Guardiola ma godnego rywala. "Ekspert od wygrywania". Buduje swoją legendę

Myślisz Inzaghi, mówisz Pippo. Kiedy jednak mówimy o Inzaghim-trenerze, na myśl przychodzi Simone. W końcu udało mu się wyprzedzić brata i z powodzeniem buduje swoją trenerską legendę. Teraz jest o krok od tego, by wygrać Ligę Mistrzów z Interem i być wymienianym w jednym szeregu z legendarnym Helenio Herrerą i Jose Mourinho.

- W ciągu ostatnich kilku miesięcy dokonaliśmy niezwykłych rzeczy. Teraz możemy zmaterializować nasze marzenia, grając w finale Ligi Mistrzów - tak po ostatnim ligowym meczu wypowiadał się Simone Inzaghi, trener Interu Mediolan, który niebawem stanie przed najtrudniejszym wyzwaniem w karierze. Jego drużyna może zatrzymać Manchester City, czyli hegemona w Anglii i najlepszą drużynę świata. A sam Izanghi po czterech latach ponownie będzie miał okazję spotkać Pepa Guardiolę. W 2019 r. ich drogi się skrzyżowały podczas wakacji w Nowym Jorku. Teraz okoliczności będą dużo bardziej poważne.

Zobacz wideo W Barcelonie wszyscy już żyją przyszłym sezonem. "Dominuje jeden temat"

Potrafi osiągać sukces po kosztach i w nietypowych warunkach. Znak firmowy

Nie da się ukryć, że Inzaghi potrafi wycisnąć maksymalny potencjał z piłkarzy, jakich ma do dyspozycji. Tak było w Lazio, gdzie osiągał wyniki ponad stan, zdobywał trofea, a dodatkowo jego zespół grał przyjemnie dla oka. Nie mógł tam liczyć na to, że prezes Claudio Lotito spełni jego zachcianki, wydając dziesiątki lub setki milionów euro na transfery. Na próżno też szukać w mediach wielu informacji o tym, jak Inzaghi narzeka na to, kogo ma - a raczej kogo mu brakuje - w zespole.

Gdy zaczynał pracę w Interze w 2021 r., władze na dzień dobry pozbawiły go Achrafa Hakimiego, który został oddany do Paris Saint-Germain, i Romelu Lukaku (Chelsea), uzyskując na tym ponad 170 mln euro i nieco poprawiając swoją sytuację finansową. To były decyzje podejmowane autorytarnie przez prezesa Stevena Zhanga, z którym nie zgadzał się nie tylko Inzaghi, ale też ekipa odpowiedzialna za transfery, czyli Giuseppe Marotta (dyrektor generalny) czy Piero Ausilio (dyrektor sportowy). W kontekście Lukaku Inzaghi powiedział krótko, że Belg go zawiódł. I nie roztrząsał specjalnie tematu.

O niezadowoleniu Inzaghiego we włoskich mediach najgłośniej było, gdy Inter po wielu tygodniach starań o Gleisona Bremera z Torino, wówczas MVP wśród obrońców w Serie A, przegrał walkę z Juventusem, który załatwił sprawę w ciągu paru dni. Finalnie klub skończył z jednym z żołnierzy trenera za czasów Lazio, czyli Francesco Acerbim. Były też takie momenty, gdzie Inzaghi wyraźnie postawił na swoim i niejako sprzeciwił się zarządowi. Tak było w przypadku, gdy Inter starał się przez wiele dni o Paulo Dybalę, ale Inzaghi wolał Romelu Lukaku.

Ekspert od wygrywania pucharów. Mało kto ma na niego sposób

Do tej pory Inzaghi dał się poznać jako ekspert od wygrywania pucharów. Jeśli już trafiał do finału Pucharu Włoch lub grał z Lazio bądź Interem w Superpucharze, to zwykle te mecze wygrywał. Wyjątkiem jest sezon 16/17, jego pierwszy w Rzymie, gdy przegrał 0:2 z Juventusem w finale. Po tym sezonie ma już w dorobku siedem pucharów (3x Coppa, 4x Supercoppa). W liczbie wygranych Superpucharów zrównał się z Fabio Capello i Marcello Lippim. Ta statystyka to przed finałem Ligi Mistrzów dobry omen dla kibiców Interu.

Idzie śladem wytyczonym przez Conte. Ale nie jest krystaliczny

Gdy Antonio Conte podejmował decyzję o opuszczeniu Interu, Inzaghi był kreowany na naturalnego następcę. Było jednak blisko, by ten plan się nie udał, ponieważ trener był o krok od przedłużenia kontraktu z Lazio. Ostatecznie podpis nie został złożony, a Inter przebił ofertę i dopiął swego. Claudio Lotito mówił otwarcie o rozczarowaniu "na poziomie osobistym". - Trener powiedział, że musiał się przespać z tą decyzją i odchodzi. Przekazał mi, że nie ma już motywacji i nie potrafiłby rozpalić graczy - tłumaczył właściciel Lazio.

Równie burzliwe były jego początki w Lazio. Sezon 16/17 miał zaczynać Marcelo Bielsa, wybrany na następcę Stefano Pioliego. Ale po kilku dniach Bielsy w klubie nie było, a w świat poszły słowa o złamaniu danej obietnicy. - Dostałem zapewnienie, że do 5 lipca będzie w klubie czterech nowych piłkarzy. Klub zdawał sobie sprawę z tego, że bez wzmocnień moja praca nie będzie miała sensu - wyjaśnił obecny selekcjoner Urugwaju. To była szansa, którą Inzaghi musiał wykorzystać, szczególnie po udanej pracy z rzymską młodzieżą. Zaczął od gry formacją 4-3-3, by bardziej eksponować popisy skrzydłowych, a potem przeszedł do swego ukochanego 3-5-2.

Zatrudnienie Inzaghiego w Interze było przedłużeniem myśli poprzednika. Tutaj też stosuje taktykę 3-5-2, a zespół gra kombinacyjnie, głównie skupiając się na wyprowadzaniu piłki od bramki czy rozgrywaniu w wielu częściach boiska. Dodatkowo gra jego drużyn jest przyjemna dla oka, o czym najlepiej mogliśmy się przekonać za czasów pracy Inzaghiego w Lazio, choćby w sezonie covidowym, gdzie bardzo długo liczył się w walce o mistrzostwo. Ostatecznie skończył wtedy na czwartym miejscu.

Nie jest to jednak laurka bez rys. Choćby oceniając go na przestrzeni dwóch sezonów w Interze, sporym mankamentem był timing dokonywania zmian i czytania gry rywali. Zwykle zbyt późno reagował. Zdarzały się też momenty, gdy nieumiejętnie rotował zawodnikami i potrafił wysłać na boisko większość podstawowego składu, np. na starcie z jedną z najgorszych drużyn w Serie A, tuż przed rywalizacją w Lidze Mistrzów. Nawet legendarny Arrigo Sacchi potrafił powiedzieć, że momentami Inter utknął ze swoim stylem w latach 60. poprzedniego wieku. Pewną rysą na jego wizerunku jest brak zdobycia mistrzostwa Włoch w sezonie 21/22, gdzie na ostatnich metrach Inter został wyprzedzony przez Milan.

Sporo też pozostawiało do życzenia przygotowanie fizyczne. Często zdarzało się, że Inter grał na dobrych obrotach przez 60-70 minut, a potem kompletnie gasł i oddawał pole rywalowi. Spory wpływ na to mogło mieć odejście Antonio Pintusa, trenera przygotowania fizycznego za czasów Antonio Conte, do Realu Madryt. Można się też przyczepić do tego, że Inzaghi nie lubi stawiać na młodych piłkarzy, czego w tym sezonie najlepszym przykładem jest Albańczyk Kristjan Asllani - zagrał 29 meczów, ale nie przekroczył nawet 900 minut.

Istny rollercoaster. Inzaghi zdołał wyciągnąć Inter z kryzysu. I to nie raz

Sezon 22/23 w wykonaniu Interu najlepiej pokazuje, jak bardzo wyboistą drogę musiał przejść Inzaghi i jego drużyna do tego celu. W pierwszych pięciu meczach przyszły dotkliwe porażki z Lazio (1:3) i Milanem (2:3). Liga Mistrzów zaczęła się od porażki 0:2 z Bayernem Monachium. Później przyszły ligowe wpadki z Udinese (1:3) i Romą (1:2). Włoskie media zaczęły robić to, w czym się najbardziej lubują, czyli wieszczyły zmianę trenera. Punktem zwrotnym okazała się wygrana 1:0 z Barceloną na Stadio Giuseppe Meazza, gdzie Inter zagrał kapitalnie w defensywie.

Po drodze Inzaghi musiał podjąć ważne decyzje. W porę zareagował na słabsze występy Samira Handanovicia, stawiając między słupkami na Andre Onanę. Ze względu na problemy zdrowotne Marcelo Brozovicia ustawił Hakana Calhanoglu w roli registy (reżyser, defensywny pomocnik). Oba pomysły sprawdziły się kapitalnie. Dodatkowo zdecydowanie mocniej postawił na wychowanka Interu, czyli Federico Dimarco, a ten odpłacił się kapitalną formą. W Champions League udało mu się wyjść z grupy śmierci, a w drodze do finału wyeliminował Porto, Benfikę i Milan.

Kolejny dołek pojawił się na przełomie marca i kwietnia, gdzie Inter nie potrafił wygrać pięciu kolejnych spotkań w lidze, przegrywając z Monzą, Spezią czy Juventusem. W końcówce sezonu sposób na Inter znalazło tylko Napoli, a główny cel, czyli zajęcie miejsca w czołowej czwórce, został osiągnięty. Na pewno sporo w tym pomogła kara punktowa dla Juventusu, a także słabsze występy Romy i Milanu.

Ostatecznie Inter zakończył sezon na trzecim miejscu z 72 punktami, przegrywając tylko z Napoli (90) i Lazio (74). Mediolańczycy dokonali tego, notując aż 12 porażek w ligowych rozgrywkach - taki sam wynik miała Atalanta Bergamo (awans do Ligi Europy), Fiorentina (gra w finale Ligi Konferencji Europy) czy Bologna (bez pucharów).

Teraz Inzaghi stoi przed szansą, by być wymieniany w jednym szeregu z Helenio Herrerą oraz Jose Mourinho, którzy są jedynymi trenerami wygrywającymi Ligę Mistrzów z Interem. Finał z Manchesterem City odbędzie się w sobotę 10 czerwca o godz. 21:00. Relacja tekstowa na żywo w Sport.pl i Sport.pl LIVE.