Liczba "17" mówi wszystko. Zieliński najlepszy w Lidze Mistrzów. Mozaika tego, co najlepsze w futbolu

Dawid Szymczak
Nie ma polskiego piłkarza, który byłby w lepszej formie, w ciekawszym miejscu i w piękniejszej rzeczywistości niż Piotr Zieliński. We Włoszech pędzi po mistrzostwo, w Europie pewnym krokiem dotarł do ćwierćfinału. Jego Napoli jest objawieniem, z którym nikt nie chce się zmierzyć. "To najlepszy zespół w Europie" - zachwyca się Pep Guardiola.

Zieliński wpadł w pole karne, został sfaulowany i sam wykorzystał jedenastkę, strzelając gola na 3:0. Wtedy się zaczęło: "O mamo, mamo, mamo! Widziałem dziś świetne Napoli" - zanucili kibice jak za Diego Maradony. Ale nawet wtedy, w najpiękniejszych czasach, w których zdobyli dwa mistrzostwa Włoch, nie docierali tak daleko w europejskich pucharach. W ćwierćfinale Ligi Mistrzów są pierwszy raz, a ich zespół przypomina mozaikę najpiękniejszych piłkarskich elementów ostatniej dekady: trochę pozycyjnej gry Guardioli, trochę pressingu Kloppa i trójkątów Sarriego. 

Zobacz wideo Co się dzieje z Lewandowskim? Druzgocące opinie

Kto widział mecze z Eintrachtem Frankfurt, ten ma streszczony cały sezon. Stanislav Lobotka nie zatrzymuje się bowiem w żadnym meczu i z podobnym zacięciem naciska na każdego rywala. Piotr Zieliński, po ostatnim spotkaniu oceniony przez dziennikarzy "La Gazzetta" na 7,5 za "bardzo żywy i agresywny pressing, wiele wywalczonych piłek i prostopadłych podań", ma siedem goli i dziewięć asyst, a dobrą formę utrzymuje już od kilku miesięcy. W kolejce do chwalenia wyprzedzają go jednak Chwicza Kwaracchelia i Victor Osimhen - bohaterowie absolutni, w których kocha się całe miasto. W Gruzinie za niezwykłą wyobraźnię i boiskową bezczelność. W Nigeryjczyku za siłę, szybkość i niezwykłą skuteczność, dzięki której ma niemal tyle samo goli, co rozegranych meczów (23 trafienia w 27 spotkaniach Serie A i Ligi Mistrzów). A z tyłu, na środku obrony, Min-jae Kim gra tak pewnie, że Luciano Spaletti bez żadnych wątpliwości wskazuje, że to dzisiaj najlepszy stoper na świecie.

Ostatnie dni są dla wszystkich Neapolitańczyków jak ze snu. Ograli Atalantę 2:0, a wszyscy rywale z ligowej czołówki akurat stracili punkty: piłkarze Lazio i Milanu zremisowali, a Interu i Romy przegrali. Przewaga Napoli w tabeli nad drugim zespołem wzrosła więc do 18 punktów, a na deser był awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Przed losowaniem pół Europy szepcze, że Napoli jest w tym sezonie tak dobre i rozpędzone, że może wygrać z każdym. 

Piotr Zieliński w formie życia. W najlepszym miejscu do gry w piłkę

Sami Neapolitańczycy powoli się z tym oswajają i przyznają, że są już bliziuteńko sukcesu, na który czekają od 33 lat. Jeszcze kilka tygodni temu miastem wciąż rządziły przesądy. Mieszkańcy podczas rozmów o mistrzostwie uciekali w porozumiewawcze spojrzenia i delikatne uśmiechy. Woleli niczego nie mówić wprost, by nie zapeszyć. Zbyt wiele razy potykali się na ostatniej prostej. Za często los z nich drwił i zostawiał z niczym. Ale teraz już przystrajają domy i ustawiają na ulicach w centrum figurki piłkarzy w rzeczywistych rozmiarach, by turyści mogli się z nimi obfotografowywać. Widzą przecież, że radości nie ma co zmącić, bo zespół Luciano Spallettiego jest tak samo niezawodny w lidze, jak w Europie. Strzela mnóstwo goli, a niewiele traci. Dwumecz z Eintrachtem zagrał ofensywnie, ale skończył z czystym kontem.

A w centrum tej radości znajduje się Zieliński - spokojny, zrównoważony człowiek, który w tym rozkrzyczanym, chaotycznym i rozemocjonowanym mieście znalazł coś dla siebie. Gra tam od sierpnia 2016 r., żaden inny piłkarz z obecnej kadry zgłoszonej do Ligi Mistrzów nie ma dłuższego stażu. Niedawno zapewnił, że wszystkie plotki łączące go z innymi klubami, są wymyślone i może zostać w Napoli na dłużej. Rośnie przecież wraz z całym zespołem. Jest jednym z jego liderów, ma duży wpływ na grę. Chce uczestniczyć w każdej akcji - podąża za piłką, a później drybluje i świetnie podaje na wolne pole, przyspieszając akcję. Najlepszy jest jego balans ciałem - nabiera się nie tylko najbliższy rywal, ale jeszcze trzech stojących nieco dalej. Włoscy dziennikarze już kilka razy w tym sezonie pisali, że jego zrozumienie z Kwaracchelią jest wręcz telepatyczne. Gdyby Gruzin był w środę nieco skuteczniejszy, Zieliński oprócz gola miałby przynajmniej jedną asystę. W tym sezonie Ligi Mistrzów stworzył kolegom najwięcej okazji do zdobycia bramki - 17. Więcej niż Leo Messi, Neymar, Jack Grealish czy Federico Valverde.

Jest też ostatnim Polakiem, który został w Lidze Mistrzów i ma szansę w niej grać. W Napoli są też Bartosz Bereszyński i bramkarz Hubert Idasiak, ale oni nie podnoszą się z ławki rezerwowych. Zieliński miał dobre statystyki już w poprzednim sezonie, ale teraz cały zespół gra znacznie lepiej, więc i on robi lepsze wrażenie. Wydaje się, że na rozpoczynającym się za kilka dni zgrupowaniu reprezentacji nie będzie zawodnika w lepszej formie od niego. 

Trzy włoskie zespoły w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Pierwszy raz od 2006 roku 

Nie ma też liczniejszej reprezentacji w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów od tej włoskiej - z Napoli, Interem i Milanem. Włosi pierwszy raz od sezonu 2005-2006 mają w najlepszej europejskiej ósemce swoje trzy zespoły. Wtedy jeszcze nie było to niczym dziwnym - rok wcześniej Milan w Stambule prowadził 3:0 do przerwy, a rok później - w 2007 r. zrewanżował się Liverpoolowi w finale za porażkę. Złote lata włoskiego futbolu skończyły się triumfującym w 2010 r. Interem. Teraz ich trzy zespoły doszły do tych ćwierćfinałów trzema różnymi drogami. Te z Mediolanu - bardziej dramatycznie, eliminując Tottenham i Porto wynikiem 1:0 w dwumeczu. Z kolei Napoli nie dało Eintrachtowi żadnych szans. W dwumeczu było 5:0.  

Po lecie pełnym niepokoju, gdy kibice narzekali na odejścia Kalidou Koulibaly’ego i Driesa Mertensa, nie wierzyli w nowych piłkarzy, wieszczyli walkę co najwyżej o miejsce w Lidze Konferencji Europy i zagłuszali gwizdami oficjalną prezentację zespołu, to co się dzieje, przerasta wszelkie oczekiwania. Spalletti w dwa sezony stworzył zespół, który doskonale wie, co i jak ma robić. Wycisnął z zawodników to, co najlepsze. Wkomponował ich w taktyczne ramy, ale nie ograniczył ich potencjału. "La Gazzetta" pisze też o transferach Osimhena i Kwaraccheli, że odbyły się tuż przed tym, jak ci piłkarze staliby się dla biednych Neapolitańczyków za drodzy. Ale też pytanie, czy byliby równie dobrzy, gdyby trafili do innego klubu, jest zasadne. - Napoli to najprawdopodobniej najlepszy zespół w Europie w tym sezonie - zachwyca się Pep Guardiola.

Więcej o:
Copyright © Agora SA