Raków Częstochowa jest bliżej awansu do IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów. We wtorek drużyna Dawida Szwargi pokonała u siebie Aris Limassol 2:1. Mimo zwycięstwa mistrzowie Polski mogą czuć niedosyt.
Po 63. minutach Raków prowadził 2:0 po golach Władysława Koczerhina i Fabiana Piaseckiego, który wykorzystał rzut karny. Na minutę podstawowego czasu gry bramkę kontaktową dla Arisu zdobył jednak Mihlali Mayambela.
Po spotkaniu piłkarze Rakowa nie kryli rozczarowania. Jednym z nich był Piasecki, który zaraz po spotkaniu porozmawiał z TVP Sport. - Wygraliśmy mecz, ale radości jest mało. Wygraliśmy 2:1, ale tu powinno być 3:0 - zaczął Piasecki.
- Straciliśmy bramkę po prostym błędzie, do którego nie powinniśmy dopuścić. Znowu zabrakło nam koncentracji przy bardzo dobrym wyniku. Znowu, bo podobnie było z Karabachem. Ten wynik nas nie satysfakcjonuje. Powinniśmy zachować czyste konto - dodał.
Mistrzowie Polski byli rozczarowani, bo zwłaszcza przed przerwą mieli mecz pod kontrolą. - Aris dopiero pod koniec drugiej połowy doszedł do głosu pod naszym polem karnym. Wiedzieliśmy, czego się po nich spodziewać, nie pozwalaliśmy im na wiele. Mieliśmy wszystko pod kontrolą - mówił Piasecki.
- Druga połowa była lepsza w naszym wykonaniu. W pierwszej mieliśmy trochę problemów. Plan zakładał, że będziemy atakować ich wysokim pressingiem, ale to nam się nie udawało. Nie czytaliśmy, kiedy ustawiali się trójką, a kiedy czwórką w obronie - analizował.
- Poza tym byliśmy za nisko ustawieni i dawaliśmy rywalom za dużo miejsca do gry. Oni to wykorzystywali i uciekali nam prawą stroną. Na szczęście trener to dostrzegł, w przerwie skorygowaliśmy błędy i w drugiej połowie wyglądało to już lepiej.
Na koniec Piasecki odniósł się do rzutu karnego, który wykorzystał. - Co czułem? Spokój. Podszedłem i strzeliłem gola. Tego się ode mnie wymaga. Bardzo się cieszę, że to się udało. Z rzutu karnego czy nie, gol to zawsze gol - zakończył Piasecki.
Rewanż na Cyprze za tydzień. Początek spotkania o 19.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!