Robert Lewandowski nie mógł wymarzyć sobie lepszego początku nowego sezonu. Zaledwie po pięciu kolejkach La Liga kapitan reprezentacji Polski ma już na koncie cztery bramki, do których dołożył dwie asysty. Po przyjściu Hansiego Flicka stał się jeszcze ważniejszym piłkarzem katalońskiej drużyny, co udowadnia niemal w każdym spotkaniu.
Kibice i eksperci zastanawiali się, czy 36-latek przełoży kapitalną formę z krajowych rozgrywek na Ligę Mistrzów. W czwartkowy wieczór w inauguracyjnym spotkaniu fazy ligowej Barcelona zmierzyła się na wyjeździe z AS Monaco. Kluczowym momentem w meczu była czerwona kartka którą, już w 11. minucie otrzymał Eric Garcia. Od tego momentu goście grali w dziesiątkę. To zaważyło o wyniku starcia. Bezradna momentami Barcelona strzeliła co prawda jednego gola autorstwa Lamine'a Yamala, jednak rywale dwukrotnie trafili do siatki.
Tym samym na koncie Lewandowskiego nadal widnieją 94 gole w Lidze Mistrzów. Dla porównania: tylko dwóch zawodników przebiło granicę stu trafień. Są nimi oczywiście drugi Lionel Messi (129 goli) oraz pierwszy Cristiano Ronaldo (140 goli). Polak plasuje się w tym zestawieniu na trzecim miejscu podium. Niestety w inauguracyjnym meczu nowego formatu nie zdołał powiększyć dorobku, przez co obecnie jego nazwisko w ogóle nie widnieje w zestawieniu najskuteczniejszych zawodników. Boisko opuścił w 80 minucie.
Najszczęśliwszy po pierwszej serii gier jest natomiast Harry Kane, który w meczu z Dinamem Zagrzeb strzelił aż... cztery gole! Nic dziwnego, że w takiej sytuacji na ten moment jest samodzielnym liderem w klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów. Na podium znalazł się także inny zawodnik Bayernu Monachium. Całe zestawienie zdominowali piłkarze z Bundesligi.