- Przeżyłem z Milanem wspaniałe chwile, ale także i trudne. Ciążą mi porażka w derbach i jeśli bym mógł, to zmieniłbym ten wynik. Wiem, że prowadzę silny zespół i że potrafimy zareagować po tak trudnych derbach. Mam dług wobec kibiców. W zeszłym sezonie, kiedy graliśmy źle, zawsze nas wspierali. I mam wobec nich dług - mówił przed meczem trener Stefano Pioli, którego Milan został w sobotę rozgromiony przez Inter 1:5. Ale we wtorek nie było widać śladu po tym feralnym meczu, bo Milan od pierwszego gwizdka imponował. Imponował, ale i raził nieskutecznością.
Po 45 minutach miał na koncie sześć strzałów celnych, a Newcastle żadnego. Problem w tym, że gospodarze marnowali dobre okazje. Najlepszą z nich zepsuł Rafael Leao, który przedryblował dwóch obrońców, by później nie trafić piętą w piłkę, choć do bramki miał zaledwie kilka metrów. Portugalczyk kopnął siebie w nogę postawną i... się przewrócił.
Newcastle w końcu się przebudziło, ale na krótko, no i Milan umiejętnie się bronił. Warto odnotować sytuację z 71. minuty, gdy boisko opuścił Sandro Tonali, nowy pomocnik Newcastle. Włoch otrzymał brawa od całego San Siro, ale to nic dziwnego, bo w ostatnich latach był liderem Milanu. Tonali wcale nie chciał opuszczać klubu, ale Milan, choć był półfinalistą Ligi Mistrzów, ma kłopoty finansowe, więc sprzedał pomocnika za blisko 70 mln euro. Ale wróćmy na boisko.
W 73. minucie Alessandro Florenzi zagrał do Leao, a ten uderzył w poprzeczkę. Od tamtej chwili Milan znowu przeważał. "Wisi, wisi ta bramka w powietrzu. Ale ona wisi od samego początku" - relacjonował Sebastian Chabiniak, komentator Polsatu Sportu.
Momentami Newcastle potrafiło się bronić całym zespołem, bo Milan naciskał i naciskał. Ale bramki nie udało mu się w końcu zdobyć. Najwięcej o tym meczu mówi statystyka strzałów celnych. Milan zanotował osiem strzałów i miał współczynnik xG (goli oczekiwanych) na poziomie 2.08, za to Newcastle tylko raz zagroziło bramce, gdy w doliczonym czasie gry z dystansu huknął Sean Longstaff. Ładną paradą popisał się jednak Marco Sportiello, który w trakcie drugiej połowy zastąpił kontuzjowanego Mike'a Maignana.
Newcastle United wróciło do Ligi Mistrzów po 20 latach. Ich powrót to niespodzianka, ale żadna sensacja, bo od kilku lat w angielski klub są pompowane wielkie pieniądze saudyjskich szejków. Ale zarówno Anglikom, jak i Milanowi, trudno będzie awansować, bo w grupie są także Paris Saint Germain i Borussia Dortmund. Powszechnie uważa się, że to najbardziej wyrównana grupa w tej edycji.