Jeden symbol awansu Manchesteru City do finału LM. Guardiola wskrzesił piłkarzy

Dawid Szymczak
Odrodzony Riyad Mahrez zapewnił Manchesterowi City awans do finału Ligi Mistrzów. W rewanżu z PSG strzelił dwa gole i potwierdził, że w ostatnich miesiącach jest w znakomitej formie. Trzeba dużo złej woli, żeby w tym awansie widzieć tylko triumf petrodolarów. Mahrez jest znacznie lepszym symbolem.

Z wielkich wydatków transferowych Manchesteru City robi się nieraz zarzut, że to pójście na łatwiznę i kupowanie sukcesów. Umniejsza się tym samym dokonania Pepa Guardioli, który ponoć wszędzie przychodził na gotowe, brał najlepsze zespoły i jeszcze wzmacniał je wymarzonymi piłkarzami. I oczywiście prawdą jest, że w City wydał już blisko pół miliarda funtów, ale jednocześnie niesprawiedliwe jest niedostrzeganie, jak wielu jest w jego zespole odbudowanych piłkarzy. John Stones, Fernandinho, Ilkay Gundogan i Riyad Mahrez byli w dołku, wydawali się mieć szczyt formy już dawno za sobą, a jednak to oni byli kluczowi w wywalczeniu awansu do finału

Zobacz wideo "Courtois utrzymał Real przy życiu. Bardzo trudne zadanie w rewanżu" Wybierz serwis

Riyad Mahrez kluczem do finału Ligi Mistrzów

Riyad Mahrez w kolejce do zachwytów i zbierania pochwał z reguły stoi za Kevinem De Bruyne, Philem Fodenem, Bernardo Silvą i Gundoganem. Dlatego jego dobra forma w ostatnich miesiącach mogła nieco umknąć kibicom. Algierczyk jest dobrym symbolem sukcesów Manchesteru City w tym sezonie Ligi Mistrzów: połączenia wielkich pieniędzy z solidną pracą trenera. Kosztował 67 milionów euro, ale nie od razu został liderem zespołu. Dopiero w tym sezonie, i to w ostatnich miesiącach, wszedł na swój najwyższy poziom. Jeszcze w styczniu i lutym w zawiłym systemie rotacji przyjętym przez Guardiolę wydawał się rezerwowym, media spekulowały, że klub nie zaproponuje mu nowej umowy i spróbuje sprzedać w najbliższym oknie transferowym. Ale odkąd zaczęła się poważna gra w Lidze Mistrzów, był już niepodważalny: asystował przeciwko Borussii Moenchengladbach w 1/8 finału, ćwierćfinałowy dwumecz z Borussią Dortmund skończył z golem i asystą, a w półfinałach z PSG strzelił w sumie trzy gole. Występy w Lidze Mistrzów nie są przypadkiem, bowiem Mahrez miał udział w zdobyciu sześciu bramek Manchesteru City w ostatnich ośmiu ligowych meczach. 

Być może najwięcej o Manchesterze City powiedział jego gol z rzutu wolnego w pierwszym meczu z PSG. Było 1:1. Kevin De Bruyne miał już na koncie jednego gola i przymierzał się do uderzenia zza muru. Pozycja była dogodna. Wystarczyło dobrze podkręcić piłkę. Ale Mahrez zapytał Belga, czy może uderzyć. "Jeśli w siebie wierzysz, to wal" - miał odpowiedzieć De Bruyne, który po meczu tłumaczył dziennikarzom, że budowanie kolegów z zespołu sprawia mu taką samą radość, jak strzelanie goli. W tej sytuacji mógł pomóc Mahrezowi nawet nie dotykając piłki. Niewiele gwiazd w takich okolicznościach byłoby stać na podobny gest. Czy Cristiano Ronaldo oddałby komuś piłkę, mogąc samemu przybliżyć zespół do finału? Ale zespół Guardioli jest najbardziej demokratyczny z czołówki tego sezonu Ligi Mistrzów. W ataku nie ma jednej gwiazdy, tylko aż sześciu piłkarzy, którzy w tym sezonie mają po kilkanaście zdobytych bramek. 

Być może Mahrez czuł, że tam - w Paryżu, raptem 20 kilometrów od miejsca, w którym dorastał - jest gotowy oddać jeden z najważniejszych strzałów w swoim życiu. Dopisało mu szczęście. - To nie był dobry strzał. Chciałem, żeby piłka minęła mur, ale nie udało mi się jej dobrze trafić i dlatego poleciała nieco bliżej środka. Przeszła jednak między dwoma piłkarzami i wpadła do bramki. Wspaniała chwila. Nie wiem, czy najwspanialsza, odkąd jestem w Manchesterze, ale bardzo się cieszę, że w najważniejszym momencie sezonu jestem w tak dobrej formie - mówił po meczu.

Zbudowany tym sukcesem w rewanż był jeszcze skuteczniejszy. Już w 11. minucie dopadł do odbitej piłki, trafił między nogami Keylora Navasa i postawił PSG pod ścianą. Piłkarze Mauricio Pochettino potrzebowali trzech goli do awansu. Nie potrafili odpowiedzieć ani razu. W 63. minucie Algierczyk załatwił sprawę, kończąc uderzeniem z bliska doskonały kontratak swojego zespołu.

Manchester City - zespół wskrzeszonych piłkarzy 

Mahrez nie jest jedynym piłkarzem Manchesteru City, który odrodził się w tym sezonie. Przed jego rozpoczęciem niewielu przypuszczało, że na wciąż zawodzącym Johnie Stonesie będzie można oprzeć defensywę, chociaż w najważniejszym meczu Ligi Mistrzów poprzedniego sezonu siedział na ławce rezerwowych, a na boisku był 19-letni Eric Garcia. Albo, że Ilkay Gundogan strzeli w jednym sezonie szesnaście goli i będzie pretendował do tytułu piłkarza roku w Premier League. Phil Foden też przerósł oczekiwania. Pół Europy wiedziało, że ma olbrzymi talent, ale w poprzednim sezonie miewał przebłyski, dopiero w tym zadomowił się w wyjściowym składzie. Można szukać dalej: 36-letni Fernandinho w półfinale pomógł zabetonować środek pola, kwestionowany Kyle Walker na nic nie pozwolił Neymarowi, a Joao Cancelo, który jeszcze latem był przez media włączany w niemal każdy duży transfer Manchesteru City jako sposób na zbicie ceny, został w klubie i z meczu na mecz zmieniał pozycje, by ostatecznie mieć spory wpływ na zdobycie mistrzostwa Anglii i awans do finału Ligi Mistrzów. Do Stambułu jedzie drużyna pełna wskrzeszonych piłkarzy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.