Po godz. 8.15 piłkarze Jagiellonii Białystok pojawili się na warszawskim Okęciu, aby rozpocząć podróż na północ Norwegii na rewanżowy mecz III rundy eliminacji Ligi Mistrzów z FK Bodo/Glimt. W obozie mistrza Polski dominowały spokój, koncentracja, ale i wiara we własne możliwości, mimo porażki 0:1 w pierwszym spotkaniu w Białymstoku.
- Wiemy, że w pierwszym meczu nie robiliśmy tego, co powinniśmy - usłyszeliśmy w sztabie mistrzów Polski. Tym razem ma być jednak inaczej, a trudno o większe potwierdzenie wiary w końcowy sukces, niż fakt, ze jeden z trenerów mistrza Polski w weekend udał do Belgradu, by obserwować na żywo potencjalnego przeciwnika w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów - Crveną Zvezdę Belgrad. Ta w sobotę pewnie pokonała Novi Pazar 4:1 i z dorobkiem 10 punktów po czterech kolejkach umocniła się na czele serbskiej Super Ligi.
- Chcemy zagrać znacznie odważniej. W pierwszym meczu momentami graliśmy defensywnie, a to nie nasza gra - mogliśmy usłyszeć, czekając na wejście na pokład wyczarterowanego przez klub samolotu. W pewnym momencie będącego obok dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego zabrał na słówko prezes klubu Wojciech Pertkiewicz.
Nie wiemy, o czym dokładnie rozmawiali obaj panowie. Być może o Dominiku Marczuku, którego transfer do amerykańskiego Realu Salt Lake jest - jak dowiedzieliśmy się w niedzielę wieczorem - "bardzo realny". Ale na razie Marczuk, który wprawdzie sporo maszerował po lotnisku z telefonem przy uchu, skupia się na meczu w Norwegii, a jeśli jego transfer ma się wydarzyć, to stanie się to w środę - ostatniego dnia okna transferowego w MLS.
W kadrze Jagiellonii na wyjazd do Norwegii byli m.in. wspomniany Marczuk, ale też Nene, który poturbowany schodził z boiska w pierwszym spotkaniu, czy też nowy piłkarz Jagiellonii Darko Czurlinow. Obecność tego ostatniego świadczy o tym, że w delegacji do Bodo znaleźli się nie tylko piłkarze gotowi do gry przeciwko mistrzom Norwegii, ale też zawodnicy, którzy na miejscu będą tylko trenować. Czurlinow bowiem nie zdążył zostać zgłoszonym do meczów III rundy eliminacji LM, ale że białostoczanie już w sobotę zagrają mecz ligowy z Cracovią, ma normalnie trenować z zespołem, aby być gotowym do kolejnych spotkań mistrza Polski.
W liczącej około 120 osób delegacji do Norwegii oprócz drużyny Adriana Siemieńca, która w samolocie była oddzielona od reszty podróżujących parawanem i miała priorytet w wejściu na pokład, znalazły się też władze klubu, właściciele, pracownicy klubu, kilkunastu dziennikarzy, a nawet spora grupa kibiców, która będzie we wtorek wieczorem wspierać Żółto-Czerwonych z trybun Aspmyra Stadion.
Personal pokładowy powitał delegację z Białegostoku życzeniami urodzinowymi dla Kristoffera Hansena, który obchodzi we wtorek 30. urodziny, oraz życzeniami powodzenia we wtorkowym meczu. Fani Jagi na sam koniec blisko trzygodzinnej podróży zaintonowali w samolocie przyśpiewkę "Jagiellonio, klubie mój!", tyle że zamienili wers "Na mistrzostwo przyszedł czas" na "Na Ligi Mistrzów przyszedł czas". Czy i tym razem okażą się skuteczni w swoich życzeniach?
Około godz. 13 samolot z mistrzami Polski wylądował w Bodo. Jak wygląda norweskie "piekło"? Przywitało nas bardzo przyjemną słoneczną pogodą i temperaturą w okolicach 20 stopni Celsjusza. Nie jest to tutaj reguła. Na północy Norwegii lata zazwyczaj są krótkie, chłodne, a i słońca nie ma zbyt wiele.
Drużyna Jagiellonii opuściła samolot i lotnisko zdecydowanie najszybciej. Piłkarze szybko zostali odcięci od reszty delegacji i ruszyli do hotelu Scandic - z widokiem na morze i dobrze wyposażoną siłownią. Około 18 po raz pierwszy zobaczyli arenę wtorkowego starcia - ośmiotysięczny Aspmyra Stadion ze sztuczną, ale bardzo szybką murawą, która często jest atutem drużyny Kjetila Knutsena.
Ale białostoczanie starają się to odwracać. - Zobaczymy, jak drużyna Bodo będzie wyglądała fizycznie po 90 minutach na naszej, dość grząskiej naturalnej murawie oraz wyjeździe ligowym do Stavanger - zaznaczają. Podczas gdy Jagiellonia w weekend odpoczywała, Bodo/Glimt w weekend zremisowało w kluczowym meczu ligi norweskiej z Vikingiem 1:1 i zrobiło kolejny krok do obrony mistrzowskiego tytułu.
Idąc ulicami Bodo, w oczy od razu rzucają się dwie rzeczy - piękne widoki, w tym krajobraz takiego klasycznego, filmowego skandynawskiego miasteczka, a także liczne flagi FK Bodo/Glimt zawieszone w co drugim domu czy lokalu usługowym.
- Tutaj wszystko, co dobre, to Bodo/Glimt. To mistrzowie Norwegii! Wszyscy tutaj żyją tym klubem - tłumaczy nam właściciel hotelu, w którym się zameldowaliśmy na najbliższe dwa dni. - U siebie Bodo jest bardzo mocne, jutro też wygra - dodaje z pełnym przekonaniem.
Jego pewność siebie nie dziwi, bo mistrz Norwegii wygrywa aż 75 proc. meczów u siebie w europejskich pucharach. Na północy Skandynawii przegrywały takie marki, jak AS Roma (6:1 i 2:1 dla Bodo/Glimt), Celtic (4:0), Dinamo Zagrzeb (1:0) czy Besiktas (3:1), a wygrywały tu tylko Club Brugge, Ajax, Arsenal, PSV i... Legia Warszawa, która za kadencji Czesława Michniewicza zwyciężyła w Bodo 3:2. Czy Jagiellonia Białystok jest w stanie pójść jej śladami?
Rewanżowy mecz III rundy eliminacji Ligi Mistrzów Bodo/Glimt - Jagiellonia odbędzie się we wtorek 13 sierpnia o godz. 19. Relacja na żywo na Sport.pl.