REKLAMA
Advertisement

Sąsiedzi ośmieszają Polaków. Wstyd to mało powiedziane

Michał Kiedrowski
To były piękne obrazki. Po meczu w Stuttgarcie piłkarze Sparty Praga świętowali ze swoimi kibicami. Czesi zanotowali kolejny sukces w Lidze Mistrzów. Wywieźli remis ze stadionu, na którym skazani byli na porażkę. My możemy patrzeć tylko z zazdrością i załamywać ręce, że polskie kluby tak nie potrafią.

A to Czesi powinni wszystkiego - przynajmniej w teorii i przynajmniej w świecie piłki - zazdrościć Polakom. Ekstraklasa jest bogatszą ligą, ma więcej fanów na trybunach, lepszą umowę telewizyjną, nowocześniejsze stadiony. A jednak! To my z zazdrością patrzymy na cieszących się Czechów. Oni są dużo wyżej w rankingu UEFA. Do Ligi Mistrzów mogą wprowadzić dwie drużyny, etatowo grają w fazie grupowej (obecnie ligowej) Ligi Europy. Nasze zarobki w pucharach (13 mln euro w sezonie 2022/23) przy ich przychodach z tego tytułu (29 mln euro) to wstyd i żenada

Zobacz wideo

Tydzień temu napisałem, jak wielkim problemem dla polskich drużyn jest gra w pucharach. Średnio rzecz biorąc polski klub, który do pucharów awansował, funduje sobie ogromne problemy. Zazwyczaj (22 razy na 40 startów w ostatnich 10 latach polskich drużyn) nie udaje mu się powtórzyć sukcesu, w dodatku jego trener ma duże szanse (37,5 procenta), że jeszcze jesienią wyleci z roboty. Zdarzały się nawet przypadki, że drużyny w tym samym sezonie, w którym grały w pucharach, spadały z ekstraklasy (Zawisza Bydgoszcz i Lechia Gdańsk).

Nieumiejętność łączenia ze sobą gry w pucharach z rozgrywkami ligowymi to główna przyczyna, że nasze drużyny nie zarabiają w Europie tyle, ile nasi rywale z tej samej części kontynentu. W każdym sezonie nasz kraj reprezentuje coraz to nowy zespół, który swój ranking decydujący o rozstawieniu buduje od zera. 

Można powiedzieć, że nasz model rozwojowy to marnowanie potencjału. Co innego Czesi. Oni swoje skromne możliwości wykorzystują na maksa. 

Oto co różni czeskich pucharowiczów od polskich

To, co ich różni od Polaków to przede wszystkim to, że najlepsze drużyny są w stanie bez problemu łączyć grę w pucharach z rozgrywkami ligowymi. Przeprowadziłem tę samą analizę wpływu łączenia gry w pucharach z ligą dla Czechów, co w przypadku ekstraklasy. Pod uwagę wziąłem ostatnich 10 sezonów. Pierwsze, co się rzuca w oczy, to liczba drużyn. Czesi, choć przez siedem z tych 10 sezonów mieli o jedno miejsce w pucharach więcej niż Polacy, reprezentowani byli przez 11 klubów. Polacy przez 15. Oznacza to, że średnie doświadczenie klubu czeskiego w tym okresie to 4,3 sezonów, a polskiego 2,5. Czeskie zespoły również lepiej łączą grę w lidze i pucharach. Statystyka powrotu do Europy sezon po sezonie wynosi u nich ponad 70 procent (w Polsce mniej niż 50 procent).

To jednak mylące liczby. Sparta Praga i Viktoria Pilzno przez ostatnich 10 sezonów grały w pucharach rok w rok. Slavia Praga ma na koncie dziewięć kolejnych sezonów w Europie. W Polsce nie ma takiego klubu ani jednego. Legia wypadła w tym czasie na jeden sezon, drugi pod względem Lech aż trzy razy nie zdołał wywalczyć awansu. Trzecia w polskim zestawieniu Jagiellonia dopiero po raz czwarty gra w pucharach. Jednym słowem: trzy najlepsze czeskie zespoły mają doświadczenie 29 sezonów gry w pucharach, trzy najlepsze polskie 20 sezonów. 

Chorwacji mają etatowych pucharowiczów, tego Polakom brakuje

Spójrzmy teraz na Chorwację, która dla naszej ekstraklasy jest jeszcze większym wyrzutem sumienia i powodem do wstydu. Tak jak Czesi Chorwaci mogą ekstraklasie zazdrościć pięknych stadionów, tłumów na trybunach i gigantycznej umowy telewizyjnej. I tak jak Czesi Chorwaci zawstydzają nas swoimi zarobkami w pucharach – 36 mln euro według ostatniego raportu UEFA. Prawie trzy razy więcej niż Polacy. 

Od sezonu 2015/16 do 2024/25 Chorwację w pucharach reprezentowało zaledwie pięć klubów: Dinamo Zagrzeb, NHK Rijeka, Hajduk Split, Lokomotiva Zagrzeb i RN Osijek. A to znaczy, że statystyczny chorwacki klub ma w ostatnich 10 sezonach 8,2 sezonu doświadczenia, podczas gdy polski – przypomnijmy – 2,5. Przez te ostatnich 10 sezonów Dinamo reprezentowało Chorwację 10 razy, Rijeka – 10 razy i Hajduk Split – 10 razy. Jak marnie wygląda przy tym dorobek startowy polskich klubów? 

Patrząc na Czechów i Chorwatów, którzy mają drużyny w Lidze Mistrzów, najlepszą drogą do niej jest mieć ugruntowaną czołówkę w krajowej lidze. Jeśli rok w rok do pucharów awansują te same drużyny, to w końcu uda się przynajmniej jednej z nich zbudować ranking, by mieć łatwiejszą drogę w eliminacjach. Tyle że w Polsce ta drużyna, która ma największą przewagę finansową nad resztą - Legia - nie dowozi tego, co dowożą Sparta Praga czy Dinamo Zagrzeb. One rok w rok są w pucharach i występy w Europie skutecznie łączą z dobrymi wynikami w lidze. 

Więcej o: