Jest źle, a może być jeszcze gorzej. Posada Kloppa wisi na włosku. Tylko jedno go uratuje

Konrad Ferszter
Liverpool potrzebował cudu porównywalnego do tego sprzed 18 lat w Stambule, by awansować do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Drużyna Juergena Kloppa miała 90 minut na strzelenie trzech goli w Madrycie, ale była bezradna i przegrała 0:1. Liverpoolowi zostało 12 meczów, by awansować do kolejnej edycji Ligi Mistrzów. I być może uratować posadę Kloppa.

- Nawet jeśli mamy jeden procent szans na awans, chcę, żebyśmy spróbowali z całych sił. Przed nami bardzo trudne zadanie, ale wierzę, że jest ono możliwe do zrealizowania - mówił przed rewanżem na Estadio Santiago Bernabeu Juergen Klopp.

Zobacz wideo Największy kryzys Lewandowskiego w karierze? "Nie pamiętam takich miesięcy"

Na pierwszy rzut oka wydawało się, że przed Liverpoolem misja niewykonalna. Bo jak po porażce 2:5 u siebie ograć trzema golami nieśmiertelny w Lidze Mistrzów Real na jego stadionie? Ale jeszcze półtora tygodnia temu Liverpool mógł mieć nadzieję. Po wygranej 7:0 z rosnącym w siłę Manchesterem United wydawało się, że drużyna Kloppa ma kryzys za sobą i w Madrycie przynajmniej podejmie rękawicę. 

Tak samo, jak rok temu zrobiła to Chelsea. W poprzednim sezonie drużyna Thomasa Tuchela przegrała u siebie 1:3 w pierwszym meczu ćwierćfinałowym, ale do rewanżu podeszła pełna wiary i pasji. Chelsea prowadziła w Madrycie 3:0 i była o krok od awansu, ale w 80. minucie drugie życie Realowi dało genialne podanie Luki Modricia i gol Rodrygo. W dogrywce londyńczyków dobił Karim Benzema.

Chelsea wtedy nie awansowała, ale jej kibice byli z niej dumni. Fani Liverpoolu liczyli przynajmniej na to samo. Ale srogo się rozczarowali.

Entuzjazm szybko uleciał

Wystarczyło raptem kilka dni, by z Liverpoolu uleciał cały entuzjazm po zwycięstwie z Manchesterem United. W sobotę drużyna Kloppa przegrała 0:1 z Bournemouth, które przed tym meczem było ostatnie w tabeli Premier League. Liverpool znów był nędzny w ataku i nerwowy w obronie.

Do drużyny Kloppa wróciły demony ze stycznia i początku lutego, kiedy w czterech meczach ligowych zdobyła tylko punkt i jedną bramkę. Co więcej, Brentford, Brighton i Wolverhampton strzelały jej po trzy gole. Wydawało się, że Liverpool wszystko, co najgorsze miał już za sobą. Mecz w Bournemouth znów zachwiał drużyną Kloppa i podważył jej nadzieje związane z rewanżem w Madrycie.

Karim BenzemaReal wygrał hit Ligi Mistrzów. Jeden gol, ale jaka radość

Zwłaszcza że przed środowym spotkaniem z powodu kontuzji i choroby wypadli podstawowi pomocnicy: Stefan Bajcetić i Jordan Henderson. Przed początkiem meczu w Madrycie tylko najwięksi optymiści jeszcze wierzyli w Liverpool. Ale i oni pewnie szybko zrozumieli, że emocji w rewanżu nie będzie.

Goście w meczu z Realem nie zaistnieli, a jakiekolwiek nadzieje na nawiązanie walki mogli mieć tylko w pierwszych minutach. Liverpool ruszył na drużynę Carla Ancelottiego, chcąc wykorzystać zwiększoną siłę w ofensywie. W obliczu problemów w środku pola Klopp dołożył do ataku Diogo Jotę, rezygnując z jednego pomocnika.

Zdominowani w środku pola

W pierwszych 10 minutach Liverpool zagroził Realowi dwukrotnie. Już w 2. minucie świetną szansę mógł mieć Jota, ale niedokładnie podawał mu Cody Gakpo. Niedługo później Mohamed Salah podał do Darwina Nuneza, ale strzał Urugwajczyka odbił Thibaut Courtois. I to było na tyle.

Chociaż pod koniec pierwszej połowy drużyna Kloppa jeszcze raz zerwała się do ataku, to trudno było oprzeć się wrażeniu, że brak gola w pierwszych minutach złamał jej wiarę. Liverpool miał potężne problemy w środku pola, gdzie za kolejnymi akcjami gospodarzy nie nadążał ani Fabinho, ani tym bardziej siedem lat starszy James Milner.

Bohaterami Realu znów byli ci, którzy dawali mu triumfy w Lidze Mistrzów w poprzednich latach, czyli Toni Kroos, Luka Modrić, Vinicius Jr oraz Karim Benzema. Dwaj pierwsi zdominowali środek pola, ostatni strzelił decydującego gola. Vinicius Jr na początku bezlitośnie ogrywał Trenta Alexandra-Arnolda i choć później zgasł, to i tak ostatecznie miał asystę przy bramce Benzemy.

Piotr ZielińskiZieliński nie zaśnie po tym, co się stało. Magiczna noc. Napisali historię w LM [WIDEO]

Im dłużej trwał mecz, tym gorzej grał Liverpool. W drugiej połowie drużyna Kloppa wyglądała na totalnie zrezygnowaną. Z planu A szybko zrezygnował sam Niemiec, który już w 57. minucie zdjął z boiska Jotę i Nuneza, wprowadzając Roberto Firmino, który latem odejdzie z klubu i zaledwie 19-letniego Harvey'a Elliotta.

To nie miało prawa się udać. Dość powiedzieć, że w drugiej połowie Liverpool oddał tylko jeden celny strzał. Dopiero w 83. minucie czujność Courtoisa sprawdził Elliott. Liverpool dopiero drugi raz za kadencji Kloppa odpadł w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Ostatni raz tak źle było w pandemicznym sezonie 2020/21, kiedy z rozgrywek Liverpool wyrzuciło Atletico Madryt. Ale teraz może być jeszcze gorzej.

12 meczów o przyszłość Kloppa?

W środę Liverpool stracił szansę na zdobycie trofeum w tym sezonie. Po 26. kolejkach Premier League drużyna Kloppa zajmuje 6. miejsce i dziś nie interesuje jej czołowa trójka: Arsenal, Manchester City i Manchester United. Liverpool spogląda na 4. w tabeli Tottenham i marzy, by wskoczyć na jego miejsce i zagrać w kolejnej edycji Ligi Mistrzów.

Sytuacja nie jest jednak łatwa. Liverpool traci do londyńczyków sześć punktów. Z jednej strony rozegrał o jeden mecz mniej, ale z drugiej naciskać na niego będą też Newcastle United oraz Brighton. Pierwsi rozegrali o jeden mecz mniej i mają o dwa punkty więcej od Liverpoolu. Drudzy punktów mają tyle samo, ale też mają jedno zaległe spotkanie do rozegrania.

Piotr Zieliński Napoli EintrachtGol Zielińskiego w Lidze Mistrzów. Tak przypieczętował awans Napoli [WIDEO]

- Latem dokonamy wielu zmian w składzie. Potrzebujemy tego i to bardzo ważne. Musimy to zrobić, bo później będzie jeszcze trudniej - mówił niedawno Klopp, zapowiadając rewolucję kadrową. Ale nie wiadomo, czy to on ją przeprowadzi.

Niemiec pracuje na Anfield Road od października 2015 r. i coraz częściej mówi się o wypaleniu po obu stronach. Takim samym, jakiego pod koniec kadencji Kloppa doznała Borussia Dortmund, w której był przez siedem lat. Jeśli pierwszy raz za czasów Niemca Liverpool nie awansuje do Ligi Mistrzów, może się okazać, że temat zmiany trenera powróci.

Zwłaszcza że rewolucja na Anfield Road wydaje się oczywista i dotknie głównie linii pomocy. W niej Liverpool wciąż polega na 32-letnim Hendersonie, 37-letnim Milnerze i podatnych na kontuzje Thiago, Alexie-Oxladzie Chamberlainie czy Nabym Keicie.

Wiadomo, że Klopp letnie ruchy transferowe zacząłby od rewelacyjnego Jude'a Bellinghama z Borussii Dortmund. O ile niemal pewne jest, że Niemcy sprzedadzą swoją gwiazdę, o tyle nie wiadomo, czy Kloppowi będzie dane z nią pracować. Wszystko rozstrzygnie 12 ostatnich kolejek ligowych.

Więcej o: