Dudek o skandalu przed finałem Ligi Mistrzów. "Rodzice z dziećmi musieli uciekać"

Jerzy Dudek w swoim felietonie w "Przeglądzie Sportowym" opisał, jak z jego perspektywy wyglądały wydarzenia pod stadionem w Paryżu przed finałem Ligi Mistrzów. Były bramkarz Liverpoolu przyznał, że on również doświadczył problemów związanych z organizacją meczu. "Czasem do ucieczki zmuszeni byli rodzice z dziećmi, co nie było miłym widokiem" - relacjonował.

Real Madryt sięgnął w sobotę po swój czternasty w historii triumf w Lidze Mistrzów. Oprócz samego meczu sporo mówi się jednak o wydarzeniach spod stadionu. Przypomnijmy, że początek meczu finałowego został opóźniony o ponad 30 minut ze względu na kłopoty fanów Liverpoolu z wejściem na obiekt. Mnóstwo kibiców Liverpoolu próbowało dostać się na stadion bez biletów. Fani przeskakiwali bramę i wdzierali się na trybuny.

Zobacz wideo Pudzianowski się nie zatrzymuje. Teraz Mamed? "Wiemy, co trzeba robić"

"UEFA kolejny raz oblała egzamin z bezpieczeństwa na swoich największych imprezach. Samo opóźnienie finału Ligi Mistrzów o 36 minut nie byłoby wielkim problemem, gdyby nie kompromitacja służb i igranie z bezpieczeństwem uczestników imprezy - w tej formie sobotni mecz po prostu nie powinien się odbyć. Tym bardziej w miejscu, w którym siedem lat temu miało dojść do zamachu terrorystycznego" – pisał na Sport.pl Piotr Majchrzak.

Dudek opisuje chaos pod stadionem w Paryżu. "Godzinę szukaliśmy wejścia"

Chaos organizacyjny dotknął wiele osób, również VIP-ów. Swoimi obserwacjami na łamach "Przeglądu Sportowego" podzielił się były golkiper Liverpoolu, Jerzy Dudek. Były bramkarz również miał problem z wejściem na stadion.

"Jeśli chodzi o skandal związany z organizacją meczu i opóźnieniem jego rozpoczęcia, to muszę przyznać, że także tego doświadczyłem. Godzinę szukaliśmy odpowiedniego wejścia na stadion, bo wszystko było zablokowane, autobusy i samochody stały, nie szło w żaden sposób dojechać na obiekt. Praktycznie każdy z byłych piłkarzy, który dostał zaproszenie na mecz, musiał iść w tłumie kibiców, co było w sumie ciekawym doświadczeniem" – relacjonuje Dudek.

Przed meczem pojawiły się doniesienia, że policja potraktowała kibiców gazem łzawiącym. Jak twierdzi Dudek, bramę szturmowali nie tylko fani Liverpoolu, ale również mieszkańcy samego Paryża, którzy chcieli obejrzeć mecz. "Dwukrotnie była szturmowana brama. A policja w chwili zagrożenia także reaguje bardzo szybko, żeby w zarodku ugasić pożar i opanować sytuację, stąd użycie gazu łzawiącego w kierunku prowokatorów" – napisał były bramkarz reprezentacji Polski.

W efekcie pod stadionem dochodziło do dantejskich scen. Niemiecki "Sky Sport" donosił, że brat Joela Matipa (piłkarza Liverpoolu), Marvin, musiał uciekać ze swoją ciężarną żoną do restauracji na skutek użycia gazu. "Czasem do ucieczki zmuszeni byli rodzice z dziećmi, co nie było miłym widokiem. Finał w Paryżu był pełen problemów, bo docierały do mnie informacje, że ludzie siedzący blisko mnie weszli na stadion, pokazując fotokopie swoich biletów czy zaproszeń. Te fizyczne zostały im skradzione, potem były pewnie sprzedawane i pewnie podobnie było z biletami innych kibiców. Gdy odbierałem zaproszenie z Liverpoolu, otrzymałem instrukcję, aby nie pokazywać go w tłumie, żeby mieć je dobrze schowane i żeby być ostrożnym" – napisał Dudek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.