Dopiero co ruszyła Liga Mistrzów, a już doszło do dużej niespodzianki. Dinamo Zagrzeb nieoczekiwanie pokonało u siebie Chelsea 1:0, a zwycięski i zarazem pierwszy gol w nowych rozgrywkach był dziełem Mislava Orsicia już w 13. minucie spotkania. I była to piękna bramka, bo Chorwat przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i miękką podcinką pokonał Kepę Arrizabalagę.
Dinamo przez cały mecz bardzo skutecznie się broniło, a Chelsea dopiero w końcówce zdołała mocniej przycisnąć zespół gospodarzy. Strzał głową z pięciu metrów Armando Broji znakomicie zablokował jednak Robert Ljubicić, a uderzenie ze skraju pola karnego Reece'a Jamesa w 86. minucie obiło jedynie słupek bramki mistrzów Chorwacji. Po chwili ze świetnej strony pokazał się Livaković, broniąc dwa kolejne strzały Masona Mounta i Hakima Ziyecha. Choć sędzia doliczył aż osiem minut, wynik w Zagrzebiu już się nie zmienił.
- To był bardzo zły występ. Jestem wściekły na siebie. W naszej grze było zbyt dużo niedociągnięć. Nie byliśmy wystarczająco precyzyjni i agresywni. Zabrakło nam determinacji. Nie byliśmy wystarczający dobrzy indywidualnie, jak i zespołowo - mówił po ostatnim gwizdku Thomas Tuchel, którego cytuje "Football London".
- Jestem zły, tym bardziej że Dinamo mnie nie zaskoczyło. Zagrało tak, jak się spodziewaliśmy. Weszliśmy w meczu dopiero około 15-20 minuty. Potem jednak brakowało nam determinacji, precyzji, a także glodu goli. Nie czuliśmy zapachu krwii - poetycko zakończył niemiecki trener londyńczyków.
Dinamo sensacyjnie wygrało i zostało liderem grupy E, gdzie w drugim meczu Milan zremisował na wyjeździe 1:1 z Red Bullem Salzburg. W następnej kolejce Dinamo zagra na wyjeździe z Milanem, a Chelsea będzie szukała pierwszych punktów, grając na Stamford Bridge z Salzburgiem. To nie będzie łatwe zadanie. W zeszłym sezonie austriacka drużyna, słynąca ze świetnej akademii oraz dobrego skautingu, potrafiła awansować do fazy pucharowej LM.