Hymn LM po latach wrócił do Polski. Szkoda, że nie za sprawą drużyny z Ekstraklasy

Jakub Balcerski
Benfica grała, Dynamo głównie patrzyło. Drużyna z Kijowa w roli gospodarza przegrała spotkanie czwartej rundy eliminacji Ligi Mistrzów 0:2, a do Polski po sześciu latach przerwy wrócił hymn rozgrywek. Szkoda, że nie za sprawą drużyny z Ekstraklasy, a w okolicznościach wojny na Ukrainie.

Na stadionie imienia Władysława Króla w Łodzi zapowiadało się na piłkarskie święto. Do miasta Liga Mistrzów wróciła po 24 latach i od razu przyniosła duże firmy - najpierw Fenerbahce i Sturm Graz, a teraz Benfikę. Na trybunach 16450 widzów, ale cieszyła się jedynie kilkuosobowa grupa kibicująca drużynie z Lizbony. Ukraińcy walczyli do końca, ale swoich fanów nie zadowolili. 

Zobacz wideo Lewandowski czy Messi? Pytamy kibiców w Barcelonie. Miażdżąca różnica

Hymn LM wrócił do Polski i Łodzi po długiej przerwie

Najpierw hymn Ligi Mistrzów. Czyli rzecz, której łódzcy kibice nie uświadczyli od meczów Widzewa w Lidze Mistrzów, a w Polsce ostatnio przytrafiła się 2456 dni temu - 26 listopada 2015 roku w Warszawie, gdy Legia wygrała 1:0 z FC Midtjylland.

U wielu były pewnie ciarki na ciele, ale i smutna refleksja. W końcu nikt nie wie, jak szybko ten hymn przyniesie do Polski nie ukraiński zespół grający tu z powodu rosyjskiej inwazji na ich kraj, a mistrz Polski, drużyna z Ekstraklasy. Może się okazać, że to prawdziwy unikat. Że ten mecz, czy spotkania fazy grupowej Szachtara Donieck w Warszawie będą do tego jedynymi okazjami na wiele miesięcy. Oby nie lat.

Wielka różnica w piłkarskiej jakości. Benfica ograła Dynamo w Łodzi

Po kilku minutach meczu na wysoki poziom gry prezentowanej przez Benfikę i Dynamo wskazywała już nie tylko melodia znana chyba wszystkim kibicom piłki nożnej. Choć przez większość meczu, a przede wszystkim całą pierwszą połowę to Portugalczycy grali, a Dynamo to obserwowało.

I obrywało. Najpierw już w dziewiątej minucie po podaniu Joao Mario znakomitym strzałem w okienko bramki prowadzenie gościom dał Gilberto. Prawy obrońca Benfiki pobiegł cieszyć się z całym sztabem swojej drużyny przy akompaniamencie ciszy, którą wywołał wśród kibiców Dynama. 

W 37. minucie zawodnicy z Lizbony uciszyli kibiców rywali po raz drugi. Goncalo Ramos wykorzystał błąd w rozegraniu obrony Ukraińców i strzelił gola na 2:0. Wtedy wydawało się, że nie ostatniego dla Benfiki w tym spotkaniu. Ale pomimo wielkiej różnicy w piłkarskiej jakości: obyciu z piłką, gracji i zwyczajnie lepszego stylu gry, do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie. 

Był hymn Ukrainy, owacja dla Jaremczuka, ale Ukraińcy bliżej Ligi Europy niż piłkarskiego raju

Dynamo walczyło i miało swoje okazje, ale były tylko pojedynczymi okazjami do przeciwstawienia się dominującej na boisku Benfice. Mecz był jednak nie tylko widowiskiem sportowym, ale ze względu na okoliczności miał także swój wyjątkowy klimat.

Gracze Dynama wychodzili na spotkanie we flagach Ukrainy, w drugiej połowie oklaskami i owacją przywitany został Roman Jaremczuk, Ukrainiec grający dla Benfiki, który wchodził na boisko z ławki, a pod koniec spotkania kibice drużyny trenera Mircei Lucescu śpiewali hymn Ukrainy.

Pomimo porażki graczy Dynama żegnały brawa. Wynik 0:2 zdecydowanie nie ułatwia im jednak walki o Ligę Mistrzów, a nawet sprawia, że są już jedną nogą w europejskiej "drugiej lidze", czyli Lidze Europy, bo przegrani z czwartej rundy eliminacji "spadną" do fazy grupowej tych rozgrywek. W pozostałych środowych spotkaniach ostatniej fazy rywalizacji o LM Maccabi Hajfa pokonało 3:2 Crvenę Zvezdę, a Karabach Agdam zremisował 0:0 z Viktorią Pilzno.

Więcej o: