Łukasz Skorupski spośród polskich piłkarzy zdecydowanie najlepiej będzie wspominał pierwszą kolejkę Ligi Mistrzów. Jego Bologna, która po raz pierwszy w historii zakwalifikowała się do tych rozgrywek, zagrała w środę z Szachtarem Donieck. Nie zdążyły upłynąć cztery minuty, a już znalazła się w olbrzymich tarapatach. Na szczęście wyciągnął ją z nich nasz bramkarz, co we Włoszech wywołało wielki entuzjazm.
Po faulu Stefana Poscha w polu karnym sędzia odgwizdał jedenastkę dla Szachtara. Podszedł do niej Hieorhij Sudakow, ale jego intencje kapitalnie wyczuł Skorupski. Rzucił się we właściwy róg i chwycił piłkę w ręce. Później do końca spotkania pozostał niepokonany i mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
Naszego bramkarza doceniła m.in. włoska prasa. 33-latek doczekał się świetnych recenzji. "Był zmuszony wcielić się w rolę Supermana" - pisało sport.virgilio.it, które nazwało go także "prawdziwym spadkobiercą Wojciecha Szczęsnego". Na pochwałach się jednak nie skończyło. Jak poinformowało "Corriere dello Sport", władze Bolonii po kapitalnym występie Skorupskiego postanowiły szybko zadziałać.
Chodzi o przyszłość reprezentanta Polski w tym zespole. Jego kontrakt wygasa bowiem pod koniec czerwca 2025 r. W umowie jest jednak zapis, pozwalający ją przedłużyć o kolejny rok. Zdaniem gazety Bologna zamierza z niego skorzystać, a w najbliższych tygodniach dyrektor sportowy klubu Marco di Vaio oraz dyrektor techniczny Giovanni Startori spotkają się w tej sprawie z agentem Skorupskiego.
Łukasz Skorupski zawodnikiem Bolonii jest od 2018 r. Przyszedł wówczas za 9 mln euro z AS Romy i szybko wywalczył miejsce w pierwszym składzie. Jak przypomniało "Corriere dello Sport", nie zawsze miał w tej ekipie tak silną pozycję jak teraz. Za kadencji trenera Sinisy Mihajlovicia próbowano sprowadzić w jego miejsce Vanję Milinkovicia-Savicia z Torino. Tak się jednak nie stało, co z perspektywy czasu wyszło klubowi na plus.