W pierwszej kolejce Brighton bez większych problemów pokonało Everton 3:0 i było pierwszym liderem nowego sezonu Premier League. Za to Manchester United dopiero po bramce w końcówce spotkania poradziło sobie z Fulham. Można było uznać gospodarzy dzisiejszego spotkania za nieznacznych faworytów.
Już w pierwszej połowie goście otrzymali bardzo bolesny cios. W 32. minucie Brighton strzeliło bramkę na 1:0. Jej autorem był... Danny Welbeck, czyli wychowanek Manchesteru United. Kompletnie niekryty napastnik wepchnął piłkę do bramki na wślizgu. Chwilę później mógł być gol na 1:1, ale ostatecznie sędzia uznał, że Marcus Rashford znajdował się na spalonym.
Welbeck był blisko bramki na 2:0, ale jego uderzenie głową z 59. minuty ostatecznie wylądowało na poprzeczce. Za to chwilę później bramkę na 1:1 strzelili goście. Świetnie zachował się Amad Diallo, który pobiegł prawym skrzydłem, zszedł do środka, ominął obrońcę, a następnie oddał strzał, który po rykoszecie wpadł do bramki. To ważny gol dla Iworyjczyka, który niedługo przed meczem poinformował, że zmarła jego macocha.
10 minut później powinno być 2:1 dla Manchesteru United. Goście przeprowadzili szybką kontrę, a piłkę do siatki skierował Garnacho. Problem w tym, że tuż przed tym jak przekroczyła linię, została dotknięta przez Zirkzee. Po analizie VAR sędzia odgwizdał spalonego.
Gospodarze nie chcieli zadowolić się remisem i w końcówce meczu walczyli o trzy punkty. Arbiter doliczył aż siedem minut, więc czasu na strzelenie decydującej bramki było bardzo dużo. W końcu się udało. W 95. minucie gola na 2:1 strzelił Joao Pedro. Kolejny raz nie popisała się obrona United. Adingra miał aż dwóch niekrytych zawodników, do których mógł dośrodkować!
Zwycięstwo 2:1 oznacza, że Brighton na razie utrzymało się na 1. miejscu w tabeli. A Manchester United? Choć podopieczni Erika ten Haga mogli wygrać - mieli dużego pecha w 70. minucie, gdy strzelili nieuznaną bramkę - to kolejny raz nie zagrali przekonująco.