Eksperci grzmią o skandalu w Lidze Mistrzów. "To szalone, głupie!"

- Jeśli takie decyzje nie są poprawiane, to nie wiem, czy ten system ma jakąkolwiek przyszłość - mówi Dietmar Hamann, były reprezentant Niemiec o ręce Emre Cana i podyktowaniu rzutu karnego dla Anglików w starciu Borussia Dortmund - Manchester City (1:2) w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Niemcy są bardzo niezadowoleni z tej decyzji sędziego.

To był być może kluczowy moment dwumeczu Borussia Dortmund - Manchester City. W środowym rewanżu gospodarze prowadzili od 15. minuty 1:0 i mieli awans dzięki zasadzie goli wyjazdowych (w Anglii przegrali 1:2), ale to się zmieniło w 55. minucie - Riyad Mahrez strzelił wyrównującego gola z rzutu karnego, którego podyktowanie wzbudziło wiele kontrowersji.

Zobacz wideo "Kiedy patrzymy na Legię na tle naszych drużyn, to wszystko wygląda pięknie. Ale to jest bardziej zamek na piasku"

Emre Can zagrał piłkę ręką, a hiszpański sędzia Carlos Del Cerro Grande sprawdzał jeszcze tę sytuację na VAR - bo piłka najpierw odbiła się od głowy Cana, a dopiero potem od jego ręki - ale podtrzymał swoją decyzję. Decyzja wzbudziła jednak burzę w Niemczech, gdzie uznawana jest za zdecydowanie błędną. - Skandaliczna, zawodnicy BVB zostali pozbawieni efektów swojej pracy - powiedział Dietmar Hamann, były reprezentant Niemiec i piłkarz m.in. Liverpoolu czy Bayernu Monachium.

"To szalone, głupie!". Niemcy grzmią

- Te interpretacje są szalone. Sytuacje z zagraniami piłki ręką są śmieszne, a decydują o losach meczów i tytułów. To głupie! - grzmi Ewald Lienen, zwycięzca Pucharu UEFA z 1979 roku, były piłkarz m.in. Borussii Moenchengladbach, który prowadził w swojej karierze wiele zespołów. Obaj są pewni, że ta sytuacja nie pozostawiła cienia wątpliwości i nie było w niej miejsca na interpretacje, a Hamann uważa wręcz, że takie decyzje mogą nawet zagrozić przyszłości systemu VAR.

- VAR został wprowadzony po to, by było sprawiedliwiej. Jeśli takie decyzje nie są poprawiane, to nie wiem, czy ten system ma jakąkolwiek przyszłość - twierdzi. A Niemcy - w tym portal Sport1.de - przytaczają przepisy gry w piłkę nożną, w myśl których sędzia nie może przerywać gry, gdy "piłka dotyka ręki / ramienia zawodnika bezpośrednio po kontakcie z jego głową lub ciałem".

Polscy sędziowie podzieleni. "Skandaliczna decyzja" vs "to słowo tu nie pasuje"

Z tak postawioną sprawą zgadza się sędzia Łukasz Rogowski. - Decyzja ta jest błędna, gdyż zgodnie z przepisami, jeżeli zawodnik "nabija" swoją rękę - nie ma mowy o przewinieniu. Zwłaszcza, gdy ułożenie rąk było w miarę naturalne - pisze w Interii o "skandalicznej decyzji". Inne zdanie ma za to Rafał Rostkowski, były polski sędzia międzynarodowy. - Nie zgadzam się z nazwaniem tej decyzji skandalem. To słowo pasuje gdzieś indziej, ale nie tu. Dotknięcie piłki głową nie zmieniło kierunku lotu piłki. Bez dotknięcia głową piłka i tak trafiłaby w rękę, która była odchylona, powiększała obrys ciała. Piłka była "oczekiwana" - odpowiada na Twitterze.

- Dotknąłem piłki głową, a potem jakimś cudem dotknęła mojej ręki. Przepisy mówią, że to nie ręka. To trudna sytuacja, gdy rywal dostaje takiego karnego i być może przez to przegraliśmy w dwumeczu, zwłaszcza że w pierwszym meczu okradziono nas z gola. To boli - mówi Emre Can. - Z mojego punktu widzenia to była ręka. Ale potem powiedziano mi, że piłka odbiła się najpierw od głowy Emre. Według przepisów FIFA to nie karny. Gdyby coś takiego wydarzyło się po drugiej stronie, też byśmy głośno protestowali, musimy być szczerzy. I szczerze i bez zazdrości przyznać, że Manchester City był lepszy i mądrzejszy dzisiaj od nas - stwierdził Marco Reus.

Can przypomniał o kontrowersji z pierwszego spotkania, gdy sędzia nie uznał gola Jude'a Bellinghama >> - Powiem tak: Nie mieliśmy szczęścia do decyzji w obu meczach. Mieliśmy wielkie marzenie, ale to już koniec - powiedział Edin Terzić, który do końca sezonu prowadzi Borussię Dortmund. Za to najkrócej całe to zamieszanie podsumował Pep Guardiola, trener Manchesteru City: - To był zdecydowanie karny.

Więcej o:
Copyright © Agora SA