FC Barcelona i FC Porto w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów odniosły bardzo pewne zwycięstwa. Barca rozbiła na własnym stadionie belgijski Royal Antwerp 5:0, z kolei Porto zwyciężyło na wyjeździe z ukraińskim Szachtarem Donieck 3:1. Dlatego też oba zespoły są zdecydowanymi faworytami do wyjścia z grupy H, a ich środowy mecz na Estadio do Dragao miał pokazać, który z nich jest bliżej zajęcia w niej pierwszego miejsca.
Ten mecz długo był niezbyt ciekawy. Przez 20 minut na uwagę zasłużył jedynie kontratak Porto, po którym Stephen Eustaquio uderzył prosto w ręce Marca-Andre Ter Stegena. Wraz z upływem tego czasu doszło do niemałej kontrowersji w polu karnym FC Barcelony, gdzie po starciu z Julesem Kounde przewrócił się Mehdi Taremi, ale angielski sędzia Anthony Taylor nie dopatrzył się rzutu karnego, mimo że Francuz ściągał za koszulkę swojego przeciwnika. Zdaniem Taylora oraz VAR-u nie było to jednak na tyle mocne, by wskazać na wapno.
Chwilę później bardzo ostro potraktowany wślizgiem przez Mario Cardoso został Robert Lewandowski. Anthony Taylor nie odgwizdał tu nawet faulu, choć ten był ewidentny i spowodował, że w 34. minucie polski napastnik musiał zejść z boiska. Zastąpił go Ferran Torres, a już w przerwie pojawiły się doniesienia hiszpańskich mediów, mówiące o tym, że kontuzja Lewandowskiego nie jest poważna i być może zagra on już w weekend z Granadą.
Barcelona w ofensywie grała na Estadio do Dragao dość niemrawo. Przez długi czas na uwagę zasługiwało jedynie uderzenie z dystansu Joao Felixa, po którym skutecznie interweniował Diogo Costa. Dopiero w samej końcówce pierwszej części gry przebudził się Ferran Torres. Jego uderzenie z kilkunastu metrów nie zaskoczyło wprawdzie Costy, ale gdy w doliczonym czasie Hiszpan wyszedł sam na sam z bramkarzem po stracie Romario Baro i prostopadłym podaniu Ilkaya Gundogana, zapewnił Barcelonie gola do szatni i prowadzenie 1:0.
W drugiej połowie Barcelona głównie się broniła, a Porto szukało wyrównania. Sygnał do ataku niecelnym strzałem z dystansu dał Joao Mario. Dziesięć minut później gości uratował doskonałym wślizgiem Jules Kounde, który w ten sposób powstrzymał wychodzącego sam na sam z Ter Stegenem skrzydłowego Pepe.
W kolejnych minutach niecelny strzał głową oddał Mehdi Taremi, później musiał się wykazać Ter Stegen po uderzeniach Wendella i Wandersona Galeno.
Kiepściutka po przerwie Barcelona miała też w tym wszystkim dużo szczęścia. Na kwadrans przed końcem Taylor podyktował rzut karny dla Porto za zagranie ręką Joao Cancelo. Anglik pomylił się tu jednak, gdyż Portugalczyk zagrał przed polem karnym, a po wideoweryfikacji VAR nawet sam sędzia uznał, że wcześniej ręką zagrał zawodnik FC Porto - Stephen Eustaquio.
W 83. minucie z kolei wspaniałą przewrotką Ter Stegena pokonał Mehdi Taremi, jednak tu już żadnych wątpliwości nie było - Irańczyk był na dość wyraźnym spalonym.
Porto naciskało do końca, ale nie było już w stanie wyrównać, mimo że Barcelona miała problemy z wyjściem z własnej połowy. W dodatku końcówkę spotkania goście grali w dziesiątkę, bo w doliczonym czasie gry
FC Barcelona ostatecznie pokonała na wyjeździe FC Porto 1:0 po golu Ferrana Torresa i z kompletem sześciu punktów zajmuje pierwsze miejsce w grupie H. My z kolei trzymamy kciuki, aby pierwsze doniesienia hiszpańskich mediów ws. kontuzji Roberta Lewandowskiego się potwierdziły i uraz Polaka nie okazał się niczym groźnym.