Bohater z Polski. Reakcja Guardioli mówi wszystko

Dawid Szymczak
Wreszcie Kamil Grabara ma w Lidze Mistrzów występ bez żadnego "ale". Tydzień temu obronił aż 12 strzałów piłkarzy Manchesteru City, jednak jego Kopenhaga i tak przegrała 0:5. W rewanżu obronił rzut karny, a kolejnymi udanymi interwencjami utrzymał czyste konto. Dzięki temu jego zespół zremisował 0:0.

Co więcej, obroniony rzut karny okazał się przełomowym momentem w tym meczu. Gdy Riyad Mahrez ustawił piłkę i wziął krótki rozbieg, była 25. minuta. Manchester City przeważał, Grabara był już rozgrzany. Algierczyk uderzył w to samo miejsce bramki, co przed tygodniem, gdy udało mu się zmylić i pokonać Polaka. Tym razem Grabara rzucił się we właściwym kierunku i zdołał odbić piłkę, a jego świetna interwencja była dla reszty zespołu impulsem do znacznie lepszej gry. 

Zobacz wideo

Kopenhaga zyskała odwagę i zaczęła odgryzać się dominującemu Manchesterowi City. Sergio Gomez, lewy obrońca w zespole Pepa Guardioli, zatrzymał jeden z bardzo obiecujących kontrataków ewidentnym faulem tuż przed polem karnym, za co zobaczył czerwoną kartkę. Pięć minut po tym, jak Grabara uratował swój zespół, ten miał przewagę jednego piłkarza, a Mahrez zszedł z boiska z łatką antybohatera, by zrobić miejsce dodatkowemu obrońcy.

Wciąż "Haaland nie jest człowiekiem", ale w Kopenhadze odpoczywał

Po zeszłotygodniowym spotkaniu Guardiola był w znacznie lepszym humorze. Na pomeczowej konferencji z uśmiechem na twarzy, po wychwaleniu swoich piłkarzy, wspomniał też o świetnym występie polskiego bramkarza. - Zagrał naprawdę znakomicie. Nie wiem, czy to kwestia tej maski, którą miał na twarzy, czy czegoś innego, ale to był naprawdę doskonały występ - żartował trener Manchesteru City. Ale takie komplementy pod adresem bramkarza tylko trochę łagodziły ból jego kręgosłupa od wyciągania piłki z siatki i sporo mówiły o grze reszcie zespołu, skoro pokonany pięć razy Grabara i tak zebrał najwyższe oceny. Guradiola, dziennikarze, eksperci i statystycy zgadzali się, że był najlepszy.

On sam jednak z pewnością czuł niedosyt i pewną bezradność, że mimo takiego występu, debiut w Lidze Mistrzów skończył z aż pięcioma wpuszczonymi bramkami. Jack Grealish zdradził, że Polak po meczu szepnął mu do ucha: „Haaland nie jest człowiekiem". Stąd ta właśnie ta bezradność - Grabara dwoił się i troił, a i tak Norweg w 45 minut strzelił mu dwa gole.

Haaland w Kopenhadze dostał jednak wolne. Cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych, co na pewno pomogło Grabarze zachować czyste konto. Ale przede wszystkim zawdzięcza je sam sobie, bo roboty i tak mu nie brakowało. Pierwszy raz interweniował już w 7. minucie, gdy delikatnie dotknął piłki po kąśliwym strzale Juliana Alvareza. Sędzia nawet tego nie dostrzegł, więc nie podyktował rzutu rożnego, ale powtórki pokazały, że wkład Grabary był istotny.

Z kolejnym strzałem Polak sobie nie poradził. Rodri, środkowy pomocnik City, huknął sprzed pola karnego - tak mocno i celnie, że piłka musiała wpaść do bramki. Grabara jeszcze dotknął piłkę ręką, ale nie zdołał zmienić kierunku jej lotu. Sędzia VAR wychwycił jednak, że przed oddaniem strzału przez Hiszpana, Riyad Mahrez zagrał ręką, a wezwany do monitora arbiter się z nim zgodził i anulował gola.

Później Grabara obronił wspomniany rzut karny, a przed końcem pierwszej połowy interweniował jeszcze dwa razy. Guardiola już nie był w tak dobrym humorze, jak przed tygodniem. Realizator kilka minut po obronionym przez Polaka rzucie karnym i po jego kolejnej udanej interwencji pokazał zatroskaną twarz Katalończyka, który ślepo spogląda na boisko i wymownie drapie się po głowie, szukając alternatywnego planu. Nie pozwalał swoim piłkarzom oddać rywalom piłki i myśleć o obronie bezbramkowego remisu. Przeciwnie - Manchester City, mimo że grał bez jednego piłkarza, wciąż atakował i dyktował w tym meczu warunki. Polski bramkarz pozostawał jednak czujny na wszelkie odbitki w polu karnym i doskonale orientował się w zamieszaniu. A gdy już wyłapywał piłkę, próbował jak najszybciej rzucać ja do kolegów i rozpoczynać kontrataki. 

Po przerwie niewiele się zmieniło. Co prawda Kopenhaga dłużej utrzymywała się przy piłce, ale wciąż więcej okazji kreowali goście. Guardiola wpuszczał coraz to lepszych piłkarzy - Phila Fodena i Bernardo Silvę, ale po Haalanda nie sięgnął. Grabara obronił groźny strzał z dystansu, a w końcówce odważnie wyszedł przed pole karne i głową wybił piłkę zanim dopadł do niej zawodnik City. Słowem - podejmował same trafione decyzje i odegrał kluczową rolę w urwaniu punktów nieomylnemu liderowi grupy G. To remis o tyle ważny, że daje Kopenhadze szansę na zajęcie trzeciego miejsca. Jeśli bowiem Sevilla przegra z Borussią Dortmund, spadnie na ostatnie miejsce.

Najlepsza reklama dla Kamila Grabary. Nikt by nie zgadł, że to jego drugi mecz w Lidze Mistrzów

Tydzień temu trener Jacob Neestrup wyjaśnił, że wystawił wracającego do zdrowia Grabarę z dwóch powodów. - Po pierwsze uważam, że Kamil jest znakomitym bramkarzem i gdyby nie on, to najprawdopodobniej nie gralibyśmy w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. W zeszłym sezonie to właśnie on popisywał się kapitalnymi obronami, dzięki którym osiągnęliśmy sukces. Ufam mu tak samo jak Mathew Ryanowi, dlatego dałem mu szansę. A po drugie, mamy bardzo napięty harmonogram spotkań. Dlatego muszę wiedzieć, że mam dwóch konkurencyjnych golkiperów - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej.

Ale duńscy dziennikarze sugerowali, że może też chodzić o aspekt finansowy. Otóż Grabara jest zawodnikiem tak dobrze rokującym, że Kopenhaga ma nadzieję sprzedać go za spore pieniądze. Mecze tak wymagające dla bramkarza, jak z niezwykle rozpędzonym Manchesterem City są przy okazji idealnym oknem wystawowym. We wtorek zespół Guardioli pierwszy raz w tej edycji Ligi Mistrzów stracił punkty, ale z dziesięcioma po czterech meczach wciąż jest pewnym liderem w swojej grupie. Guardiolę może niepokoić to, że jego piłkarz znów zmarnował rzut karny. W samej lidze z ostatnich 34 mistrzowie Anglii zaprzepaścili aż 12. To wynik niegodny tego tytułu i trudny do racjonalnego wytłumaczenia. 

W przypadku Grabary obrona rzutu karnego była ukoronowaniem świetnego występu. Jeśli przed tygodniem doskonale się zareklamował, to w ten wtorek dodatkowo potwierdził wysokie umiejętności i dobrą formę. Wrażenie robi przede wszystkim spokój, z jakim rozgrywa tak prestiżowe mecze. Nie sposób byłoby się domyślić, że był to dopiero jego drugi występ w Lidze Mistrzów. Drugi z tytułem bohatera. Pierwszy bez żadnego "ale".

Więcej o:
Copyright © Agora SA