppowi, który jako pierwszy uwierzył w jego wielki talent i wziął go w obroty. Długie cztery lata musiał czekać Polak, aż "Bild" piórem szefa redakcji sportowej, Walter M. Straten napisze: "Sorry, Lewandowski". 

Jeśli chodzi o 101 goli Lewandowskiego, to czuję raczej żal niż dumę. Żal, że ten piłkarski Zachód tak nam odjechał, że nie możemy już nawet marzyć, aby najlepszy polski piłkarz strzelał gole w Lidze Mistrzów dla polskiego klubu. A ja niestety (tak, "niestety" jest tu właściwym słowem, bo pamięć o lepszych czasach jest obciążeniem), należę do tego pokolenia, które pamięta ostatnie wielkie sukcesy polskiej piłki. I dla mnie radość z goli Lewandowskiego dla zagranicznych klubów to tylko erzac tego, na co na razie polscy kibice nie mają żadnych nadziei.  

Czy tego gole Lewandowskiego mogą nasycić polskiego kibica?

I choć Lewandowski nastrzelał także mnóstwo goli w reprezentacji Polski, to w jakiejś mierze jest piłkarzem z innego świata. Dużo trudniej się z nim utożsamiać niż np. z Adamem Małyszem, który tydzień w tydzień reprezentował tylko Polskę.

Z piłką nożną sprawa jest bardziej skomplikowana. Lojalność jest podwójna. I klubowa, i narodowa. Polscy kibice Realu mogą Roberta Lewandowskiego i kochać, gdy gra dla swojego kraju, i nienawidzić, gdy strzela bramki w El Clasico. Choć rozprzestrzenia się coraz mocniej podejście do piłki celebrycko-gwiazdorskie, to futbol pozostaje sportem drużynowym.

Wyrosłem w czasach, gdy kibicowanie zagranicznym klubom było raczej aberracją niż normą. Do goli strzelanych przez Lewandowskiego w Lidze Mistrzów nie potrafię podchodzić z emocjonalnym wzmożeniem. Podziwiam, ile osiągnął. Życzę mu jak najlepiej, ale jego gole za granicą jako kibica polskiej piłki wcale mnie nie sycą.

Więcej o: