Bayern Monachium w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów zremisował 2:2 z Arsenalem. Mistrzowie Niemiec bezlitośnie wykorzystywali błędy obrony londyńczyków, w tym Jakuba Kiwiora. Chociaż i tak odczuwają niedosyt, gdyż ich zdaniem jedna poważna pomyłka uszła rywalom na sucho.
W 66. minucie spotkania David Raya wznowił grę od własnej bramki. Po chwili doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji, gdyż Gabriel Magalhaes... zatrzymał piłkę ręką, jakby chciał jeszcze raz rozpocząć grę z piątego metra. Rzecz w tym, że zrobił to już po gwizdku, zatem sędzia Glenn Nyberg powinien podyktować rzut karny dla Bawarczyków, co sygnalizowali Harry Kane czy Jamal Musiala. Mimo ich protestów gra była kontynuowana.
Bayern stracił zatem wyborną okazję na podwyższenie prowadzenia (w tamtym momencie było 2:1), zwłaszcza że ma w składzie Kane'a, który bardzo rzadko myli się z jedenastego metra - co zresztą potwierdził w pierwszej połowie wtorkowego spotkania.
Na pomeczowej konferencji prasowej do absurdalnej sytuacji z Magalhaesem w roli głównej wrócił Thomas Tuchel, trener monachijczyków. Był on oburzony decyzją podjętą przez sędziego, a jeszcze bardziej jego tłumaczeniami.
- Sędzia popełnił ogromny błąd. Wiem, że to była szalona sytuacja. Położyli piłkę na ziemi, on gwizdnął, a potem obrońca dotknął piłkę rękami. To, co nas naprawdę denerwuje, to wyjaśnienia na boisku. Powiedział naszym zawodnikom, że to był szkolny błąd i nie da za to rzutu karnego w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. To okropne, okropne wyjaśnienie. Czujemy się źli, ponieważ była to ważna decyzja na naszą niekorzyść - powiedział, cytowany przez portal Bein Sports.
Wynik 2:2 sprawia, że kwestia awansu do półfinału Ligi Mistrzów pozostaje otwarta. O wszystkim zadecyduje mecz w Monachium, zaplanowany na 16 kwietnia.