Sporting znakomicie spisał się w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Portugalski klub awansował do fazy pucharowej z 2. miejsca, eliminując Borussię Dortmund i Besiktas. Losowanie było jednak bezlitosne dla Sportingu - już w 1/8 finału zespół Rubena Amorima trafił na Manchester City, jednego z kandydatów do walki o zwycięstwo w tegorocznej Lidze Mistrzów.
Mistrzowie Anglii błyskawicznie odarli Sporting z marzeń o awansie do ćwierćfinału. Już w 7. minucie gola dla City zdobył Mahrez. Dziesięć minut później było 2:0, gdy Adana pokonał Bernando Silva. Jeszcze przed przerwą City strzeliło kolejne dwie bramki, za sprawą trafień Fodena i Silvy. Tym samym na przerwę obydwa zespoły schodziły przy wyniku 4:0 dla City.
To wyjątkowe osiągnięcie zawodników Pepa Guardioli. Jak donosi statystyczny profil Opta, Manchester City jest pierwszym zespołem w historii Ligi Mistrzów, który prowadził na wyjeździe do przerwy co najmniej czterema golami. To nie zdarzyło się do tej pory w całej historii Ligi Mistrzów, powstałej w sezonie 1992/1993.
Po przerwie przewaga City wydawała się tylko powiększać. Silva mógł zdobyć swojego trzeciego gola w tym meczu, ale analiza VAR wykazała, że wcześniej był spalony. W 58. minucie było jednak już 5:0. Sterling znalazł się z piłką przed polem karnym, zrobił sobie nieco miejsca i kapitalnie uderzył w samo okienko bramki Sportingu, nie dając żadnych szans bramkarzowi.
Jacek Kurowski ocenił jeszcze w trakcie meczu wydarzenia z Lizbony. - Pep i jego drużyna wykonali wyrok - napisał na Twitterze. I trudno się z jego oceną nie zgodzić. Sporting jest właściwie bez żadnych szans na odrobienie strat w rewanżu. Tym bardziej, że odbędzie się na Etihad Stadium.
Rewanżowe spotkanie między Manchesterem City a Sportingiem 9 marca o 21:00.