Norwegowie nie mają wątpliwości po meczu z Legią. "To aż niewiarygodne"

Norweskie media są zawiedzione porażką swojego mistrza, Bodo/Glimt, w rywalizacji z Legią Warszawa w I rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. W środę zespół Czesława Michniewicza wygrał na własnym boisku 2:0, a cały dwumecz 5:2. "Marzenie o Lidze Mistrzów rozpłynęło się" - piszą Norwegowie. Zwracają uwagę na koszmarne pudło swojego zawodnika, ale jednocześnie nie mają wątpliwości, że mistrzowie Polski byli zbyt silni.

Legia Warszawa dwukrotnie pokonała mistrza Norwegii. Na wyjeździe drużyna z Warszawy zwyciężyła 3:2, a awans przypieczętowała przy Łazienkowskiej, wygrywając 2:0 po golach Tomasa Pekharta i Luquinhasa. Dzięki temu to Legia zagra w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, w której zmierzy się z estońską Florą Tallin. 

Zobacz wideo Legia - Bodo. Mistrz Polski wykonał plan. Brawa dla Luquinhasa, brawa dla Michniewicza

"Norweskie marzenie o Lidze Mistrzów rozpłynęło się" - napisano na portalu norweskiej telewizji publicznej NRK.

"Po tym, jak w tym roku zniesiono zasadę goli na wyjeździe, Bodo/Glimt musiało „jedynie" strzelić jednego gola, aby doprowadzić do dogrywki. Mecz zaczął się dobrze, bo to Norwegowie byli więcej przy piłce i stwarzali sobie okazje bramkowe. Na dziesięć minut przed końcem Erik Botheim powinien był dać panującym mistrzom Norwegii prowadzenie, ale posłał piłkę z pięciu metrów wysoko nad poprzeczką. Kilka minut później Legia jedną z pierwszych wizyt w polu karnym zakończyła golem, gdy Luquinhas zakręcił obroną Bodo/Glimt i strzelił na 1:0" - relacjonowano. 

"W drugiej połowie podopieczni Kjetila Knudsena musieli strzelić dwa gole. Najbliżej bramki byli, gdy Sigurd Kvile skierował piłkę w poprzeczkę, a kiedy Tomas Pekhart strzelił w doliczonym czasie gry na 2:0, nadzieja zniknęła. W tym sezonie nie będzie akcentów norweskich w Lidze Mistrzów" - podsumowano. 

"Botheim będzie miał problemy ze snem"

"Jestem dumny z zawodników, wiele się w tym meczu nauczyliśmy" - cytuje trenera Bodo/Glimt, Kjetila Knudsena, portal telewizji TV2, który dodaje, że "mogło być zupełnie inaczej, gdyby Erik Botheim wykorzystał jedną ze swoich dwóch wspaniałych okazji na prowadzenie."

To właśnie nieskuteczność tego napastnika dziennikarze wskazują za główną przyczynę porażki Bodo/Glimt przy Łazienkowskiej. "Jego druga sytuacja była gigantyczna, ale zamiast spokojnie skierować piłkę do bramki z pięciu metrów, uderzył wysoko nad poprzeczką" - ubolewano.

"Po tym ogromnym pudle mecz się odwrócił, a na pięć minut przed przerwą świetna akcja indywidualna Brazylijczyka Luquinhasa dała prowadzenie gospodarzom. Bodo/Glimt potrzebowało dwóch goli do dogrywki, a bardzo rozczarowany Botheim zszedł z boiska po godzinie gry. Były zawodnik Rosenborga regularnie trafiał do siatki w swoim pierwszym sezonie w Bodo/Glimt, a także strzelił gola w meczu z Legią w Norwegii, ale po meczu w Warszawie prawdopodobnie będzie miał problemy z zaśnięciem" - relacjonowano, dodając, że Bodo/Glimt wciąż będzie miało jeszcze szanse gry w eliminacjach Ligi Konferencji Europy.

"To aż niewiarygodne!"

"ABC/Nyheter" napisało, że "Bodo/Glimt w Lidze Mistrzów dobiegła końca, gdy ledwo co się zaczęła. W dwumeczu z mistrzami Polski byli zbyt mali, a zadanie zwycięstwa przed 18 tysiącami szalonych kibiców w Warszawie było to zbyt trudne".

"To aż niewiarygodne, że Botheim w 33. minucie nie dał gościom prowadzenia. A potem stało się to, co musiało się stać" -  ubolewano.

"Legia Warszawa była głęboko ustawiona od pierwszej sekundy"

"Legia Warszawa okazała się zbyt silna w dwumeczu, ale Bodo/Glimt postawił dużemu polskiemu klubowi opór. W stolicy Polski decydujące znaczenie miała bramka Luquinhasa w pierwszej połowie - napisał z kolei dziennik "Aftenposten". 

"Legia wygrała 3:2 z Bodo/Glimt na wyjeździe i wydawała się z tego zadowolona. W rewanżu była ustawiona głęboko od pierwszej sekundy, z wyraźnym celem utrzymania zera z tyłu i wykorzystania okazji do kontrataku, jakie im dano" - relacjonowano. Dziennik również zauważa, że kluczowe dla losów spotkania były ostatnie minuty pierwszej połowy, gdy najpierw wspaniałej sytuacji nie wykorzystał Botheim, a później Luquinhas otworzył dla Legii wynik spotkania.

Norwegowie nie robią wielkiej tragedii z odpadnięcia Bodo/Glimt. "Przegrana z Polakami nie oznacza jednak końca szans w Europie" - przypomniał "Aftenposten", informując, że w II rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy mistrz Norwegii zagra z islandzkim Valurem Reykjavik i będzie miał "70 proc. szans" na zwycięstwo.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.