Zeszły sezon był dla Unionu Berlin wyjątkowo udany. Stołeczny zespół zakończył rozgrywki na czwartym miejscu w Bundeslidze i po raz pierwszy w historii awansował do Ligi Mistrzów. Latem klub przeprowadził wiele transferów. Do Berlina trafili m.in.: Robin Gosens z Interu Mediolan czy Leonardo Bonucci z Juventusu.
Leonardo Bonucci zapowiadał, że będzie wspierał drużynę swoim doświadczeniem. I na zapowiedziach się skończyło. Union Berlin od dłuższego czasu jest w fatalnej dyspozycji. Ostatni raz wygrał 26 sierpnia. Wówczas okazał się lepszy od Darmstadt (4:1). Od tamtej pory zanotował aż 12 porażek z rzędu, co jest najgorszym wynikiem w historii.
Końca tej czarnej serii nie widać. Niedawno na temat formy drużyny wypowiedział się prezes Dirk Zingler. - Ludzie na stadionie wydają się nie przejmować zbytnio porażką czy zwycięstwem. Jednak zbyt wiele porażek stawia całość w niebezpieczeństwie. Z jednej strony to dobrze, że mamy taką atmosferę. Ale nie możemy mówić, że wynik nie ma znaczenia. Wynik ma znaczenie. Każda porażka jest zła dla klubu. Dlatego my, jako osoby odpowiedzialne, musimy upewnić się, że zrobimy wszystko, co konieczne, aby osiągać lepsze wyniki i pracować nad ciągłym doskonaleniem i rozwojem klubu - powiedział w rozmowie z The Athletic.
Union Berlin nie może mówić o korzystnym terminarzu. Już w środę zmierzy się z Napoli w Lidze Mistrzów. Następne w Bundeslidze czeka go wyjazdowe starcie z liderem tabeli Bayerem Leverkusen. Niedługo później zmierzy się z kolei z Bayernem Monachium. Trudno będzie zatem liczyć na przełamanie w tych meczach. Ekipa z Berlina po 10 kolejkach zajmuje 16. miejsce w tabeli i ma na koncie sześć punktów. W Lidze Mistrzów jest ostatnia z zerowym dorobkiem punktowym.