To sytuacja niespotykana przy okazji tak wielkich wydarzeń sportowych - opóźnione rozpoczęcie finału Ligi Mistrzów? W sobotę w Paryżu sytuacja wymknęła się jednak spod kontroli - tuż przed 21.00, czyli godziną, o której miało rozpocząć się widowisko, pod stadionem wciąż stały tysiące kibiców Liverpoolu.
Do Paryża przyjechało ich około 60 tys. - dużo więcej niż mogło się pomieścić w sektorach przewidzianych dla kibiców z Angli. Wielu fanów Liverpoolu nie miało biletów na mecz, ale w oglądaniu nie zamierzało się ograniczać do wyznaczonych w mieście stref kibica. Grupy fanów z Anglii zaczęły szturmować bramy stadionu, a z ich powstrzymaniem nie poradzili sobie ochroniarze. A podczas gdy wielu kibiców na stadion weszło nielegalnie, to ci z biletami tłoczyli się w długich kolejkach, bo organizatorzy ograniczyli liczbę wejść.
Tuż przed 21, gdy mecz miał się rozpoczynać, organizatorzy zaczęli wyświetlać na telebimach komunikaty dotyczące sytuacji. Ale, co zauważali obecni na stadionie, podawali przy tym nieprawdziwe przyczyny opóźnienia. "Właśnie ogłosili kolejne 15 minut opóźnienia "z powodu spóźnienia fanów". Zupełne bzdury" - napisał na Twitterze były świetny angielski piłkarz Gary Lineker.
"To nonsens, że UEFA sugeruje, że to zasługa spóźnienia fanów. Znam fanów Liverpoolu, którzy przybyli na Stade de France dwie i pół godziny temu i dopiero co weszli do środka. Kompletny brak organizacji" - ocenił James Pearce, dziennikarz "The Athletic".
"Nazywajmy rzeczy po imieniu. Ależ żenada w Paryżu. Brawo Ceferin, brawo UEFA. Mocniej skupiajcie się na romantyzmie futbolu" - dodał Łukasz Kuczera, dziennikarz WP Sportowe Fakty.
Finał Liverpool - Real Madryt ogląda 81 tysięcy widzów. Relację na żywo z tego pojedynku można śledzić tutaj. Mecz rozpoczął się z ponad pół godzinnym opóźnieniem.