Echa sędziowania Marciniaka w meczu Real - Chelsea. "Kosztowny błąd"

Dawid Szymczak
Tempo było zawrotne, minut - 120, goli - pięć, a żółtych kartek - aż dziewięć. Szymon Marciniak miał mnóstwo pracy, ale dobrze poprowadził mecz Real Madryt - Chelsea (2:3 w rewanżu, 5:4 w dwumeczu). Polak nie ustrzegł się jednak błędu. - To nieduży błąd, ale kosztowny, bo padła bramka - mówi Marcin Borski, były sędzia międzynarodowy.

Samo to, że Szymon Marciniak został wyznaczony do prowadzenia tak prestiżowego ćwierćfinału Ligi Mistrzów, jest sporym wyróżnieniem, dowodem dużego zaufania, jakim cieszy się w UEFA, i potwierdzeniem wysokiej formy w ostatnim czasie. Dla polskiego sędziego był to już siódmy mecz w tym sezonie najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie. Zdecydowanie najtrudniejszy.

Zobacz wideo Kluczowy dzień dla przyszłości Lewandowskiego. "Na czerwono w kalendarzu"

W Madrycie Real bronił przewagi z pierwszego meczu (3:1). Ale na tyle nieudolnie, że kwadrans przed końcem Chelsea prowadziła trzema golami i była lepsza w dwumeczu, a w dodatku strzeliła jeszcze czwartego gola, który nie został uznany, bo sędziowie VAR (Tomasz Kwiatkowski i Bartosz Frankowski) zauważyli, że Marcos Alonso przed oddaniem strzału przypadkowo dotknął piłkę ręką. W 80. minucie Real strzelił na 3:1 i doprowadził do dogrywki. W niej trafił po raz drugi i awansował do półfinału. A Szymon Marciniak? On z Realem Madryt może się jeszcze spotkać.

Szymon Marciniak popełnił tylko jeden błąd. "Nieduży, ale kosztowny, bo padła bramka" 

- Mecz był trudny, tempo bardzo wysokie, wynik bardzo długo stykowy, a Szymon mimo to miał wszystko pod pełną kontrolą. Oceniam go pozytywnie i myślę, że podobnie zrobi UEFA. Powinniśmy zobaczyć Szymona w Europie jeszcze w tym sezonie - mówi Marcin Borski. 

- Oczywiście, jeśli w takim tempie sędziuje się 120 minut, to nie można ustrzec się błędów. Najpoważniejszym było uznanie gola na 2:0 - dodaje były sędzia.

Chodzi o to, że Antonio Rudiger, środkowy obrońca Chelsea, strzelił go po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, którego jego zespół nie powinien otrzymać. Powtórki pokazały bowiem, że piłka po strzale nie otarła się o żadnego z zawodników Realu, więc bramkarz Thibaut Courtois powinien wznowić grę od bramki. Marciniak podyktował jednak rzut rożny, a dobre dośrodkowanie Masona Mounta wykorzystał Rudiger. VAR nie interweniował, bo sytuacja się do tego nie kwalifikowała.

- To nieduży błąd, ale kosztowny, bo padła bramka. Tam przy oddawaniu strzału dwóch piłkarzy otarło się butami. Szymon pewnie usłyszał tę obcierkę i uznał, że to piłka zahaczyła o Lukę Modricia, dlatego podyktował rzut rożny. Powtórki pokazały, że noga Chorwata była jednak daleko od piłki - opisuje Borski. 

Pytania mogą też dotyczyć anulowanego przez VAR gola Marcosa Alonso, obrońcy Chelsea. Marciniak początkowo go uznał, piłkarze z Londynu zdążyli wrócić na swoją połowę, a zawodnicy Realu byli gotowi rozpocząć grę od środka. Sędziowie Kwiatkowski i Frankowski zauważyli jednak, że Hiszpan, zanim oddał strzał, dotknął piłkę ręką. - Przyznam szczerze, że ja tego kontaktu piłki z ręką nie widziałem, natomiast VAR ma świetne narzędzia i może przybliżyć całą akcję i dokładnie się wszystkiemu przyjrzeć, więc należy sędziom zaufać. Jeżeli uznamy, że piłka dotknęła ręki, to wiadomo, że gol musi zostać anulowany, a rozmyślność zagrania nie ma żadnego znaczenia. Nie możemy natomiast mówić tutaj o błędzie Szymona. Nie mógł tego dostrzec z boiska - wyjaśnia Borski. 

Marciniak bez szans na finał Ligi Mistrzów? Najpierw inny zaszczyt 

Słowem - za Marciniakiem bardzo wymagający, ale udany mecz. Jak zatem wyglądają jego szanse na poprowadzenie finału Ligi Mistrzów? Jeszcze przed spotkaniem Realu z Chelsea Michał Listkiewicz, były sędzia i prezes PZPN, przyznał w rozmowie z Interią, że Polak jest w gronie sędziów, którzy mogą dostąpić tego zaszczytu.

- Powtarzam: występ był dobry i najpewniej nie był to ostatni mecz Szymona w tym sezonie europejskich pucharów, natomiast raczej nie ma szans na finał Ligi Mistrzów, bo ten najczęściej jest przyznawany sędziom w nagrodę za długą karierę. Szymon jest jeszcze młody - zauważa Borski. - Przypomnę też, że dotychczas nie sędziował finału Ligi Europy, a półfinały tych rozgrywek. Gwizdał też w Superpucharze UEFA. Pierwszym zaszczytem, jakiego dostąpi, będzie finał Ligi Europy. Ale czy już w tym sezonie? Nie będzie to proste, bo przytrafił mu się jeden słabszy mecz (Villarreal - Juventus, który oceniliśmy TUTAJ). Szanse natomiast Szymon na pewno ma - prognozuje były sędzia międzynarodowy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.