Artur Boruc: 3. W całym meczu jeden celny strzał Dinama i od razu bramka. Ale to bramka, za którą Boruca obwiniać nie można, bo Bartol Franjić uderzył nie do obrony. Może by nie uderzył, gdyby właśnie nie obrona - Legii. A przede wszystkim jeden piłkarz z tej obrony, który do tego strzału dopuścił, ale o tym niżej.
Josip Juranović: 2. Właśnie tutaj, bo Bartol Franjić miał bardzo dużo miejsca w 20. minucie. A miał właśnie dlatego, że Juranović - nie wiedzieć czemu - w pewnym momencie zatrzymał się przed własnym polem karnym i nie pobiegł za lewym obrońcą Dinama. Właśnie za Franjiciem, który pokonał Boruca. I za to ocena Juranovicia leci w dół. Też za dośrodkowania, które w jego wykonaniu były co najwyżej przeciętne.
Artur Jędrzejczyk: 4. Walczył o każdą piłkę, nie bał się wchodzić w kontakt z przeciwnikami. W powietrzu niemal bezbłędny. A w drugiej połowie widoczny nie tylko pod własną bramką, bo też pod bramką Dinama, gdzie zdarzało mu się wbiegać w pole karne i czekać na dośrodkowania ze skrzydeł, ale też napędzać akcje Legii podaniami z pierwszej piłki na połowie Dinama.
Mateusz Wieteska: 4. Zaczął mecz od udanej główki, ale także od faulu na Bruno Petkoviciu. Czyli na piłkarzu, który przed tygodniem strzelił gola i którego nie upilnował wtedy w polu karnym. Tym razem pilnował dobrze, choć za polem karnym miewał z nim problemy. A od 28. minuty grał z żółtą kartką, którą zobaczył właśnie za faul na Petkoviciu. Później grał ostrożnie. No i do tego był aktywny w polu karnym Dinama przy stałych fragmentach. A w 67. minucie był naprawdę blisko, by pokonać Dominika Livakovicia.
Maik Nawrocki: 3+. Nie rzucał się w oczy, ale to nie znaczy, że grał źle. W pierwszej połowie kilka razy próbował wyprowadzić akcje Legii podaniami do przodu. Z akcentem na próbował, bo koledzy nie potrafili skorzystać z jego podań. A sam Nawrocki też częściej podawał do boku niż do przodu. Ale powtarzamy: to nie był jego zły mecz.
Filip Mladenović: 3+. Przed przerwą dośrodkowywał piłkę przede wszystkim z rzutów różnych. Z lewej, ale też z prawej strony. I to w zasadzie tyle, ile można napisać o jego grze w pierwszej połowie. W drugiej aktywny od pierwszych minut i szczególnie w tych pierwszych minutach. Kilka razy dobrze dorzucił piłkę, kilka razy dobrze ją też odebrał. Kilka razy też stracił - na szczęście bez konsekwencji.
Bartosz Slisz: 4. Dobrze asekurował środek pola. Szukał też prostopadłych podań: raz wychodziło mu to lepiej, raz gorzej. Częściej lepiej. W drugiej połowie - podobnie jak przed tygodniem w Zagrzebiu - zaliczył dobry odbiór przed polem karnym Dinama, ale rezerwowy Pekhart tego nie wykorzystał. W 83. minucie zaliczył też stratę po podaniu Juranovicia z autu. Dodajmy jednak, że nie była to dobrze wyrzucona piłka.
Andre Martins: 1+. Do 19. minuty praktycznie bezbłędny. Ale no właśnie: do 19. minuty. Tylko do 19. To wtedy niedokładnie zagrał do Juranovicia, a po chwili zaliczył nieudany przerzut w kierunku Mladenovicia, od czego zaczęła się bramkowa akcja Dinama. I za to najbardziej ocena leci w dół. Tym bardziej że po tych dwóch nieudanych zagraniach trochę się rozsypał. Jeśli ktoś po pierwszej połowie nadawał się do zmiany, był to właśnie Martins. No i został zmieniony. Przez Josue, który po przerwie wybiegł na boisko i rozruszał grę Legii.
Luquinhas: 3+. W 14. minucie oddał pierwszy strzał - niecelny z dystansu, a potem oddawał kolejne. Też niecelne. Ale właśnie tego od niego wymaga Michniewicz, by nie tylko dryblował i podawał do kolegów, ale też próbował kończyć akcje sam. Problem w tym, że Luquinhas strzelać za bardzo nie potrafi (zakładamy, że gdyby potrafił, nigdy nie grałby w ekstraklasie). Plus za interwencję z 75. minuty, kiedy zatrzymał groźną kontrę Dinama. No i w ogóle za grę, bo starał się napędzać akcje Legii, ale niewiele z tego napędzania i jego strzałów wynikało. Od takich piłkarzy wymagamy jednak więcej. By przesądzali o wyniku meczu, decydowali o awansie, a Luquinhas we wtorek nie przesądził. Szkoda.
Mahir Emreli: 2. Pierwszy strzał? Trochę późno, bo w 43. minucie. O jego wcześniejszej grze nie da się napisać zbyt wiele dobrego. Zresztą w ogóle niewiele da się napisać, bo Emreli na początku - a w zasadzie to przez całą pierwszą - grał niemrawo. Rzadko był przy piłce. Też po przerwie, kiedy Czesław Michniewicz ściągnął go z boiska już w 57. minucie. Zastanawiamy się, czy ta dwójka nie jest nawet trochę na wyrost, no ale niech będzie.
Rafael Lopes: 2. Kiedy brał się za rozegranie - a brał się, niestety - nie wychodziło mu to najlepiej. Szczególnie na początku meczu, kiedy tracił piłkę w pozornie niegroźnych sytuacjach albo niedokładnie ją zagrywał do przodu. Później zaczął strzelać. Najpierw głową (poprzeczka), później piętą (też niecelnie). Zmieniony w 71. minucie.
Josue: 4. To się ma albo nie. A on to ma. Wszedł po przerwie i już w 48. minucie fantastycznym kilkudziesięciometrowym przerzutem udanie zmienił stronę akcji. Gdyby Emreli był ustawiony o pół kroku bliżej bramki, pewnie wykorzystałby dośrodkowanie Mladenovicia, do którego piłkę dograł właśnie Josue. Ten sam Josue, który chwilę później oddał strzał sprzed pola karnego minimalnie nad poprzeczką. Słowem: dobra zmiana.
Tomas Pekhart: 2. Zmienił Emrelego i już cztery minuty po wejściu na boisko zabrał się z piłką przed polem karnym. Choć zabrał się to chyba złe słowo, bo Pekhart to nie jest piłkarz zbyt dynamiczny i ta akcja bardzo dobrze to pokazała. A kolejnych już nie było, bo głową częściej zagrywał we własnym polu karnym, niż strzelał w polu karnym Dinama.
Ernest Muci grał zbyt krótko i nie dał tak dobrej zmiany, jak przed tygodniem, by zasłużyć na ocenę.