Paris Saint-Germain odrywa od siebie łatkę klubu nieumiejącego grać w Europie. Po awansie do ubiegłorocznego finału, w tym sezonie mistrzowie Francji są już w półfinale Champions League, do którego zakwalifikowali się po znakomitym dwumeczu z Bayernem (3:2, 0:1). Radość z wyeliminowania Bawarczyków, którzy rok temu pokonali PSG w finale LM, była ogromna.
Wielka radość piłkarzy Paris Saint-Germain. Tak celebrowali sukces w LM
Piłkarze z Paryża sukces celebrowali i w na murawie, i – szczególnie – w szatni. Tam nie brakowało tańców, śpiewów i szampana. Czasu na celebracje nie ma jednak dużo. PSG musi walczyć o mistrzostwo kraju, bo na sześć kolejek przed końcem Lille ma trzypunktową przewagę w Ligue 1, a też niedługo ekipę Mauricio Pochettino czeka półfinałowa rywalizacja w Lidze Mistrzów z Manchesterem City lub Borussią Dortmund.
Neymar musiał tłumaczyć się z kontrowersyjnej celebracji. Prowokował rywala?
Nie obyło się jednak bez kontrowersji. Neymar i Leandro Paredes celebrowali awans tuż przed Joshuą Kimmichem, który po pechowo przegranym pierwszym meczu gwarantował, że to Bayern zakwalifikuje się do półfinału. – Wynik tego nie pokazuje, ale jesteśmy lepsi i na pewno awansujemy – deklarował przed tygodniem Niemiec. Neymar zadeklarował, że "nie miał zamiaru prowokować rywala" i że "los tak chciał", że znalazł się obok niego z Paredesem.
– Kimmich mówił, że byli lepsi, że na pewno awansują. Ale w życiu tak już bywa: możesz mieć wielkie posiadanie piłki i możesz też śpiewać kobiecie przez całą noc, ale gdy przyjdzie ktoś inny i zajmie ją na pięć minut, to jest po sprawie – stwierdził Neymar, a podobnego uzasadnienia użył niedawno trener Gremio Renato Gaucho, który tłumaczył, jak jego zespół wyeliminował Sao Paulo mimo znacznie mniejszego posiadania piłki.