W pierwszych dwóch meczach Ligi Mistrzów w sezonie 2024/25 zobaczyliśmy aż siedem goli, a po trzy punkty dopisali sobie zdecydowani faworyci. Juventus wygrał z PSV Eindhoven 3:1, a Aston Villa bez problemów poradziła sobie z Young Boys i wygrała 3:0. W związku z tym Anglicy zostali pierwszymi liderami tabeli fazy ligowej, ale o przegonienie we wtorek walczyli też wielcy faworyci.
Obrońcy tytułu, czyli Real Madryt zmierzyli się z VfB Stuttgart, Bayern Monachium podjął Dinamo Zagrzeb, Sporting Lizbona zmierzył się z Lille, a w największym hicie AC Milan gościł u siebie Liverpool.
Oczy piłkarskiego świata były skierowane szczególnie na San Siro, a tam na pierwszą bramkę czekaliśmy jedynie do trzeciej minuty. Zdobył ją Cristian Pulisić, który dobrze podciągnął akcję prawą stroną boiska, miał sporo miejsca w polu karnym i strzałem w kierunku dalszego słupka dał gospodarzom prowadzenie 1:0.
Kolejne gole padły w Monachium, ale tylko jeden z nich został uznany. Najpierw w 16. minucie do siatki trafił Serge Gnabry, ale był na spalonym i bramkę anulowano. Jednak w tej samej sytuacji sędziowie VAR dopatrzyli się faulu na Aleksandarze Pavloviciu i podyktowali rzut karny. "Jedenastki" nie zmarnował Harry Kane i Bayern prowadził 1:0. Monachijczycy będący wielkimi faworytami meczu już w 34. minucie podwyższyli na 2:0 za sprawą Raphaela Guerreiro. Portugalczyk niesamowicie huknął z powietrza po zgraniu Joshuy Kimmicha. Jeszcze przed przerwą piłkarze Vincenta Kompany'ego prowadzili 3:0 po golu Michaela Olise. Anglik trafił w swoim debiucie w Lidze Mistrzów po asyście Kimmicha.
W międzyczasie stan spotkania wyrównał Liverpool, dla którego w 23. minucie trafił Ibrahima Konate. Po dośrodkowaniu w pole karne z rzutu wolnego Francuz znakomicie wywalczył sobie miejsce, wyskoczył najwyżej ze wszystkich na boisku i pewnym strzałem głową doprowadził do remisu. Tak samo jak kolega zachował się Virgil Van Dijk w 41. minucie. Holender po rzucie rożnym bez problemu doszedł do pozycji, uderzył głową i dał przyjezdnym wynik 2:1 przed przerwą.
Do przerwy prowadzenie zapewnili sobie także zawodnicy Sportingu, bo w 38. minucie trafił Viktor Gyokeres. Dwie minuty później drugą żółtą kartkę zobaczył Angel Gomes i Lille musiało grać w dziesiątkę. O dziwo goli nie było w Madrycie, gdzie Stuttgart grał naprawdę znakomicie. Niemcy skutecznie kontratakowali, aż cztery razy Real musiał ratować Thibaut Courtois, a raz po strzale Denisa Undava piłka wylądowała na poprzeczce.
Po zmianie stron pierwszą bramkę zobaczyli kibice na Estadio Santiago Bernabeu, a jej autorem był Kylian Mbappe. Francuz wbił piłkę do pustej bramki po świetnej akcji prawym skrzydłem w wykonaniu Rodrygo. Dla napastnika było to 49. trafienie w Lidze Mistrzów, co pozwoliło mu wejść do dziesiątki najlepszych strzelców wszech czasów.
Szok przeżyli z kolei fani w Monachium. W przerwie Manuela Neuera zastąpił Sven Ulreich i w pięć minut dwukrotnie musiał wyciągać piłkę z siatki. Najpierw wślizgiem po zamieszaniu w polu karnym pokonał go Bruno Petković, a później doskonałe podanie za linię obrony dostał Takuya Ogiwara i pewnym strzałem lewą nogą zdobył bramkę na 2:3.
Niemcy zdołali ustabilizować sytuację i już w 57. minucie do odbitej przez bramkarza piłki dopadł Kane i strzelił na 4:2. Dwie minuty później Anglik trafił po raz kolejny, ale wcześniej na spalonym był Gnabry i gol został anulowany. Jednak już w 61. minucie na 5:2 podwyższył Olise, któremu po koronkowej piłkę na pustą bramkę wyłożył Jamal Musiala.
Kolejną cudowną bramkę tego wieczora zdobył Zeno Debast. Stoper Sportingu pierwszy raz w swojej karierze trafił w seniorskiej piłce i od razu w niebywały sposób. Z około 30. metrów huknął w okienko bramki rywali, a bramkarz nawet nie drgnął. W taki sposób Portugalczycy prowadzili 2:0.
W międzyczasie Liverpool wyszedł na prowadzenie 3:1 po golu Dominika Szoboszlaia, Harry Kane dołożył dwa gole z rzutów karnych, a jego zespół prowadził 7:2, a Real Madryt stracił prowadzenie po rzucie rożnym i uderzeniu głową Undava. Ta ostatnia sytuacja postawiła piłkarzy Ancelottiego w niezwykle trudnej sytuacji. Był to właściwie jedyny mecz, gdzie wynik do końca pozostawał nierozstrzygnięty. Real trzy punkty wyszarpał w 83. minucie, kiedy to były piłkarz Stuttgartu Antonio Rudiger wykorzystał dośrodkowanie Luki Modricia i trafił na 2:1. W doliczonym czasie gry jeszcze jedno trafienie dołożył Endrick, dla którego był to oczywiście debiutancki gol w pierwszym meczu Ligi Mistrzów.
Z kolei w Monachium wynik meczu ustalił Leon Goretzka, który w doliczonym czasie gry zdobył bramkę na 9:2 dla Bayernu Monachium. Wydawało się, że to trafienie Leroya Sane z 85. minucie będzie ostatnim, ale maszyna niemiecka maszyna nie chciała odpuścić rywalom do samego końca.
We wtorkowych meczach Ligi Mistrzów obejrzeliśmy więc aż 28 goli. Liderem tabeli fazy ligowej został Bayern Monachium, za którym znajduje się Aston Villa, a podium uzupełnia Liverpool. W pierwszej piątce znajdują się także Juventus i Real Madryt.