"To się ma albo nie. A on to ma". Zmiana w przerwie odmieniła oblicze Legii [OCENY]

Bartłomiej Kubiak
Legia Warszawa odpadła z Ligi Mistrzów. W rewanżowym meczu trzeciej rundy eliminacji przegrała 0:1 z Dinamem Zagrzeb. Zobacz, jak oceniliśmy piłkarzy Czesława Michniewicza za to spotkanie (skala 1-6).

Artur Boruc: 3. W całym meczu jeden celny strzał Dinama i od razu bramka. Ale to bramka, za którą Boruca obwiniać nie można, bo Bartol Franjić uderzył nie do obrony. Może by nie uderzył, gdyby właśnie nie obrona - Legii. A przede wszystkim jeden piłkarz z tej obrony, który do tego strzału dopuścił, ale o tym niżej.

Zobacz wideo "Niewielu polskich trenerów aż tak gruntownie analizuje swoich rywali, jak Michniewicz"

Kibice Dinama Zagrzeb przeszukaniAkcja polskiej policji przed meczem Legii Warszawa. Nie zmyliły ich tablice rejestracyjne

Josip Juranović: 2. Właśnie tutaj, bo Bartol Franjić miał bardzo dużo miejsca w 20. minucie. A miał właśnie dlatego, że Juranović - nie wiedzieć czemu - w pewnym momencie zatrzymał się przed własnym polem karnym i nie pobiegł za lewym obrońcą Dinama. Właśnie za Franjiciem, który pokonał Boruca. I za to ocena Juranovicia leci w dół. Też za dośrodkowania, które w jego wykonaniu były co najwyżej przeciętne.

Artur Jędrzejczyk: 4. Walczył o każdą piłkę, nie bał się wchodzić w kontakt z przeciwnikami. W powietrzu niemal bezbłędny. A w drugiej połowie widoczny nie tylko pod własną bramką, bo też pod bramką Dinama, gdzie zdarzało mu się wbiegać w pole karne i czekać na dośrodkowania ze skrzydeł, ale też napędzać akcje Legii podaniami z pierwszej piłki na połowie Dinama.

Mateusz Wieteska: 4. Zaczął mecz od udanej główki, ale także od faulu na Bruno Petkoviciu. Czyli na piłkarzu, który przed tygodniem strzelił gola i którego nie upilnował wtedy w polu karnym. Tym razem pilnował dobrze, choć za polem karnym miewał z nim problemy. A od 28. minuty grał z żółtą kartką, którą zobaczył właśnie za faul na Petkoviciu. Później grał ostrożnie. No i do tego był aktywny w polu karnym Dinama przy stałych fragmentach. A w 67. minucie był naprawdę blisko, by pokonać Dominika Livakovicia.

Maik Nawrocki: 3+. Nie rzucał się w oczy, ale to nie znaczy, że grał źle. W pierwszej połowie kilka razy próbował wyprowadzić akcje Legii podaniami do przodu. Z akcentem na próbował, bo koledzy nie potrafili skorzystać z jego podań. A sam Nawrocki też częściej podawał do boku niż do przodu. Ale powtarzamy: to nie był jego zły mecz.

Filip Mladenović: 3+. Przed przerwą dośrodkowywał piłkę przede wszystkim z rzutów różnych. Z lewej, ale też z prawej strony. I to w zasadzie tyle, ile można napisać o jego grze w pierwszej połowie. W drugiej aktywny od pierwszych minut i szczególnie w tych pierwszych minutach. Kilka razy dobrze dorzucił piłkę, kilka razy dobrze ją też odebrał. Kilka razy też stracił - na szczęście bez konsekwencji.

Bartosz Slisz: 4. Dobrze asekurował środek pola. Szukał też prostopadłych podań: raz wychodziło mu to lepiej, raz gorzej. Częściej lepiej. W drugiej połowie - podobnie jak przed tygodniem w Zagrzebiu - zaliczył dobry odbiór przed polem karnym Dinama, ale rezerwowy Pekhart tego nie wykorzystał. W 83. minucie zaliczył też stratę po podaniu Juranovicia z autu. Dodajmy jednak, że nie była to dobrze wyrzucona piłka.

Znamy rywala Legii Warszawa w IV rundzie el. Ligi Europy! Piekielnie trudne zadanieZnamy rywala Legii Warszawa w IV rundzie el. Ligi Europy! Piekielnie trudne zadanie

Andre Martins: 1+. Do 19. minuty praktycznie bezbłędny. Ale no właśnie: do 19. minuty. Tylko do 19. To wtedy niedokładnie zagrał do Juranovicia, a po chwili zaliczył nieudany przerzut w kierunku Mladenovicia, od czego zaczęła się bramkowa akcja Dinama. I za to najbardziej ocena leci w dół. Tym bardziej że po tych dwóch nieudanych zagraniach trochę się rozsypał. Jeśli ktoś po pierwszej połowie nadawał się do zmiany, był to właśnie Martins. No i został zmieniony. Przez Josue, który po przerwie wybiegł na boisko i rozruszał grę Legii.

Luquinhas: 3+. W 14. minucie oddał pierwszy strzał - niecelny z dystansu, a potem oddawał kolejne. Też niecelne. Ale właśnie tego od niego wymaga Michniewicz, by nie tylko dryblował i podawał do kolegów, ale też próbował kończyć akcje sam. Problem w tym, że Luquinhas strzelać za bardzo nie potrafi (zakładamy, że gdyby potrafił, nigdy nie grałby w ekstraklasie). Plus za interwencję z 75. minuty, kiedy zatrzymał groźną kontrę Dinama. No i w ogóle za grę, bo starał się napędzać akcje Legii, ale niewiele z tego napędzania i jego strzałów wynikało. Od takich piłkarzy wymagamy jednak więcej. By przesądzali o wyniku meczu, decydowali o awansie, a Luquinhas we wtorek nie przesądził. Szkoda.

Mahir Emreli: 2. Pierwszy strzał? Trochę późno, bo w 43. minucie. O jego wcześniejszej grze nie da się napisać zbyt wiele dobrego. Zresztą w ogóle niewiele da się napisać, bo Emreli na początku - a w zasadzie to przez całą pierwszą - grał niemrawo. Rzadko był przy piłce. Też po przerwie, kiedy Czesław Michniewicz ściągnął go z boiska już w 57. minucie. Zastanawiamy się, czy ta dwójka nie jest nawet trochę na wyrost, no ale niech będzie.

Rafael Lopes: 2. Kiedy brał się za rozegranie - a brał się, niestety - nie wychodziło mu to najlepiej. Szczególnie na początku meczu, kiedy tracił piłkę w pozornie niegroźnych sytuacjach albo niedokładnie ją zagrywał do przodu. Później zaczął strzelać. Najpierw głową (poprzeczka), później piętą (też niecelnie). Zmieniony w 71. minucie.

Josue: 4. To się ma albo nie. A on to ma. Wszedł po przerwie i już w 48. minucie fantastycznym kilkudziesięciometrowym przerzutem udanie zmienił stronę akcji. Gdyby Emreli był ustawiony o pół kroku bliżej bramki, pewnie wykorzystałby dośrodkowanie Mladenovicia, do którego piłkę dograł właśnie Josue. Ten sam Josue, który chwilę później oddał strzał sprzed pola karnego minimalnie nad poprzeczką. Słowem: dobra zmiana.

Tomas Pekhart: 2. Zmienił Emrelego i już cztery minuty po wejściu na boisko zabrał się z piłką przed polem karnym. Choć zabrał się to chyba złe słowo, bo Pekhart to nie jest piłkarz zbyt dynamiczny i ta akcja bardzo dobrze to pokazała. A kolejnych już nie było, bo głową częściej zagrywał we własnym polu karnym, niż strzelał w polu karnym Dinama.

Ernest Muci grał zbyt krótko i nie dał tak dobrej zmiany, jak przed tygodniem, by zasłużyć na ocenę.

Więcej o: